Ruiny |
Stary i doszczętnie zniszczony edmoński klasztor położony na
brzegu Gotham był najprawdopodobniej najbardziej zawaloną większą budowlą w tym
mieście. Mimo to lordowi Wirgardowi nie przeszkadzało wydać rozkazu do
grzebania właśnie tam.
Emilia odrzuciła jakąś większą cegłę na bok i spojrzała ze
złością na Kwasa który spacerował po świątyni nucąc jakąś piosenkę , i całkowicie
ignorując pracę innych.
-Kwas, czy mógłbyś wreszcie nam pomóc ?-wysapała Emilia
opierając się o zakurzoną ścianę. Była wykończona, mimo że najprawdopodobniej
była najsilniejszą osobą z tej grupy. Claudia nie ruszyła nawet kamyczka, a
Logan obserwował stare plany świątynne które znalazł w pobliskim pomieszczeniu.
Na dodatek Darrel od razu po przyjeździe do miasta gdzieś zniknął, zostawiając
na jej głowie cały bałagan.
-No w końcu ktoś mnie poprosił-oznajmił Kwas i wyprostował
palce w lewej i prawej ręce. Pani kapitan przemilczała tę uwagę, i szybko
usunęła się z pola rażenia. Widziała kiedyś magię Kwasa w akcji i była świadoma
tego, że alchemik dość często mylił zaklęcia i przy okazji rozwalał wszystko
wokół dlatego też, dla własnego bezpieczeństwa, stanęła pod ścianą.
Kwas zamachnął się swoją pomarszczoną ręką, i nagły rumor towarzyszący
odsuwającym się cegłom niemal całkowicie ogłuszył Emilię . Czar Kwasa (na
szczęście tym razem się nie pomylił) odsunął większość gruzu na boki,
odgrzebując drzwi które mieli wydostać spod cegieł. Stary alchemik wytrzepał
ręce o przykrótką tunikę i z radosną miną odsunął się od utworzonego w ten
sposób przejścia.
-O, drzwi- zauważyła niezbyt bystrze Claudia.
-Nie spodziewałem się tego-potwierdził Kwas.
Emilia sama się zastanawiała jak ona z nimi wytrzymuje.
-Może powinniśmy iść poszukać reszty ?-Zapytał zbrojmistrz,
odrywając oczy od zakurzonych zwojów-zwłaszcza pana doradcę i lorda ?
-Ja jestem tutaj-usłyszeli gdzieś nad swoimi głowami.
Emilia poderwała głowę i zobaczyła Darrela siedzącego na
jakiejś belce przy suficie z nogami zwieszonymi luźno ku dołowi. Uśmiechał się
krzywo, ale ten uśmiech nie obejmował jego oczu, które w jakiś sposób wydawały
się jej dziwnie odległe, bynajmniej nie z powodu dystansu dzielącego ją od niego.
Chciała się go zapytać o wiele rzeczy, ale w jakiś sposób jej umysł zdecydował
za nią, i wybrał tę najgłupszą.
-Dlaczego wciąż łazisz po belkach ?
Darrel zaśmiał się i zeskoczył na ziemię. Gdyby Emilia
skoczyła z takiej wysokości, połamałaby sobie nogi ale temu knypkowi
najwyraźniej taka odległość w ogóle nie przeszkadzała.
-Bo lubię-prostolinijność tej odpowiedzi zirytowała Emilię,
ale postanowiła się nie odgryzać-Gdzie Wirgard ?
W tym samym momencie świątynne drzwi otworzyły się z głośnym
skrzypieniem i do środka wmaszerował Wirgard w otoczeniu trzech strażników.
Rzucił przelotne spojrzenie na drzwi i popatrzył na nich zniecierpliwiony.
-Rusz się-warknął i machnął w stronę drewnianych drzwi.
Emilia szybko wypełniła rozkaz lorda, podchodząc pierwsza do
drzwi i otwierając je.
Prócz kamiennych, spiralnych schodów prowadzących bardzo
głęboko w dół nie było w tym pomieszczeniu nic innego.
-Co tam jest, co tam jest ?-Kwas wychylił się zza ramienia
dziewczyny, obserwując z ciekawością kamieniste schody.
-Katakumby-wyszeptał Logan, stając tuż za panią kapitan.
-Błe-jęknęła lady Claudia-znaczy się trupy, ciemność i
podziemie ?
-I pająki-dopowiedział Darrel-nie zapomnij o pająkach.
Lord Wirgard kazał Loganowi iść pierwszemu, jako iż on miał
mapę. Większość z niej i tak była zatarta lub spalona, ale ostały się na niej
jakieś skrawki tunelów.
-To największa podziemna budowla jaką kiedykolwiek
widziałem-szepnął z podziwem Logan- ma przynajmniej kilkanaście kilometrów
średnicy. Nie miałem pojęcia że w Langwederii w ogóle są takie podziemia.
-Wiesz coś o tym miejscu, doradco ?-Lord Wirgard był
niezadowolony. On chyba też nie miał pojęcia o tym pomieszczeniu. Emilia
wiedziała że ważni ludzie nie lubią być niedoinformowani.
-Wiedziałem że są tutaj podziemne grobowce-powiedział
Darrel-to tutaj zawsze grzebano zmarłych. Ale…-pomimo mroku, Emilia zauważyła
ze Darrel spojrzał na Logana-…ludność mieszkająca w Gotham uważała że zmarłych
nie powinno się odwiedzać. Tylko kapłani mieli do tego prawo.
-I rozbudowywali te pomieszczenia sami ?-Logan był
zachwycony.
-Przebywanie z martwymi przynosi śmierć-stwierdził Darrel
ponuro, i już nikt z nim nie polemizował.
W końcu stanęli na równej ziemi. Kwas pstryknął palcami,
zapalił magiczne światełko które ledwo oświetlało pogrążone w mroku korytarze
od razu oświetlając trupią czaszkę patrzącą na nich z niszy grobowej. Lady
Claudia pisnęła i złapała ojca za ramię, wpychając się między niego a niezadowolonych
strażników.
-Boję się-pisnęła, ale ojciec ją zignorował.
-Idziemy ?-Spytał znudzonym głosem Darrel i machnął na
korytarze.
-Dla ciebie to łatwe, bo widzisz w ciemności-rozzłościła się
Emilia.
-Jak to ?-Logan popatrzył na nich zaciekawiony.
-Cicho- warknął Wirgard-Prowadź-zwrócił się do architekta,
który przełknął ślinę i z niezachwyconą miną ruszył do przodu. Widocznie ciekawość
ruin, a strach przed nimi to dwie różne sprawy.
Szkielety, mumie i zasuszone zwłoki były wszędzie, i każde z
nich wyglądało tak jakby bacznie ich obserwowało. U niektórych zachowały się
nawet oczy które śledziły ich ze swych komor grobowych. Na dodatek całe
katakumby wyglądały jak ogromny labirynt zrobiony tylko po to, by wciągnąć
nieostrożnych ludzi i nigdy ich już nie wypuścić. Emilia czuła nieprzyjemne
ciarki na plecach, i miała wrażenie że coś na nią patrzy. Wszechobecna ciemność
i mały zasięg światła też robiło swoje.
-Też czujecie się obserwowani ?-wyszeptał cicho Kwas.
-Kwas, umarli to umarli-powiedziała do niego uspokajającym
tonem Emilia, mimo że sama była przerażona-oni już nie ożyją.
-Chyba że jakiś nekromanta tu był-oznajmił wesołym tonem
Darrel-wiecie że zwłoki ożywione przez nekromantów mają dziwną właściwość wstawania,
nawet lata po zakończeniu zaklęcia ? Taki efekt uboczny czarów.
Darrel najwidoczniej świetnie się bawił strasząc
pozostałych, ale innym nie było do śmiechu. Tylko lord Wirgard miał taką minę
jakby niewiele go obchodziło całe to zamieszanie i z protekcjonalnym
spojrzeniem patrzył na pozostałych, całkowicie ignorując uwieszoną u jego boku
córkę.
Ale przemierzając długie korytarze nawet Darrel, który z rozbawieniem
przyglądał się emocjom grupy z czasem też uległ nastrojowi podziemnych
katakumb. Emilia zauważyła że czasami patrzy się na edmońskie szkielety, umarłe
najprawdopodobniej setki lat przed jego przyjściem na świat, z tęsknotą i bólem
w oczach. Dziewczyna z łatwością mogła odgadnąć o czym on myśli. Ci wszyscy
dawno zmarli edmonowie żyli wśród swoich towarzyszy, i umarli
najprawdopodobniej wśród swych pobratymców. Tylko on umrze osamotniony ze
świadomością że wraz z jego śmiercią umrze też jego rasa.
Oczywiście Emilia nawet przez moment nie zamyślała się na
dłużej-miejsca takie jak to były bardzo niebezpieczne, więc dziewczyna
ostrożnie lustrowała każdy kąt i zakamarek tuneli wypatrując zagrożenia, ale
pomimo niedostrzegania niczego niepokojącego dziewczyna ciągle miała wrażenie
że ktoś ją obserwuje. Nie podobała jej się też decyzja zejścia tutaj lorda ale
nie kwestionowała jego decyzji, przynajmniej na głos. Wiedziała że jej pan nie
jest lekkomyślny, tak więc jego pobyt tutaj na pewno miał jakieś ważniejsze
powody. Na wszelki wypadek kazała jednak strażnikom (którzy pozostali przy
wozach) natychmiastowe zejście do podziemi w razie gdyby nie wrócili w
przeciągu paru godzin. Jeśli jej się za to dostanie, ma to gdzieś. Przynajmniej
będzie pewna że jeśli ona zawiedzie, lord będzie bezpieczny.
Po jakichś dwudziestu minutach krążenia po labiryntach z
poddenerwowanym Loganem na czele w końcu znaleźli coś co wyróżniało się poza
zakurzone tunele grobowe. Były to drewniane wrota wypełniające całą przestrzeń
pomiędzy sklepieniem a podłogą. Na wrotach pełno było wymalowanych czaszek,
wrzeszczących w bólu twarzy i różnych realistycznie ilustrowanych sposobów
śmierci. Wrota ewidentnie wyrażały jasny komunikat „Nie wchodzić!”.
-Super-skwitował to Darrel z kwaśnym uśmiechem na
twarzy-wchodźcie pierwsi, ja sobie tutaj poczekam.
-Takie wrota były tylko w starożytnych cywilizacjach-wyjaśnił architekt zamurowanym z wrażenia (bynajmniej nie pozytywnego) członkom wyprawy-podobno tam składało się ciała tych, którzy zmarli w cierpieniu, tak żeby odizolować ich niespokojne dusze od tych zwykłych umarłych, złożonych tutaj.
-Takie wrota były tylko w starożytnych cywilizacjach-wyjaśnił architekt zamurowanym z wrażenia (bynajmniej nie pozytywnego) członkom wyprawy-podobno tam składało się ciała tych, którzy zmarli w cierpieniu, tak żeby odizolować ich niespokojne dusze od tych zwykłych umarłych, złożonych tutaj.
-Już nie mieliśmy gdzie przyjść-zaszlochała Claudia.
-Idziesz pierwszy-oznajmił lord Wirgard Loganowi.
-Czemu?-wyjąkał Logan.
Emilia westchnęła głośno i trzepnęła go w głowę.
-Jak lord coś mówi, to lord coś mówi. Rusz się- Popchnęła
chłopaka w stronę drzwi.
Emilię strasznie denerwowali ludzie którzy zamiast od razu
posłuchać polecenia i wsiąść się w garść, wolą
ględzić bez sensu.
Logan przełknął ślinę i podszedł do ogromnych wrót.
Wyciągnął rękę tak, jakby chciał je popchnąć ale po krótkiej chwili ją cofnął
-Eee…a może jednak ktoś mnie zastąpi ?-wyjąkał.
-Rusz się !
-Dobra, już dobra-Chłopak popchnął wrota. Ciszę przeszył
ostry skrzyp otwieranego portalu, i oczom całej wyprawy ukazał się dość
niecodzienny widok :
Dziwna, zielonawa mgła o mdłym zapachu wypełniała komnatę. Sufit
był tak wysoko, że ginął w mroku grobowca, zaś okrągły środek komnaty był
całkowicie pusty, nie licząc stołu położonego na środku owego placu. Jednak nie
to przykuwało uwagę zebranych, a ściany w których były wtopione czaszki przed
wiekami zmarłych edmonów.
Przez środek placu przebiegł ogromny szczur i zniknął w
jednej ze szczelin w ścianie.
Emilia usłyszała jak Darrel cicho klnie.
-Mariusz-wyjaśnił rozżalonym tonem.
Chyba zapomniał o swoim zwierzątku które prawdopodobnie
wciąż siedzi porzucone w klatce na tyle pozostawionego przez nich powozu. Emilia
miała nadzieję, że ktoś go w tym czasie ukradnie, choć na to nie miała co
liczyć. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby tak brzydkiego szczura.
-Dlaczego tu jest tyle czaszek ? I czemu tu tak cuchnie ?-lady
Claudia w końcu odczepiła się od ramienia zniecierpliwionego ojca, gdyż ten
postanowił głębiej zbadać papiery porozrzucane na kamiennym stole.
-Bo to grobowiec ?-Zasugerował Darrel.
-Nie ciebie się pytam-wysyczała w jego stronę.
-Patrzcie-oznajmił radośnie Kwas, przerywając im
konwersację-tam na górze są balkony.
-Kto buduje balkony w grobowcu ?
-Wiedziałem-powiedział z satysfakcją Wirgard, prostując się
znad papierów-to nie jest grobowiec, tylko
miejsce spotkań Rhuji Taskan. Doradco, pozwól tu na chwilkę.
Darrel uniósł brwi i podszedł do Wirgarda, po czym oboje
zaczęli rozmawiać przyciszonym tonem. Widocznie w tych papierach znajdowało się
coś, co bardzo ucieszyło lorda, inaczej nie mówiłby do Darrela tak uprzejmym
tonem głosu. Pani kapitan pomyślała też, że gorszego miejsca na spotkania
członkowie tej organizacji nie mogli sobie wybrać. I jak oni w ogóle są w
stanie rozmawiać, kiedy przez cały czas obserwują ich czaszki wtopione w ścianę
budynku ? I ten…zapach.
Logan jednak powiedział coś, co sprawiło że wszyscy zamilkli
raptownie
-Tu jest jakieś inne wyjście.
Cała grupa popatrzyła na niego zdumiona.
Zbrojmistrz odchrząknął i kontynuował :
-Droga tutaj jest za długa jak na miejsce spotkań takiej
grupy, poza tym wejście było zawalone przynajmniej od pięciu lat. Nie ma tu
kurzu, ani brudu a ryciny na ścianach są
obłe a nie byłyby takie gdyby nie były wystawione na wiatr. Tu jest jakieś inne
wyjście.-zakończył pewnym siebie tonem i popatrzył na całą grupę.
Claudia westchnęła teatralnie
-To znaczy że męczyłam się przy tym gruzie, kiedy mogliśmy
tu wejść innym wejściem ?
Emilia się wściekła, bo Claudia nie ruszyła nawet jednego
kamyczka i chciała jej to wypomnieć, gdy przerwał im stanowczy ton lorda
rozkazujący im odnalezienie tych drzwi. Emilia westchnęła ciężko i podniosła
się z miejsca, po czym podeszła do Darrela który z uważną miną studiował
papiery na stole. Emilia miała wrażenie, że to co jest zawarte w tych papierach
jest przeznaczone wyłącznie dla oczu skrytobójcy i lorda, więc nawet nie
zaglądała mu przez ramię. Podejrzewała tylko, że były to raporty ostatnich
działań Rhuji w Langwederii.
-Darrel-zaczęła- może sprawdziłbyś na tych balkonach ?
Darrel oderwał wzrok od papierów i podążył za wzrokiem
Emilii.
-Pani kapitan nie chce się samej wchodzić po schodach
?-Spytał z rozbawieniem, czym do reszty zdenerwował już podirytowaną Emilię.
-Schody są zawalone- Nie cierpiała, kiedy ktoś zarzucał jej
lenistwo.
-Dobrze, już dobrze-Skrytobójca oderwał się od papierów i
rzucił okiem na balkony, po czym zmrużył oczy ze skupieniem przyglądając się
ciemnościom grobowcowym.
-Czy mi się wydaje, czy…?
-Co ?-odwróciła się, ale niczego nie dostrzegła w
nieprzeniknionym mroku.
-Nic-potrząsnął głową tak, jakby próbował przegnać z niej
niepotrzebne myśli-chyba mam jakieś omamy. Wydawało mi się, że widziałem…zresztą
nieważne. A tak w ogóle, to gdzie jest
Logan ?
W tym samym czasie spod stołu wynurzyła się głowa
architekta, czym Emilię o prawie zawał serca.
-Jestem tutaj-oznajmił jak gdyby nigdy nic-ten stół ma
bardzo ładne…eee…wzorki.
-I dlatego pod nim siedzisz ?-Emilia uniosła brwi, zaś
Darrel wzruszył ramionami tak, jakby wystająca spod stołu głowa architekta nie
robiła na nim najmniejszego wrażenia i znów
zanurzył się w lekturze.
-Tak..yyy…to znaczy nie..ja po prostu…hmm…
-On się boi pająków-powiedział Kwas, na którego głowie
siedział wyjątkowo tłusty i wielki osobnik.
-Kwas, na bogów, co ty masz na głowie ?-Emilia odskoczyła do
tyłu trzymając się od maga z daleka.
Logan wytrzeszczył oczy na ten widok.
-To ja ten…no…wybaczcie mi!-I z powrotem schował się pod
stołem.
-Zakumplowałem się z nim-oznajmił radośnie Kwas-wydawał się
opuszczony, więc go przygarnąłem !
-Kwas odstaw go na miejsce-pani kapitan siliła się na
spokój. Nagle przypomniało jej się, że Kwas nie przepadał za pająkami równie
mocno co Emilia za szczurami, zaś Logan nigdy nie zachowywał by się tak
dziecinnie żeby siedzieć pod stołem jak przerażone dziecko, zwłaszcza że
insekty były w kraju Logana na porządku dziennymi i dawno powinien się do nich
przyzwyczaić.
Nagle coś ją tknęło. Emilia uświadomiła sobie, że nikt nie
wypełnił rozkazu lorda Husa (nawet ona!) a tego nie słyszała od czasu
ostatniego polecenia. Nie zauważyła też nigdzie strażników lorda, choć ci
którzy z nimi przyszli mieli pilnować drzwi przez które weszli. Dziewczyna
wyprostowała się, i złapała za rękojeść miecza, po czym podniosła wzrok powoli,
do góry.
Na brzegu balkonu stał mężczyzna w fioletowej szacie, w
otoczeniu podobnie ubranych osobników. Każdy z nich miał wyjętą broń, zaś na
ich pelerynach było wielkie, złote oko-symbol Rhuji Taskan. Ich przywódca
przykładał sztylet do gardła wyjątkowo wściekłego lorda. Pod ich nogami leżały trupy
dwóch strażników Wirgarda, zaś lady Claudia z zatkanymi ustami i zakleszczonymi
rękoma wpatrywała się bezradnie w ludzi na dole.
-Darrel-zaczęła przerażona. Nie bała się bynajmniej o
siebie, ale o jej pracodawcę. Jak zahipnotyzowana przyglądała się sztyletowi
wbijającymi się lekko w gardło lorda.
Darrel leniwie uniósł wzrok znad pism które czytał i
popatrzył zdumiony na Emilię .
-Co się stał..
-Brudne wszy!-Wrzasnął mężczyzna u góry. Jego donośny głos
na dobre wybudził pozostałych członków wyprawy z tego dziwnego transu w którym
się znajdowali. Skrytobójca zaklął cicho, zaś Kwas z piskiem strącił z siebie
tłustego pająka.
-Jak śmiecie się tu pokazywać ?-Ich przywódca był niezwykle
rozeźlony-jak macie czelność wchodzić tutaj ?!
-Spokojnie-powiedziała Emilia dyplomatycznym tonem. Miała
wrażenie, że jeśli powie coś nie tak zabiją lorda-nie mieliśmy pojęcia o tym,
że to wasza siedziba…
Mężczyzna zaśmiał się śmiechem szaleńca.
-Obserwowaliśmy was od waszego wejścia do podziemi.
Doskonale wiemy po co tutaj przyszliście, bezbożnicy. I kim…-splunął w stronę
Darrela-… jesteście. Taskam !-Krzyknął w stronę swoich podwładnych- Złapać ich
! Złapać niewiernych! Nikt nie ma prawa opuścić tej komnaty !
Emilia sparowała pierwszy cios mieczem, zaś pozostali
członkowie otoczyli ich ze wszystkich stron i zaczęli napierać. Darrel walczył
swoimi dwoma sztyletami, zaś Kwas przewracał atakujących jakimiś zaklęciami.
Jednak zdawała sobie sprawę że cały ich wysiłek był na nic –atakujących było
zwyczajnie za wielu, a zielonkawa mgła, w której Emilia odnalazła przyczynę ich
otępienia skutecznie tłumiła im zmysły. W pewnym momencie któryś z zakonników
Rhuji prawie przepołowił by ją na pół, gdyby nie Logan który pojawił się w ostatnim
momencie, wypełzając spod stołu i zablokował cios. Emilia odwróciła się, ale w
następnej chwili straciła przytomność od uderzenia młotem, a ostatnie co
zobaczyła to złocisty promień uderzający w Logana.
W następnej chwili na
miejscy chłopaka stał duży, wytrzeszczający oczy, żółty pies.
----------------------
Cóż, bardzo krótki rozdział (z góry przepraszam!), z którego w ogóle nie jestem zadowolona, ale nie chce mi się go poprawiać :) Piszę jak chcę i kiedy chcę, więc systematyczność nie jest moją mocą stroną-w sumie i tak traktuję tego bloga jak zapasowy dysk na moje wypociny a nie jestem nastawiona na karierę blogową :D Co ma być, to będzie ;)