tag:blogger.com,1999:blog-23362165309035051182024-03-18T20:56:31.920-07:00Deadly ShadowsAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/00040225339944338908noreply@blogger.comBlogger7125tag:blogger.com,1999:blog-2336216530903505118.post-46828925396324239142014-04-22T06:47:00.002-07:002014-04-22T06:47:31.507-07:00Rozdział V. Mgła.<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoAin2-CI2gfy1G8hKsN6xLMuuBD4FlbzwirH99LWE0kP_5HjGsE9rRNkNq3KsXxokIUe5l4pXRJwqiBQIcjkei5xmQc77fXqBpF9MkIj1FGJ5r6VoVTnG2bGHnhhUUW1r8b-kBSdHKcY/s1600/Marigny_church_in_ruins.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoAin2-CI2gfy1G8hKsN6xLMuuBD4FlbzwirH99LWE0kP_5HjGsE9rRNkNq3KsXxokIUe5l4pXRJwqiBQIcjkei5xmQc77fXqBpF9MkIj1FGJ5r6VoVTnG2bGHnhhUUW1r8b-kBSdHKcY/s1600/Marigny_church_in_ruins.jpg" height="246" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ruiny</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Stary i doszczętnie zniszczony edmoński klasztor położony na
brzegu Gotham był najprawdopodobniej najbardziej zawaloną większą budowlą w tym
mieście. Mimo to lordowi Wirgardowi nie przeszkadzało wydać rozkazu do
grzebania właśnie tam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia odrzuciła jakąś większą cegłę na bok i spojrzała ze
złością na Kwasa który spacerował po świątyni nucąc jakąś piosenkę , i całkowicie
ignorując pracę innych.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas, czy mógłbyś wreszcie nam pomóc ?-wysapała Emilia
opierając się o zakurzoną ścianę. Była wykończona, mimo że najprawdopodobniej
była najsilniejszą osobą z tej grupy. Claudia nie ruszyła nawet kamyczka, a
Logan obserwował stare plany świątynne które znalazł w pobliskim pomieszczeniu.
Na dodatek Darrel od razu po przyjeździe do miasta gdzieś zniknął, zostawiając
na jej głowie cały bałagan. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-No w końcu ktoś mnie poprosił-oznajmił Kwas i wyprostował
palce w lewej i prawej ręce. Pani kapitan przemilczała tę uwagę, i szybko
usunęła się z pola rażenia. Widziała kiedyś magię Kwasa w akcji i była świadoma
tego, że alchemik dość często mylił zaklęcia i przy okazji rozwalał wszystko
wokół dlatego też, dla własnego bezpieczeństwa, stanęła pod ścianą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kwas zamachnął się swoją pomarszczoną ręką, i nagły rumor towarzyszący
odsuwającym się cegłom niemal całkowicie ogłuszył Emilię . Czar Kwasa (na
szczęście tym razem się nie pomylił) odsunął większość gruzu na boki,
odgrzebując drzwi które mieli wydostać spod cegieł. Stary alchemik wytrzepał
ręce o przykrótką tunikę i z radosną miną odsunął się od utworzonego w ten
sposób przejścia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-O, drzwi- zauważyła niezbyt bystrze Claudia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie spodziewałem się tego-potwierdził Kwas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia sama się zastanawiała jak ona z nimi wytrzymuje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Może powinniśmy iść poszukać reszty ?-Zapytał zbrojmistrz,
odrywając oczy od zakurzonych zwojów-zwłaszcza pana doradcę i lorda ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ja jestem tutaj-usłyszeli gdzieś nad swoimi głowami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia poderwała głowę i zobaczyła Darrela siedzącego na
jakiejś belce przy suficie z nogami zwieszonymi luźno ku dołowi. Uśmiechał się
krzywo, ale ten uśmiech nie obejmował jego oczu, które w jakiś sposób wydawały
się jej dziwnie odległe, bynajmniej nie z powodu dystansu dzielącego ją od niego.
Chciała się go zapytać o wiele rzeczy, ale w jakiś sposób jej umysł zdecydował
za nią, i wybrał tę najgłupszą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dlaczego wciąż łazisz po belkach ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel zaśmiał się i zeskoczył na ziemię. Gdyby Emilia
skoczyła z takiej wysokości, połamałaby sobie nogi ale temu knypkowi
najwyraźniej taka odległość w ogóle nie przeszkadzała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Bo lubię-prostolinijność tej odpowiedzi zirytowała Emilię,
ale postanowiła się nie odgryzać-Gdzie Wirgard ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W tym samym momencie świątynne drzwi otworzyły się z głośnym
skrzypieniem i do środka wmaszerował Wirgard w otoczeniu trzech strażników.
Rzucił przelotne spojrzenie na drzwi i popatrzył na nich zniecierpliwiony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Rusz się-warknął i machnął w stronę drewnianych drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia szybko wypełniła rozkaz lorda, podchodząc pierwsza do
drzwi i otwierając je. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Prócz kamiennych, spiralnych schodów prowadzących bardzo
głęboko w dół nie było w tym pomieszczeniu nic innego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Co tam jest, co tam jest ?-Kwas wychylił się zza ramienia
dziewczyny, obserwując z ciekawością kamieniste schody.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Katakumby-wyszeptał Logan, stając tuż za panią kapitan.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Błe-jęknęła lady Claudia-znaczy się trupy, ciemność i
podziemie ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-I pająki-dopowiedział Darrel-nie zapomnij o pająkach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Lord Wirgard kazał Loganowi iść pierwszemu, jako iż on miał
mapę. Większość z niej i tak była zatarta lub spalona, ale ostały się na niej
jakieś skrawki tunelów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To największa podziemna budowla jaką kiedykolwiek
widziałem-szepnął z podziwem Logan- ma przynajmniej kilkanaście kilometrów
średnicy. Nie miałem pojęcia że w Langwederii w ogóle są takie podziemia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz coś o tym miejscu, doradco ?-Lord Wirgard był
niezadowolony. On chyba też nie miał pojęcia o tym pomieszczeniu. Emilia
wiedziała że ważni ludzie nie lubią być niedoinformowani.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wiedziałem że są tutaj podziemne grobowce-powiedział
Darrel-to tutaj zawsze grzebano zmarłych. Ale…-pomimo mroku, Emilia zauważyła
ze Darrel spojrzał na Logana-…ludność mieszkająca w Gotham uważała że zmarłych
nie powinno się odwiedzać. Tylko kapłani mieli do tego prawo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-I rozbudowywali te pomieszczenia sami ?-Logan był
zachwycony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Przebywanie z martwymi przynosi śmierć-stwierdził Darrel
ponuro, i już nikt z nim nie polemizował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W końcu stanęli na równej ziemi. Kwas pstryknął palcami,
zapalił magiczne światełko które ledwo oświetlało pogrążone w mroku korytarze
od razu oświetlając trupią czaszkę patrzącą na nich z niszy grobowej. Lady
Claudia pisnęła i złapała ojca za ramię, wpychając się między niego a niezadowolonych
strażników.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Boję się-pisnęła, ale ojciec ją zignorował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Idziemy ?-Spytał znudzonym głosem Darrel i machnął na
korytarze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dla ciebie to łatwe, bo widzisz w ciemności-rozzłościła się
Emilia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jak to ?-Logan popatrzył na nich zaciekawiony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Cicho- warknął Wirgard-Prowadź-zwrócił się do architekta,
który przełknął ślinę i z niezachwyconą miną ruszył do przodu. Widocznie ciekawość
ruin, a strach przed nimi to dwie różne sprawy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Szkielety, mumie i zasuszone zwłoki były wszędzie, i każde z
nich wyglądało tak jakby bacznie ich obserwowało. U niektórych zachowały się
nawet oczy które śledziły ich ze swych komor grobowych. Na dodatek całe
katakumby wyglądały jak ogromny labirynt zrobiony tylko po to, by wciągnąć
nieostrożnych ludzi i nigdy ich już nie wypuścić. Emilia czuła nieprzyjemne
ciarki na plecach, i miała wrażenie że coś na nią patrzy. Wszechobecna ciemność
i mały zasięg światła też robiło swoje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Też czujecie się obserwowani ?-wyszeptał cicho Kwas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas, umarli to umarli-powiedziała do niego uspokajającym
tonem Emilia, mimo że sama była przerażona-oni już nie ożyją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba że jakiś nekromanta tu był-oznajmił wesołym tonem
Darrel-wiecie że zwłoki ożywione przez nekromantów mają dziwną właściwość wstawania,
nawet lata po zakończeniu zaklęcia ? Taki efekt uboczny czarów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel najwidoczniej świetnie się bawił strasząc
pozostałych, ale innym nie było do śmiechu. Tylko lord Wirgard miał taką minę
jakby niewiele go obchodziło całe to zamieszanie i z protekcjonalnym
spojrzeniem patrzył na pozostałych, całkowicie ignorując uwieszoną u jego boku
córkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ale przemierzając długie korytarze nawet Darrel, który z rozbawieniem
przyglądał się emocjom grupy z czasem też uległ nastrojowi podziemnych
katakumb. Emilia zauważyła że czasami patrzy się na edmońskie szkielety, umarłe
najprawdopodobniej setki lat przed jego przyjściem na świat, z tęsknotą i bólem
w oczach. Dziewczyna z łatwością mogła odgadnąć o czym on myśli. Ci wszyscy
dawno zmarli edmonowie żyli wśród swoich towarzyszy, i umarli
najprawdopodobniej wśród swych pobratymców. Tylko on umrze osamotniony ze
świadomością że wraz z jego śmiercią umrze też jego rasa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Oczywiście Emilia nawet przez moment nie zamyślała się na
dłużej-miejsca takie jak to były bardzo niebezpieczne, więc dziewczyna
ostrożnie lustrowała każdy kąt i zakamarek tuneli wypatrując zagrożenia, ale
pomimo niedostrzegania niczego niepokojącego dziewczyna ciągle miała wrażenie
że ktoś ją obserwuje. Nie podobała jej się też decyzja zejścia tutaj lorda ale
nie kwestionowała jego decyzji, przynajmniej na głos. Wiedziała że jej pan nie
jest lekkomyślny, tak więc jego pobyt tutaj na pewno miał jakieś ważniejsze
powody. Na wszelki wypadek kazała jednak strażnikom (którzy pozostali przy
wozach) natychmiastowe zejście do podziemi w razie gdyby nie wrócili w
przeciągu paru godzin. Jeśli jej się za to dostanie, ma to gdzieś. Przynajmniej
będzie pewna że jeśli ona zawiedzie, lord będzie bezpieczny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po jakichś dwudziestu minutach krążenia po labiryntach z
poddenerwowanym Loganem na czele w końcu znaleźli coś co wyróżniało się poza
zakurzone tunele grobowe. Były to drewniane wrota wypełniające całą przestrzeń
pomiędzy sklepieniem a podłogą. Na wrotach pełno było wymalowanych czaszek,
wrzeszczących w bólu twarzy i różnych realistycznie ilustrowanych sposobów
śmierci. Wrota ewidentnie wyrażały jasny komunikat „Nie wchodzić!”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Super-skwitował to Darrel z kwaśnym uśmiechem na
twarzy-wchodźcie pierwsi, ja sobie tutaj poczekam.<br clear="all" style="page-break-before: always;" />
-Takie wrota były tylko w starożytnych cywilizacjach-wyjaśnił architekt
zamurowanym z wrażenia (bynajmniej nie pozytywnego) członkom wyprawy-podobno
tam składało się ciała tych, którzy zmarli w cierpieniu, tak żeby odizolować
ich niespokojne dusze od tych zwykłych umarłych, złożonych tutaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Już nie mieliśmy gdzie przyjść-zaszlochała Claudia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Idziesz pierwszy-oznajmił lord Wirgard Loganowi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czemu?-wyjąkał Logan.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia westchnęła głośno i trzepnęła go w głowę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jak lord coś mówi, to lord coś mówi. Rusz się- Popchnęła
chłopaka w stronę drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilię strasznie denerwowali ludzie którzy zamiast od razu
posłuchać polecenia i wsiąść się w garść, wolą
ględzić bez sensu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Logan przełknął ślinę i podszedł do ogromnych wrót.
Wyciągnął rękę tak, jakby chciał je popchnąć ale po krótkiej chwili ją cofnął<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Eee…a może jednak ktoś mnie zastąpi ?-wyjąkał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Rusz się !<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra, już dobra-Chłopak popchnął wrota. Ciszę przeszył
ostry skrzyp otwieranego portalu, i oczom całej wyprawy ukazał się dość
niecodzienny widok :<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dziwna, zielonawa mgła o mdłym zapachu wypełniała komnatę. Sufit
był tak wysoko, że ginął w mroku grobowca, zaś okrągły środek komnaty był
całkowicie pusty, nie licząc stołu położonego na środku owego placu. Jednak nie
to przykuwało uwagę zebranych, a ściany w których były wtopione czaszki przed
wiekami zmarłych edmonów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przez środek placu przebiegł ogromny szczur i zniknął w
jednej ze szczelin w ścianie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia usłyszała jak Darrel cicho klnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Mariusz-wyjaśnił rozżalonym tonem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chyba zapomniał o swoim zwierzątku które prawdopodobnie
wciąż siedzi porzucone w klatce na tyle pozostawionego przez nich powozu. Emilia
miała nadzieję, że ktoś go w tym czasie ukradnie, choć na to nie miała co
liczyć. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby tak brzydkiego szczura.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dlaczego tu jest tyle czaszek ? I czemu tu tak cuchnie ?-lady
Claudia w końcu odczepiła się od ramienia zniecierpliwionego ojca, gdyż ten
postanowił głębiej zbadać papiery porozrzucane na kamiennym stole.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Bo to grobowiec ?-Zasugerował Darrel.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie ciebie się pytam-wysyczała w jego stronę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Patrzcie-oznajmił radośnie Kwas, przerywając im
konwersację-tam na górze są balkony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kto buduje balkony w grobowcu ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wiedziałem-powiedział z satysfakcją Wirgard, prostując się
znad papierów-to nie jest grobowiec, tylko
miejsce spotkań Rhuji Taskan. Doradco, pozwól tu na chwilkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel uniósł brwi i podszedł do Wirgarda, po czym oboje
zaczęli rozmawiać przyciszonym tonem. Widocznie w tych papierach znajdowało się
coś, co bardzo ucieszyło lorda, inaczej nie mówiłby do Darrela tak uprzejmym
tonem głosu. Pani kapitan pomyślała też, że gorszego miejsca na spotkania
członkowie tej organizacji nie mogli sobie wybrać. I jak oni w ogóle są w
stanie rozmawiać, kiedy przez cały czas obserwują ich czaszki wtopione w ścianę
budynku ? I ten…zapach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Logan jednak powiedział coś, co sprawiło że wszyscy zamilkli
raptownie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Tu jest jakieś inne wyjście.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Cała grupa popatrzyła na niego zdumiona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zbrojmistrz odchrząknął i kontynuował :<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Droga tutaj jest za długa jak na miejsce spotkań takiej
grupy, poza tym wejście było zawalone przynajmniej od pięciu lat. Nie ma tu
kurzu, ani brudu a ryciny na ścianach są
obłe a nie byłyby takie gdyby nie były wystawione na wiatr. Tu jest jakieś inne
wyjście.-zakończył pewnym siebie tonem i popatrzył na całą grupę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Claudia westchnęła teatralnie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To znaczy że męczyłam się przy tym gruzie, kiedy mogliśmy
tu wejść innym wejściem ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia się wściekła, bo Claudia nie ruszyła nawet jednego
kamyczka i chciała jej to wypomnieć, gdy przerwał im stanowczy ton lorda
rozkazujący im odnalezienie tych drzwi. Emilia westchnęła ciężko i podniosła
się z miejsca, po czym podeszła do Darrela który z uważną miną studiował
papiery na stole. Emilia miała wrażenie, że to co jest zawarte w tych papierach
jest przeznaczone wyłącznie dla oczu skrytobójcy i lorda, więc nawet nie
zaglądała mu przez ramię. Podejrzewała tylko, że były to raporty ostatnich
działań Rhuji w Langwederii.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Darrel-zaczęła- może sprawdziłbyś na tych balkonach ? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel oderwał wzrok od papierów i podążył za wzrokiem
Emilii. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Pani kapitan nie chce się samej wchodzić po schodach
?-Spytał z rozbawieniem, czym do reszty zdenerwował już podirytowaną Emilię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Schody są zawalone- Nie cierpiała, kiedy ktoś zarzucał jej
lenistwo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dobrze, już dobrze-Skrytobójca oderwał się od papierów i
rzucił okiem na balkony, po czym zmrużył oczy ze skupieniem przyglądając się
ciemnościom grobowcowym.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
-Czy mi się wydaje, czy…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Co ?-odwróciła się, ale niczego nie dostrzegła w
nieprzeniknionym mroku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nic-potrząsnął głową tak, jakby próbował przegnać z niej
niepotrzebne myśli-chyba mam jakieś omamy. Wydawało mi się, że widziałem…zresztą
nieważne. A tak w ogóle, to gdzie jest
Logan ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W tym samym czasie spod stołu wynurzyła się głowa
architekta, czym Emilię o prawie zawał serca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jestem tutaj-oznajmił jak gdyby nigdy nic-ten stół ma
bardzo ładne…eee…wzorki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-I dlatego pod nim siedzisz ?-Emilia uniosła brwi, zaś
Darrel wzruszył ramionami tak, jakby wystająca spod stołu głowa architekta nie
robiła na nim najmniejszego wrażenia i znów
zanurzył się w lekturze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Tak..yyy…to znaczy nie..ja po prostu…hmm…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-On się boi pająków-powiedział Kwas, na którego głowie
siedział wyjątkowo tłusty i wielki osobnik.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas, na bogów, co ty masz na głowie ?-Emilia odskoczyła do
tyłu trzymając się od maga z daleka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Logan wytrzeszczył oczy na ten widok.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To ja ten…no…wybaczcie mi!-I z powrotem schował się pod
stołem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Zakumplowałem się z nim-oznajmił radośnie Kwas-wydawał się
opuszczony, więc go przygarnąłem !<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas odstaw go na miejsce-pani kapitan siliła się na
spokój. Nagle przypomniało jej się, że Kwas nie przepadał za pająkami równie
mocno co Emilia za szczurami, zaś Logan nigdy nie zachowywał by się tak
dziecinnie żeby siedzieć pod stołem jak przerażone dziecko, zwłaszcza że
insekty były w kraju Logana na porządku dziennymi i dawno powinien się do nich
przyzwyczaić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nagle coś ją tknęło. Emilia uświadomiła sobie, że nikt nie
wypełnił rozkazu lorda Husa (nawet ona!) a tego nie słyszała od czasu
ostatniego polecenia. Nie zauważyła też nigdzie strażników lorda, choć ci
którzy z nimi przyszli mieli pilnować drzwi przez które weszli. Dziewczyna
wyprostowała się, i złapała za rękojeść miecza, po czym podniosła wzrok powoli,
do góry.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Na brzegu balkonu stał mężczyzna w fioletowej szacie, w
otoczeniu podobnie ubranych osobników. Każdy z nich miał wyjętą broń, zaś na
ich pelerynach było wielkie, złote oko-symbol Rhuji Taskan. Ich przywódca
przykładał sztylet do gardła wyjątkowo wściekłego lorda. Pod ich nogami leżały trupy
dwóch strażników Wirgarda, zaś lady Claudia z zatkanymi ustami i zakleszczonymi
rękoma wpatrywała się bezradnie w ludzi na dole.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Darrel-zaczęła przerażona. Nie bała się bynajmniej o
siebie, ale o jej pracodawcę. Jak zahipnotyzowana przyglądała się sztyletowi
wbijającymi się lekko w gardło lorda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel leniwie uniósł wzrok znad pism które czytał i
popatrzył zdumiony na Emilię .<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Co się stał..<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Brudne wszy!-Wrzasnął mężczyzna u góry. Jego donośny głos
na dobre wybudził pozostałych członków wyprawy z tego dziwnego transu w którym
się znajdowali. Skrytobójca zaklął cicho, zaś Kwas z piskiem strącił z siebie
tłustego pająka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jak śmiecie się tu pokazywać ?-Ich przywódca był niezwykle
rozeźlony-jak macie czelność wchodzić tutaj ?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Spokojnie-powiedziała Emilia dyplomatycznym tonem. Miała
wrażenie, że jeśli powie coś nie tak zabiją lorda-nie mieliśmy pojęcia o tym,
że to wasza siedziba…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mężczyzna zaśmiał się śmiechem szaleńca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Obserwowaliśmy was od waszego wejścia do podziemi.
Doskonale wiemy po co tutaj przyszliście, bezbożnicy. I kim…-splunął w stronę
Darrela-… jesteście. Taskam !-Krzyknął w stronę swoich podwładnych- Złapać ich
! Złapać niewiernych! Nikt nie ma prawa opuścić tej komnaty !<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia sparowała pierwszy cios mieczem, zaś pozostali
członkowie otoczyli ich ze wszystkich stron i zaczęli napierać. Darrel walczył
swoimi dwoma sztyletami, zaś Kwas przewracał atakujących jakimiś zaklęciami.
Jednak zdawała sobie sprawę że cały ich wysiłek był na nic –atakujących było
zwyczajnie za wielu, a zielonkawa mgła, w której Emilia odnalazła przyczynę ich
otępienia skutecznie tłumiła im zmysły. W pewnym momencie któryś z zakonników
Rhuji prawie przepołowił by ją na pół, gdyby nie Logan który pojawił się w ostatnim
momencie, wypełzając spod stołu i zablokował cios. Emilia odwróciła się, ale w
następnej chwili straciła przytomność od uderzenia młotem, a ostatnie co
zobaczyła to złocisty promień uderzający w Logana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
W następnej chwili na
miejscy chłopaka stał duży, wytrzeszczający oczy, żółty pies.</div>
<div class="MsoNormal">
----------------------</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Cóż, bardzo krótki rozdział (z góry przepraszam!), z którego w ogóle nie jestem zadowolona, ale nie chce mi się go poprawiać :) Piszę jak chcę i kiedy chcę, więc systematyczność nie jest moją mocą stroną-w sumie i tak traktuję tego bloga jak zapasowy dysk na moje wypociny a nie jestem nastawiona na karierę blogową :D Co ma być, to będzie ;)<o:p></o:p></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/00040225339944338908noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2336216530903505118.post-70749587568892631122014-03-01T13:12:00.000-08:002014-03-01T13:12:02.959-08:00Rozdział IV. Wspomnienia.<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC3XzG1MNLmER1RfTT9GzOG2yLZH50JljZ4-hh9vuDAeki_qp6foNt5owSqH6gYS53QTZUKsCAHAPhsf8qLmsQsQRjYqiCD0iKGEWG6xkC3Ebw2cIzvrcMBnP-6NTd2ci0ZOqGiF5zBwQ/s1600/Yellow_Butterfly_by_Krevee.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC3XzG1MNLmER1RfTT9GzOG2yLZH50JljZ4-hh9vuDAeki_qp6foNt5owSqH6gYS53QTZUKsCAHAPhsf8qLmsQsQRjYqiCD0iKGEWG6xkC3Ebw2cIzvrcMBnP-6NTd2ci0ZOqGiF5zBwQ/s1600/Yellow_Butterfly_by_Krevee.jpg" height="320" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ulotne dni</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="text-align: center;">Biegł z Soe i
Raissonem po łące kwitnących mleczy. Przyglądał im się roześmiany ludzki
strażnik, Tobias. Mały Darrel zna tylko trzech ludzi- sklepikarkę Klarę,
starego strażnika, Tobiasa i tego brązowowłosego, ładnie ubranego chłopca
któremu pomógł się schować gdy był w dużym lesie. Chłopiec łapie motylka i
wręcza go Soe. Jest ładny i żółty, trzepocze w jej ręce. Dziewczynka ładnie się
śmieje, i dziękuje mu. Darrel bardzo kocha Soe. Codziennie kłócą się z
Raissonem (kiedy Soe nie widzi) kto się z nią ożeni. Darrel zawsze przegrywa,
bo Raisson jest od niego silniejszy. Ale nie szybszy. Darrel cieszy się, bo wie
że on się lepiej od Raissona wspina, szybciej biega no i nikt go nigdy nie
znajduje, gdy się bawią w chowanego. Dlatego Darrel uważa, że ma duże szanse na
ślub z Soe, a Raisson nie, bo jest zbyt głupi. Ale Darrel lubi Raissona, a
Raisson lubi Darrela. Właśnie teraz cała trójka siada na brzegu łąki, pod domem
jakichś edmonów. Podchodzi do nich ten człowiek, Tobias.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Co tam, maluchy
?-Zagaduje, a Soe pokazuje mu swojego motylka. Zdążyła już go nazwać Cytrynek.
Cytrynek nagle ucieka, a mały Darrel ,szybciej od tego żółwia Raissona,
podskakuje i łapie znowu zwierzaczka przyjaciółki. Soe dziękuje Darrelowi. Ma
ładne oczy-nie mają takiego żółtego odcienia, jak oczy chłopca, są raczej w
barwie jasnego miodu. Ładne. Tobias mówi że widział, jak Darrel i Raisson biją
się za stodołą. To nieładnie, mówi. Jesteście przyjaciółmi, mówi. Darrela
śmieszą oczy człowieka. Są jasnoniebieskie, i mają zabawną czarną kulkę w
środku. U nich wszyscy mają pionowe kreski. Chłopiec zastanawia się, jak to
jest patrzeć przez takie kulki-pewnie świat jest cały wypukły jak się przez nie
patrzy. Darrel przekrzywia głowę, zafascynowany. Raisson oznajmia nagle że chce
wstąpić do wojska. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Będę duży i silny, i
nikt mnie nie pokona-mówi. Darrel chce mu przypomnieć, że jest wolny i głupi
jak osioł, i wszyscy go zostawią w tyle jak będzie biegł, ale wie że nie wolno
tak mówić, mama mu mówi że to niegrzeczne. W końcu wszyscy się żegnają, bo
Raissona babcia woła na obiad, a Soe wraca do domu wsadzić cytrynka w słoik.
Darrel biegnie do domu ładnymi, kamiennymi uliczkami miasta. Mieszkają na
obrzeżach, tam gdzie miasto graniczy z lasem bo tata Darrela jest myśliwym.
Mały Darrel wchodzi do domu i natychmiast porywa go i wiruje z nim jego ojciec.
<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Masz
siostrzyczkę-mówi radośnie i śmieje się. Chłopiec cieszy się razem z nim. Kocha
tatę, nawet bardziej niż mamę. Jest bardzo miły, dobry i łagodny i nigdy na
niego nie krzyczy. Iw końcu mama przestanie chodzić z tym wielkim, bablowatym
brzuchem i nie będzie ciągle narzekać na bolące plecy. „Idę powiedzieć cioci
Lottcie” mówi z zapałem mały Darrel i szybko z domu, zapomniawszy nawet
odwiedzić mamy. Biegnie przez środek miasta i zastanawia się, czy jego
siostrzyczka będzie ładniejsza od Soe. W końcu dochodzi do wniosku, że nie.
Nikt nigdy nie będzie ładniejszy od Soe. Nagle chłopiec wpada na Raissona i
oboje zderzają się głowami. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Mam siostrzyczkę-
mówi radośnie, a Raisson patrzy na niego z zazdrością. On ma samych braci i oni
ciągle każą mu coś robić. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Siostry są
głupie-oświadcza Raisson. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Nieprawda, po prostu
zazdrościsz-mówi z przekonaniem Darrel. W końcu oboje zaczynają znów bić się na placu i znów podchodzi do nich
strażnik, Tobias. Rozdziela ich i prawi kazania. Darrel nie lubi ich słuchać,
bardzo go nudzą. Przychodzi do nich Soe z Cytrynkiem w słoiku i patrzy
zaciekawiona. Tobias ciągle patrzy zły na Darrela i Raissona. Darrel czuje się
niewinny, przecież to wina tamtego że się kłócili. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Przez was zaniedbuję
posterunek-złości się człowiek, a Darrel i Raisson patrzą na siebie źli zza
ramienia strażnika-wiecie że teraz są niebezpieczne czasy, a nasze miasto jest
prawie całkiem otoczone lasem. Jeśli coś nas zaatakuje to nie będziemy
wcześniej go widzieć. Nie zakłócajcie porządku, rozumiecie ?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Chłopcy zgodnie kiwają
głowami, a Tobias śmieje się i klepie ich w plecy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Też się biłem, jak
byłem mały. Ale teraz jest niebezpiecznie, rozumiecie ? Zwłaszcza dla tego
miasta-podkreśla.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Darrel wie, że jest
źle. Tato od jakiegoś czasu codziennie chodzi poddenerwowany, siada na krześle
i martwi się. Mówi synkowi że ludzie zaczynają robić straszne rzeczy. „Ale król
nie będzie na to pozwalał” tłumaczy ciepło mamie i chłopcu. Tata jest patriotą,
i bardzo wierzy w króla „Król ukara tych złych ludzi, i będzie wszystko tak jak
dawniej” pociesza zmartwionego chłopca, a Darrel wierzy tacie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Tobias puszcza w końcu
chłopców, ale zamiast odchodzić prostuje się dziwnie. Cała trójka zauważa to,
co zauważył strażnik i zaczyna zauważać reszta mieszkańców a placu. Pojedynczy
jeździec wjeżdżający na plac.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-To jest
herold-tłumaczy im Tobias.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Herold staje na środku
placu. Wszyscy gromadzą się wokół niego, obserwując go ciekawie. Niektórzy
nawet wychodzą z domów, żeby posłuchać wieści. Za nim chłopiec widzi, jak wielu
ludzi w żelaznych zbrojach główną ulicą wchodzą do miasta równym rzędem. Nikt
się ich nie boi, wszyscy są zaciekawieni. Darrel postanawia uważnie słuchać,
żeby powiedzieć tacie co usłyszał, bo on siedzi i pilnuje mamy i jego
siostrzyczki.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Drogie miasto Gotham
!-Rozlega się donośny głos herolda-przybyliśmy do ciebie dziś z niezwykle
szczytną misją…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rozlegają się
pojedyncze szmery. Wszyscy zauważają że człowiek nie mówi do tłumu, ale mówi do miasta tak, jakby
miasto było osobą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-…naszą misją jest
odbudowa naturalnego stanu rzeczy. Widzisz, Gotham kiedyś twoje ulice były
chlubne. Kiedyś po twoich ulicach chadzały pięknie ubrane kobiety i bogato
ubrani mężczyźni. Kiedyś byłeś miastem chwały, aż twą chwałę ci zniszczono. Kto
ci ją zabrał ? Wszy. Brudne, stęchłe robactwo zza oceanu przybyło, odebrało
ludzkości to co było jego i zagarnęło dla siebie…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Szepty są coraz
silniejsze. Tobias prostuje się gwałtownie i patrzy zdumiony na herolda. Darrel
widzi, jak dorośli chcą coś powiedzieć, ale boją się armii i szepczą tylko coś
między sobą. Nieliczni strażnicy miejscy nie wiedzą jak zareagować. Na
chorągwiach powiewa królewska flaga, złoty jastrząb na brązowym tle.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-…przez te wszy
ludzkość podupadła. Zaczęły się bieda, nędza i ubóstwo. Przez podłe robactwo,
które zabrało im pracę, i tobie, Gotham życie. Owe robactwo, to pijawki
wyciągające z twojej kultury wszystko to, co najlepsze i zostawia ono nic prócz
ochłapów, którymi zadowolić się może biedna ludzkość. A Bogowie nie mieli w
zamiarze stworzyć tych insektów-powstały niezamierzenie, i rozprzestrzeniły się
zabierając nam ziemię…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Kłamca !-wrzeszczy
jakaś kobieta-jakby to była nasza wina, że jest
źle !<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rozległy się okrzyki
potwierdzające. Chłopiec powoli zaczyna rozumieć, że on i jego przyjaciele są
tym robactwem, o którym mówił ten człowiek. Nie podoba mu się to.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Herold wyciąga trąbę i
dmie w nią. Hałas jest tak ogromny, że chłopiec myśli że pękły mu uszy. Wszyscy
milkną, a człowiek przestaje dąć w róg i kontynuuje. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Darrel nie pamięta,
dlaczego stał tam i słuchał słów głosiciela. Przeklinał swoją dziecięcą głupotę
ale wiedział że czasu nie zmieni. Patrząc na zgliszcza miasta, przypomniał
sobie ostatnie słowa owego człowieka. Słowa, które rozpoczęły masakrę<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Niektóre choroby,
moje biedne Gotham, są nieuleczalne. Dlatego czasami jedyną drogą jest
oczyszczenie w ogniu. I śmierć. Na rozkaz miłościwego króla Castora Dobrego,
skazuję to miasto na oczyszczenie. Gotham, spłoń i odrodź się na nowo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W jednej chwili wszystko
zamarło, a potem niebo zostało zasnute gratem ognistych strzał padających na
domy. W tejże chwili żołnierze ruszyli na zdezorientowanych mieszczan, którzy
nagle zaczęli krzyczeć i uciekać,
przepychać się nawzajem i płakać. Żołnierze atakują ich, bezbronnych edmonów a
na ich twarzach nie ma niczego, prócz pogardy. Tobias staje przed dziećmi i
wyjmuje swój miecz, patrząc na idących w jego stronę żołnierzy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Stójcie-krzyczy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i> Soe zaczyna płakać. Darrel łapie ją za rękę.
Raissonowa odwaga gdzieś uciekła, i też stoi sparaliżowany ze strachu, patrząc
na idących ludzi. Ludzi z krwią jego znajomych i przyjaciół na srebrnych,
błyszczących mieczach. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Odsuń się od
nich-mówi jeden do Tobiasa-te szkodniki trzeba wyciąć w pień.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-To jeszcze
dzieci-warczy ich obrońca. Mieszczanie wrzeszczą, ale na próżno. I tak nic ich
nie uratuje. Chłopiec patrzy na okrwawione zwłoki krawcowej Frerry zsuwające
się do rzeki. Na gospodę którą zamykają ze wszystkich stron żołnierze, a potem
podpalają. Słucha wrzasków mordowanych ludzi. Płaczącej matki, trzymającej w
objęciach zwłoki córki. Matka pada pod ludzkimi mieczami.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Larwa muchy to ciągle
mucha-mówi z pogardą jeden z żołnierzy. Głos przytłumiony hełmem wydaje dziwny
metaliczny dźwięk-wyrośnie z niej taki sam pasożyt.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Strzały wystrzelone
przez żołnierzy lecą w ich stronę, ale Tobias biegnie przed dzieci i zasłania
je własnym ciałem. Darrel widział kiedyś igielniczkę mamy. Teraz Tobias wygląda
jak wielka igielniczka z ponabijanymi w nią strzałami<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Uciekajcie-szepcze i
osuwa się martwy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Darrel nie patrzy na
nic. Przecież ucieczka to jego specjalność. Więc łapie Soe za rękę i ucieka.
Raisson jest tuż za nim, ale nie nadąża. Soe ciągle się potyka. Żołnierze nie
są tak szybcy jak oni. W końcu przystają i wyciągają łuki. Mierzą celnie. Darrel
odwraca się i widzi to, a Raisson i Soe nie. Chłopiec nie myśli o niczym.
Krzyczy „na ziemię” i łapie dziewczynkę która była bliżej, po czym pada z nią
na ziemię. Raisson nigdy nie był szybki. Pada po jednej strzale, a w jego ciało
natychmiast przeszywają następne przyszpilając konającego chłopca do ściany
budynku. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Darrel nie ma czasu
pożegnać się z przyjacielem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Dwójka ocalałych
przetacza się za jakiś worek i cudem ucieka oprawcom, gdy na drodze żołnierzy
przewala się ściana stodoły, oddzielając dzieci od żołnierzy i zasięgu strzał
łuczników.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Idę do mamy-mówi
twardo Soe, pomimo płaczu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Darrel prosi,
przekonuje ją. Chce mu się płakać z powodu śmierci Raissona, ale wie że to nie
czas ani miejsce na płacz. Trzeba być twardym. Muszą uciekać. Czemu dziewczynka
jest taka uparta ? Nie zgadza się i gdy chłopiec mówi że zabierze ją do swojego
domu siłą, Soe ucieka. Zdążyła przebiec przez ulicę, zanim pojawiła się na niej
czwórka żołnierzy. Darrel nie może za nią iść, zobaczą go. W końcu rezygnuje i
z tego i biegnie w stronę swojego domu. Chłopiec wybiera ciemne i kręte
uliczki-zna je, a najeźdźcy nie, dzięki czemu dociera do myśliwskiej chatki
szybciej niż jakikolwiek żołnierz.<o:p></o:p></i></div>
<i><span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Wpada
do domu jak strzała. Wbiega do pokoju mamy. Cała trójka śpi, nawet się nie obudzili.
Nic dziwnego. Rzeź jeszcze nie doszła do ich domu, ale chłopiec słyszy odl</span></i><i>odległe odgłosy które
są coraz bliżej i bliżej jego domu.</i><br />
<div class="MsoNormal">
<i>-Tato, mamo
wstawajcie, szybko !-Tarmosi tatę za ciuchy. Ten podnosi wzrok i patrzy na syna
przelotnie. A potem prostuje się w mgnieniu oka słysząc coraz głośniejsze
hałasy. Matka też szybko się podnosi, biorąc niemowlę na ręce.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Co się dzieje ?-Pyta
matka. Wstaje i lekko kręci jej się w głowie, Darrel podtrzymuje ją. Ojciec
doskakuje do szafy i wyjmuje z niej miecz i sztylet. Miecz bierze sobie,
sztylet rzuca chłopcu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Jacyś źli ludzie
przyszli i zaatakowali nas-wyjaśnia chłopiec, biorąc broń. Umie walczyć, tata
go nauczył.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Barbarzyńcy ?-Pyta
ojciec i wchodzi do pokoju głównego. Chłopiec i żona idą za nim. Wygląda przez okno,
na ciemny las w oddali. Pewnie planuje ucieczkę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Nie, mieli królewskie
flagi, i herolda i w ogóle-tłumaczy chłopiec-proszę, uciekajmy !<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-My nie możemy, twoja
matka jest zbyt słaba-machnął mieczem na tylne wyjście z domu-ale ty możesz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Nie mogę was zostawić
!-chłopiec łapie tatę za frak-proszę, tato !<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Właśnie, Riuss-mówi
matka i patrzy błagalnie na ojca-uciekajcie beze mnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Nie-miękko zaprzecza
ojciec, po czym bierze małą córeczkę na ręce i wręcza chłopcu-uciekaj, synku.
Skręć w lewo i biegnij cały czas prosto.
Powinno tam być miasteczko, Cavensbury. Powiadom lorda Cavensbury. Jestem
pewien, że najeźdźcy to nie ludzie króla-pochodzi do półki, bierze sakiewkę z
pieniędzmi i wręcza chłopcu- To masz na drogę. Zabieraj się stąd.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Dlaczego nie chce słuchać
?!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Drzwi zostają wywalone
kopniakiem, mimo że nie były nawet zamknięte. Żołnierze wchodzą do mieszkania i
rzucają się na mężczyznę. Ojciec zabija jednego, powala drugiego. Idą następni,
ale robi coś przedziwnego- pada na kolana i ukrywa twarz w dłoniach, po czym
zaczyna do siebie gorączkowo szeptać i mówić w
przestrzeń, tak jakby z kimś rozmawiał. Chłopiec widzi że jego skóra
zaczyna się pokrywać szarymi łuskami.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Bogowie-szepcze
mama-zamienia się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-W co ?-Pyta Darrel,
trzymając mocno siostrę w objęciach.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ojciec łapie się za
głowę i zaczyna coraz głośniej wyć, jednocześnie chłopiec widzi jak paznokcie
ojca zamieniają się w szpony, a oczy nabierają krwistoczerwonej barwy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Dowiesz się w swoim
czasie. I nie szukaj tego lorda. Ojciec nie wierzył że król tak rozkazał, ale
ja tak. Ukryjcie się gdzieś. I więcej nikogo nie zabij. Przyrzeknij mi to.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Darrel kiwa głową.
Przyrzeka.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Matka otwiera im tylne
drzwi. Chłopiec słyszy jak ktoś krzyczy „podpalić dom” i widzi jak na ich dach
są wystrzeliwane ogniste strzały. „Wejdziemy tam razem” wrzeszczy ktoś znowu.
Pewnie wiedzą o śmierci swoich towarzyszy i nie chcą też się narazić, więc
wejdą gromadą. Wycie ojca przechodzi w zimny, lodowaty śmiech. Matka wypycha
chłopca za drzwi, a syn widzi jak za jej plecami do domu wbiegają ze zwierzęcym
krzykiem ludzie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Kocham cię. A ona ma
na imię Nianny.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Strzała przeszywa
szyję matki, a ona sama z głośnym stękiem pada na ziemię.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Chłopiec ucieka.<o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>***<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel stanął na środku zniszczonego rynku i rozejrzał się
wokoło. Fontanna przy której, wraz z Soe i Raissonem, bawili się w ganianego
była przewrócona i połamana, a odłamki z posągu kobiety trzymającej wazę, która
stała na środku fontanny, walała się po całym rynku. Darrel podszedł do głowy
posągu i podniósł ją. Spojrzał w jej wydłubane kamienne oczy i przypomniał
sobie że jej oczy od zawsze nie miały kamieni w środku. Ojciec kiedyś mu mówił,
że były one wyłożone opalami, ale pewnego dnia jakiś złodziej ukradł je,
pozostawiając marmurową kobietę oślepioną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
To właśnie na tym placu wszystko się zaczęło. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dzieci próbowali przeżyć. Nie udało im się. Nikomu się nie
udało. Był też pewien, że Soe też zginęła. Rozstali się, gdy dziewczynka
chciała wrócić po bliskich i pomimo próśb i płaczu Darrela, Soe uciekła do domu.
To był ostatni raz, kiedy widział swoją przyjaciółkę z dzieciństwa. Ale nie
miał złudzeń że przeżyła. Ludzie wszystkich wymordowali, bo zaraz po wjeździe
zamknęli bramy tak aby nikt nie uciekł z tego piekła. Szczerze powiedziawszy,
skrytobójca cieszył się że dziewczynka nie zginęła na jego oczach. Pamiętał w
jaką depresję wpadł, gdy w końcu udało mu się uciec i skrył się w starej
szopie. Mała Nianny często płakała, i pomimo że Darrel próbował znaleźć dla
niej mleko jak się tylko dało, dziecko ciągle było głodne. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel był jedyną osobą jaka przeżyła tę masakrę z tej
prostej przyczyny, iż jego ojciec był myśliwym
i kłusownikiem dzięki czemu mieszkał przy murze. Darrel był pewien, że
nikt inny nie wiedział o tym przejściu. Oczywiście, mógł powiedzieć o nim Soe,
ale w zamieszaniu nawet o tym nie pomyślał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mężczyzna tchnięty nagłym przeczuciem ruszył w kierunku
swojego starego domu. Z oddali słyszał
jak Kwas nuci wesoło, przechadzając się po uliczkach. Skrytobójca nie miał
pojęcia, gdzie są pozostali. Pewnie badają jakieś większe obiekty budowlane-
gospody, koszary…sam Darrel szybko odłączył się od pozostałych. Chciał pożegnać
się z przeszłością. Przystanął przed spaloną ścianą budynku. Tu właśnie zginął
Raisson, przybity strzałami do ściany. Zastanawiał się, co się stało z kośćmi
obywateli. Być może zebrali je na jakiś większy stos i spalili ? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jak dotychczas, nie znaleźli żadnych śladów magii. Darrelowi
nawet nie chciało się ich szukać. Każdy krok który przemierzał, idąc przez
spalone miasto odbijał się głębokim echem w jego głowie. Ciągle widział radosną
twarz Soe, po tym jak dał jej motylka i przerażoną minę Raissona, zanim jego
ciało nie przebiło kilkanaście strzał, przygwożdżając go do ściany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Skrytobójca stanął na środku placu, patrząc na swój stary dom.
Dach zmiażdżył drzwi, ale głęboka dziura w bocznej ścianie, pozwalała na
wejście do środka. Wszedł do niego i poczuł się tak, jakby coś zaczęło go
dusić. Następne wspomnienia zalewały go jak fala-matka śpiewająca przy
obieraniu warzyw, ojciec śmiejący się, wspólne czytanie starych książek, które
ojciec pożyczał od miejscowego kupca…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel westchnął, i popatrzył na kuchnię. Uczucie
nieznośnego żalu przebijało mu płuca, i sam nie wiedział co z tym cierpieniem
zrobić. W końcu podszedł do osmolonej szafki. Jego dom nie ucierpiał tak, jak
inne od ognia, bo leżał wtopiony w mur, i płomienie nie dosięgnęły go ze
wszystkich stron, dlatego dalsze pokoje były tylko lekko osmolone-widocznie
ogień zaczął już tu przygasać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Otworzył osmoloną szafkę, i wyciągnął stamtąd to, co
spodziewał się znaleźć-srebrną biżuterię matki. Była skromna, bo ich rodzina
nie była bogata, ale Darrel czuł się tak jakby patrzył na największy skarb na
świecie. Jego matka zakładała ją na jakieś większe okazje, i zawsze wyglądała w
nich pięknie. Darrel wziął ją razem z pokrowcem , i wsadził sobie do kieszeni.
Da je Nianny- dziewczynka ma prawo mieć jakąś pamiątkę po mamie. Chciał jeszcze
przeszukać inne pokoje, ale stojąc w tym domu czuł się tak jakby biegał po
grobach swoich bliskich. Nie miał też siły na odwiedzenie salonu, miejsca z
którym wiązało się najwięcej radosnych wspomnień, dlatego wyszedł z domu,
pomimo pieczenia w gardle. Nie mógł bawić się w beksę. Przecież sobie
przyrzekał, prawda ? Przeszłość jest w
przeszłości, i pomimo że warto o niej pamiętać nie wolno się dać jej opanować.
Koniec. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Opuścił dom z dziwnym poczuciem spełnienia. W końcu
zrozumiał, że całe życie czekał na to by odwiedzić to miejsce. I jest tutaj.
Odwrócił się do domu i uśmiechnął się do niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Przepraszam, mamo-powiedział do budynku, tak jakby matka
wciąż była w nim i patrzyła na niego z okna-nie spełniłem obietnicy. Ale
przysięgam ci, że wasza śmierć nie pójdzie na marne. Znajdę tego króla i go
zabiję. Zmienię kraj-Tak, by nikt inny więcej nie poczuł tego, co sam
doświadczył-Choćbym miał zginąć, i posłać innych do piachu. Choćbym miał
zniszczyć wszystko na swojej drodze. Król zginie, a to prawo razem z nim.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Czuł w sobie jakąś zmianę, ale sam nie wiedział jaką.
Wiedział tylko że jego spokojna wegetacja się skończyła, a wizyta w zrujnowanym
mieście popchnęła go do przodu. Czas żyć i spełnić swoje zamiary, a nawet jeśli
lord Wirgard nie będzie wydawał mu rozkazów, sam zacznie realizować plany
obalenia władcy. Wiatr zaczął się wzmagać, a Darrel wyprostował się i spojrzał
twardo przed siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Czas wcielić w życie własne plany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ten system, i głowa tego systemu, musi umrzeć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
I nawet jeśli zginie, pociągnie króla ze sobą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
`````````````````</div>
<div class="MsoNormal">
Jak na razie nie mam ochoty pisać. Może sie to jeszcze zmieni, nie wiem :) W każdym razie na czas nieokreślony zawieszm bloga :P</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/00040225339944338908noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2336216530903505118.post-13855910490589958922014-02-21T11:25:00.002-08:002014-02-22T03:03:51.653-08:00Rozdział III. Podróże kształcą.<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieZbo4xruo25BR1qm67KpSaf075TlM9JLSM8Y-AkcJoKJt_Jip0xZ6hcbfhSNInYKu2pjyMgj44Itt-gVX_aYqEMm3M2uS9SCKq0R386si8z5H6pDHA0rx3qHrr8Itn0y5Oloib8iu61o/s1600/white_knight_by_thats_your_funeral-d4m8vql.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieZbo4xruo25BR1qm67KpSaf075TlM9JLSM8Y-AkcJoKJt_Jip0xZ6hcbfhSNInYKu2pjyMgj44Itt-gVX_aYqEMm3M2uS9SCKq0R386si8z5H6pDHA0rx3qHrr8Itn0y5Oloib8iu61o/s1600/white_knight_by_thats_your_funeral-d4m8vql.png" height="320" width="257" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Logan Nenmery</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Powóz jechał osłonecznionym traktem i Darrel pomyślał że ma
w karocy najgorszy zespół ludzi jaki tylko może być. Kwas cały czas tak
donośnie chrapał, że nie dało się rozmawiać, Emilia siedząca na przeciwko była
na Darrela obrażona, Logan bazgrał jakieś szkice w swoim notesie i żuł własne
włosy (Darrel zauważył że miał irytujący zwyczaj robienia tego), zaś lady Claudia
(którą Wirgard dał tutaj z nieznanych Darrelowi powodów, bo powinna być w
karecie przodującej) posyłała raz wzrok przepełniony obrzydzeniem na Mariusza
(którego Darrel uparł się wziąć do powozu, bo się o niego martwił),a pełne
wyższości spojrzenie na wszystkich pozostałych.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Właśnie wyjechali z pierwszego miasta, Utalii, w którym
Wirgard odwiedził jakiegoś wpływowego kupca aldriatyckiego (Aldriatyk był
najbogatszym i najpotężniejszym krajem na Kontynencie, więc przyjazd tak
wpływowego kupca do Langwederii, która była wygwizdowem, nie mogło obyć się bez
wtrącenia się Wirgarda) i przy okazji zlecił Darrelowi skradzenie kupcowi
jakiejś ładnej wazy, która wpadła w oko lordowi. Dopiero gdy przechadzał się
utalijskimi uliczkami, i zauważył Emilię „dyskretnie” obserwującą strażników
(Emilia nic nie robiła dyskretnie), i Logana uważnym wzrokiem sprawdzającym
mury oraz artylerię Utalii, pojął że celem odwiedzenia tych miast (i tak nie
wiedział które z grubsza będą odwiedzać, ale mało go to obchodziło) jest
ustalenie ich siły. Darrel zrozumiał, że Wirgard jeśli nie przejmie władzy w
sposób bezkrwawy to wznieci rebelię. Skrytobójca uśmiechnął się pod nosem
patrząc na nieskończone pola po lewej strony drogi. Ledwo co udało mu się zająć
miejsce przy oknie, bo Kwas strasznie się pchał chcąc mieć miejsce do
„podziwiania widoków”. Darrel przeniósł
wzrok na Kwasa. I tak ich nie podziwiał, bo ciągle spał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czy on może w końcu przestać chrapać ?!-lady Claudia
machnęła ostentacyjnie ręką na alchemika-w nocy się nie wysypiam bo ten dziad wydaje
dźwięki jak staczająca się lawina. To źle robi na cerę ! I mam sińce pod oczami
!-Pokazała Emilii, jedynej kobiecie w wozie swoją tragedię palcem. Chyba
myślała że ją zrozumie, ale grubo się myliła. Emilia starała się robić
współczującą minę ale wyglądała tak jakby połknęła gwoździe. Wszyscy wiedzieli
że jedyne co robi dla siebie pani kapitan to myje się mydłem i czesze
grzebieniem. Uroda w ogóle ją nie obchodziła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To straszne-powiedział współczującym tonem Darrel, bo
nikomu innemu nie chciało się odezwać-musi panienka ciągle uważać na tak
okropne rzeczy jak sińce pod oczami ! Doprawdy prawdziwe tortury !<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Claudia chyba nie zrozumiała drwiny, bo posłała Darrelowi
pełne wdzięczności spojrzenie. Potem przypomniała sobie najwyraźniej że jest
skrytobójcą (niegodziwy zawód!) i w dodatku nie człowiekiem, więc jej wdzięczność
zamieniła się w drwinę .Zarzuciła blond włosy za plecy i z pełnym zadowolenia
wzrokiem spojrzała przed siebie (czyli na Kwasa, który kontynuował swój koncert
głosowy) co znów wprawiło ją w zły humor.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jak ja go nie cierpię ! Kiedy on w końcu umrze ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Drugie miasto, Daltonia, było pokryte gęstą mgłą i wjechali
do niego zaraz po zmroku. Nocowali w prestiżowym zajeździe „pod Złoconą
Szpadą”. Właściwie to tylko lord i jego rodzina dostała bogate pokoje, zaś cała
reszta musiała się zadowolić średniej jakości pomieszczeniami. Nie byłby w nich
jeszcze tak źle, gdyby nie to że doskonale przepuszczały one dźwięki, przez co
nikt kto sąsiadował z Kwasem, nie mógł zmrużyć oka. Darrel miał pokój właśnie koło
alchemika i, mimo zmęczenia wyraźnie dającego się we znaki (nie spał już drugą
noc) nie mógł zasnąć. W końcu zrezygnował z bezowocnych prób, i po rynnie sąsiadującej
z oknem Kwasa zsunął się na dół. Postanowił przespacerować się wzdłuż jeziora
nad którego brzegiem leżało miasto i zaskoczyła go jeszcze jedna osoba która
wyprzedziła jego plany, spacerując właśnie w tym miejscu. Najpewniej
zignorowałby ją, ale po przyjrzeniu się zauważył długie i gęste kasztanowe
włosy które były znakiem rozpoznawczym tylko jednej osoby. Darrel pokręcił
głową. Można by pomyśleć, że jeśli Emilia jest prawie najwyższa rangą
gwardyjską na zamku to nie będzie biegać po zmroku nad jeziorem w obcym mieście.
Można by pomyśleć, ale Darrel wiedział, że gdyby ktoś zaatakował Emilię to
długo nie pożyłby. Po zamku chodziły plotki, jak to pani kapitan sama walczyła
z piętnastoma uzbrojonymi rzezimieszkami i wygrała, co dało jej ogromny szacunek wśród
młodych kadetów, i chyba tylko Darrel i rodzina Husów nie bali się młodej panny
Wasary.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Pani kapitan też cierpi na bezsenność ?-Podszedł do niej
cicho, przez co podskoczyła jak oparzona. Odwróciła się momentalnie i
popatrzyła na niego zdumiona<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Darrel ? Co ty tu robisz ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Zażywam świeżego powietrza. Może mi pomorze na
koncentrację-Darrel uśmiechnął się krzywo-a koncentracja bardzo się przydaje,
gdy próbujesz zignorować chrapanie sąsiada.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emila westchnęła<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ty też sąsiadujesz z Kwasem ?-Po jej nieszczęśliwej minie,
wywnioskował że i ona dzieliła z Darrelem ten niechlubny zaszczyt-
Zastanawiałam się, czy jest jakiś sposób na jego dolegliwości. Jak myślisz ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Można by go udusić w nocy. Gwarantuję, skuteczność
stuprocentowa- zażartował Darrel. Zauważył też, że Emilia się już na niego nie
wścieka, co powitał z niezakłamaną ulgą. Była jedynym towarzyszem podróży z
którym Darrel mógł porozmawiać-Kwas spał, Claudia zadzierała nosa a Logan
ciągle coś bazgrał, i mamrotał sam do siebie, poprawiając szkice.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia westchnęła i ciężko, i spojrzała na jezioro zasnute
gęstą mgłą. W świetle księżyca ten widok sprawiał wrażenie wręcz nieziemskiego,
tak jakby owe jezioro było wyjęte z jakiegoś sennego obrazu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Darrel, muszę ci coś powiedzieć-przybrała poważny ton
głosu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Co ?-Zaciekawiła go ta zmiana, choć wyczuwał coś co mu się
nie podobało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz jakie jest trzecie odwiedzane przez nas miasto ? Widziałeś plan trasy ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie i nie-On też spoważniał. Niemożliwe żeby to było…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Gotham-wypowiedziała na głos ową nazwę. Darrel poczuł się
tak, jakby go spoliczkowano. Gotham ? Nie, przecież…nie ! Obiecał sobie, że
wyrzuci z pamięci uciążliwe wspomnienia, a ta nazwa powinna być głęboko
zagrzebana w odmętach jego pamięci. I tam też powinna pozostać…ale dlaczego
lord chce wywlekać je na zewnątrz ? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Po co do cholery ?-Wyszeptał sam do siebie, zapominając że
Emilia jest w pobliżu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie wiem. Przykro
mi, Darrel.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel czuł się tak, jakby właśnie Emilia mu oznajmiła że
jadą do piekła. Piekła, które ledwo jemu i jego siostrze udało się przeżyć, a
teraz mają stanąć na zgliszczach tego inferna ? Nie to, żeby miał jakieś
nieszczęśliwe wspomnienia związane z Gotham. Przeciwnie. Gotham było
najszczęśliwszym okresem jego życia, okresem w którym był małym i naiwnym
chłopcem biegającym po łące z przyjaciółmi i łapiącym żaby w rzece. Okresem,
który nigdy się nie powtórzy. Okresem który zniszczyli, spalili i podeptali
ludzie, wchodząc do niego ze swoimi mieczami i ogniem, mordującym i palącym
wszystko na swej drodze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia chciała dotknąć jego ramienia, i go jakoś pocieszyć
ale Darrel sztywno odsunął się od niej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba muszę już wracać-oznajmił martwym głosem Darrel, i
nie czekając na wołającą go Emilię, odszedł w inną uliczkę , po czym wspiął się
na dach wieży zegarowej i siadł tam, patrząc na miasto pogrążone we śnie.
Obojętne mu było jednak piękno miasta zasnutego mgłą, bo jego głowę zaprzątały
inne myśli. Nie. Nie. Nie ! Po co Wirgardowi odwiedziny w tym miejscu ? Tam nie
ma już nic. Sam Darrel widział to, gdy odwracał się by ostatni raz spojrzeć na
miasto stojące w ogniu, ściskając siostrę w dłoniach. Nie dał rady odizolować się
od wspomnień, mimo że usilnie próbował i po dziesięciu latach uśmiercania
swojego byłego życia, te wróciło ze zdwojoną siłą. Darrel zacisnął zęby, a
potem zaczął cicho śmiać się. Pojął całą komedię swojej sytuacji-i uświadomił
sobie że jest idiotą. Życie idzie dalej, durniu. Powiedział sobie w myślach, po
czym wstał i twardo spojrzał na panoramę miasta. Jest Darrelem, i ma ważniejsze
rzeczy na głowie niż przeszłość. Jej już nie zmieni. Co z tego, że prócz Nianny
jest ostatnim edmonem na ziemi ? I tak już nic z tym nie zrobi. Rozwodzenie się
nad tym, co było, jest żałosne. Skrytobójca podszedł do krawędzi dachu i zaczął
lekko ześlizgiwać się po rynnie. Jakaś staruszka wyjrzała przez szybę, akurat w
momencie w którym Darrel przejeżdżał przed jej oknem i odskoczyła szybko.
Prawdopodobnie Darrel zafundował jej palpitację serca. Ale kto kazał jej
wyglądać w środku nocy przez okno ? Skrytobójca pokręcił głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Paręnaście minut później był już w hotelu i zauważył że
hałas Kwasa zniknął. Powitał to radosnym uśmiechem, który od razu znikł gdy
zobaczył że alchemik siedzi w jego pokoju i gada do Mariusza zamkniętego w
klatce. Emilia przyglądała się temu z beznadziejnym wyrazem twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A kizi mizi mały szczurku-gruchał do niego Kwas-Dziadzio kocha
Mariusza, a Mariusio kocha dziadziusia ?-Kwas wsadził palec do klatki chcąc
pogłaskać szczura. Zamiast tego, gryzoń ugryzł go.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ajajaj ty skubańcu-zaszlochał Kwas i zaczął ssać swój
palec. Wyglądał z nim jak śmieszne, wielkie i niewiarygodnie brzydkie dziecko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba cię nie lubi-powiedział rozbawiony Darrel, wchodząc
do pokoju-jak wszyscy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia wyraźnie ucieszyła się z jego widoku, za to Kwas
obrzucił go obrażonym wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-I czemu w moim pokoju toczy się narada wojenna ?-Przeszedł
przez pokój i zaczął grzebać w swojej walizce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Emilka, dobre dziecko martwiła się o ciebie-Kwas pogroził
Darrelowi bolącym palcem-nie wolno ci tak martwić siostry !<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Darrel nie jest moim bratem-cierpkim głosem zaoponowała
Emilia<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jest moim synem, i ty też jesteś moją córką więc jesteście
rodzeństwem-Kwas najwidoczniej uparł się przy swojej wersji „adoptowanych”
dzieci. Emilia westchnęła ciężko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ucisz się, Kwas-uciął Darrel i siadł na łóżku, po czym
wyjął kartkę którą wygrzebał ze swojej kieszeni bagażowej- Pani kapitan,
mogłaby pani wyznaczyć mi plan podróży po Langwederii? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia wydawała się zdumiona tym pytaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Mogę. I…dobrze się czujesz ?-Spojrzała na niego zmartwiona.
Troska to był bardzo rzadki widok w oczach pani kapitan. Darrel mimo woli
parsknął śmiechem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna zmrużyła oczy, i jej zmartwienie przeszło w złość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jak widać doskonale-wyburczała na niego i wyszarpnęła mu
kartkę z ręki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie kłóćcie się-zakrzyknął Kwas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas, sprawdź czy cię nie ma w swoim pokoju-zaproponował
Darrel z uprzejmym uśmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie ma mnie-powiedział tonem odkrywcy alchemik-już
sprawdzałem, bo Emilka mi kazała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel skrzywił się. Kwas w ogóle nie umiał wyczuć aluzji.
Skrytobójca podniósł pióro i dał je zirytowanej Emilii, która najpewniej
zastanawiała się po co mu plan podróży.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Chcę wiedzieć, gdzie jedziemy-powiedział Darrel-bo nie chcę
znów być <i>zaskoczony</i>. Poza tym, mam
też taką jedną sprawę do załatwienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mianowicie, co dokładnie planuje Wirgard.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ładne panie ?-Darrel nie miał pojęcia, jak Kwas wynajdował
i tworzył różne rzeczy skoro był tak głupi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, sposoby utopienia starego alchemika.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel siadł na swoim łóżku. Był wykończony. Nie spał…ile to
już ? Dwa dni, a w karecie też pewnie się nie wyśpi bo jego „tatuś” będzie
chrapał jak opętany. W końcu Emilia nakreśliła plan podróży i podała skrytobójcy,
który od razu wsadził je sobie w kieszeń spodni. Pożegnał Emilię, i niemal
wyrzucił Kwasa za drzwi, kiedy postanowił zaśpiewać mu kołysankę na dobranoc.
Darrel zapadł w sen i nie śniło mu się nic.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
****<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia razem z współpasażerami gramoliła się do karocy.
Padało niesamowicie, i włosy miała już całkowicie przemoczone mimo że dopiero
wyszła na dwór. Przy okazji nawrzeszczała na strażnika, który nie stał „na
baczność”, tylko opierał się ścianę. Potem jednak przypomniała sobie, że sama
wybrała tego człowieka i że miał on chorą nogę więc zdenerwowała się jeszcze
bardziej, przez to że o tym zapomniała (miała nadzieję że lord nie zauważył jego
niesubordynacji). Nagle zauważyła
Darrela, który chciał wepchać się pierwszy i pewnie zająć najlepsze miejsce, więc
zastąpiła mu drogę. Postanowiła pokazać mu dobre maniery, i lekcję etykiety
dworskiej, tak więc otworzyła drzwi lady Claudii, tak jak wypada osobie z
wyższego stanu. Darrel jednak skwitował to lekkim uniesieniem brwi, co ją znów
zdenerwowało więc weszła pierwsza, żeby nie patrzeć na jego durną twarz i
usadowiła się na drugim najlepszym miejscu, co jak miała nadzieję, chociaż
trochę go rozzłości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W końcu wszyscy siedzieli wygodnie (albo niewygodnie) w
wozie i powóz ruszył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas, jeśli zaśniesz to wyrzucę cię przez okno-zagroził
Darrel alchemikowi, który już szykował się do snu. Kwas zrobił nieszczęśliwą
minę, ale nie zasnął. Emilia wiedziała że z Darrelem nigdy nic nie wiadomo-albo
żartował, albo nie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zapadło milczenie, akompaniowane przez spadające krople
deszczu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wiem- oznajmił Kwas radośnie-zagrajmy w papier, kamień,
nożyce !<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To jakaś langwederska gra ?-Zainteresował się Logan,
odrywając wzrok od notatek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, ale gra w nią tylko plebs-powiedziała wyniosłym tonem
lady Claudia, i zajęła się oglądaniem swoich paznokci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Logan, właściwe to mógłbyś opowiedzieć nam coś o
sobie-zaproponowała Emilia, żeby jakoś ożywić rozmowę w powozie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A co tu opowiadać-wzruszył ramionami-Żyłem w stolicy, byłem
synem szklarza. Nudziło mnie szkło, bo w naszym kraju wszystko jest ze szkła.
Pewnego razu spotkałem obcokrajowca z Birmy. Pokazał mi różne ciekawe bronie,
zbroje i budowle nie zrobione ze szkła. Zacząłem się tym interesować. No i
nauczyłem się bardzo dużo, i zatrudniłem się w Kryształowym Pałacu. W końcu
znudziło mi się to, bo i tam wszystko było ze szkła. No i znów spotkałem tego
gościa z Birmy, i powiedział że był w Langwederii w Werdii i przydałby im się
dodatkowy zbrojmistrz, bo tamten jest już stary. No to przyjechałem tam. I
akurat wtedy był tam wasz lord, i powiedział że jego zbrojmistrz zmarł i
chętnie by mnie zatrudnił więc się przeniosłem tutaj. Tyle-zakończył niezbyt
precyzyjnie, z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Skrytobójcy coś nie podobało się w tym blondwłosym palmedijczyku, ale sam nie wiedział co- A wy ? Pani Kapitan Emilio ?
Skąd pani wzięła się na zamku ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia wzruszyła ramionami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Też nic wyjątkowego. Mój ojciec był poprzednim kapitanem
gwardii lordowskiej. Matka zmarła po moich narodzinach. Zostałam gwardzistką,
bo to taka nasza rodzinna tradycja. Potem ojciec zginął w bitwie, a ja
postanowiłam być kapitanem, tak jak on. Przeprowadziłam się na zamek w wieku
siedemnastu lat, i trzy lata później zostałam mianowana przez lorda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A co się stało z domem ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ciągle stoi, ale już w nim na razie nie mieszkam. Po co ? W
zamku mam wszystko, co mi jest potrzebne. Ale też go nie sprzedam. To nasz
rodzinny dom- Emilia miała zbyt dużo wspomnień z nim związanych, żeby tak po
prostu go sprzedać jakimś obcym ludziom. Kochała swój dom, mimo że rzadko go
odwiedzała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czemu nikt nie chce grać w kamień, papier, nożyce
?-Zaszlochał Kwas<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wszyscy go zignorowali.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A ty, panie doradco ?-Zapytał ciekawie Logan-jak został pan doradcą zamkowym ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia zagryzła wargi. Cholera, mogła nie zaczynać tego
tematu. Darrel nie wyglądał jednak na specjalnie przejętego. Zastanowił się
chwilę, po czym odparł<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Zwyczajne. Jak byłem mały, moi rodzice zginęli w…ataku.
Przyszedłem więc do zamku, bo wiedziałem że będę miał tam zapewniony dom. Znałem lorda Wirgarda już jako dziecko, ale
wtedy nie był jeszcze lordem. Pierwszy raz spotkałem go w lesie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia zauważyła że nawet lady Claudia słucha. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-…walczył z łowcami głów, którzy wykończyli już jego
strażników. Zabijali bogatych ludzi za bardzo wysokie pieniądze. Miałem
wtedy...jedenaście lat, a lord Wirgard trzydzieści ale i tak był najmłodszym
członkiem rodziny. Pewnie wyjechał na polowanie. Siedziałem wtedy na drzewie z
łukiem-mój ojciec był myśliwym i chciałem potrenować, żeby móc z nim chodzić na
polowania. Wjechali na polanę i otoczyli
go ze wszystkich stron. A ja ich wystrzelałem, zanim się w ogóle zorientowali
kto do nich strzela-Darrel uśmiechnął się krzywo. Emilia nigdy wcześniej nie
słyszała historii poznania się pana zamku i skrytobójcy. Wiedziała tylko, że zanim
on wprowadził się na zamek znał już lorda- zaproponował mi współpracę. Potem
pomogłem mu jeszcze w paru sprawach. Po najeździe wróciłem tam, i przyjąłem ją.
Po roku został lordem, i oficjalnie zacząłem pracę tutaj. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A ja cię nauczyłem wszystkiego-oznajmił dumnie Kwas-a ty
nawet nie chcesz zagrać ze mną w kamień, papier i nożyce-dodał obrażony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas, daj sobie spokój-Emilia starała się być cierpliwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czyli został pan doradcą nie z powodu umiejętności, tylko z
powodu uratowania życia lordowi ?-wydawał się lekko zniesmaczony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Na początku rzeczywiście tak było. Ale potem zacząłem się
uczyć swojej pracy i mogę powiedzieć, że jestem idealną osobą na moje
stanowisko-uśmiechnął się dwuznacznie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia zrozumiała, tak jak wszyscy w karocy prócz Logana, że
nie opowiadał o swojej pracy doradcy, tylko o pracy skrytobójczej. Westchnęła
ciężko. Zastanawiała się kiedy architekt w końcu się dowie, że Darrel tylko
zgrywa rolę radcy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Zagrajmy w kamień, papier i noż…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nikt nie chce grać w kamień, papier i nożyce !-wrzasnęli
wszyscy w tym samym momencie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kwas obraził się i już się więcej nie odzywał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W końcu, w równe południe, zauważyli majaczące się ruiny
miasta w oddali. Emilia nie zauważyła, żeby te widok jakoś wpłynął na Darrela.
Sama się na siebie złościła, że tak się martwi o tego idiotę, ale przyjaźniła
się z nim od dziecka i znała go jak nikt inny . Lubił ukrywać swoje uczucia. I
był dobrym człowiekiem (edmonem?) pomimo swojej pracy i mrocznej przeszłości.
Najbardziej jednak martwiła ją przyszłość. Edmoni nie mogli zabijać bez 'kary',
tak jak ludzie. Przed Wypędzeniem panowało powszechne przekonanie że bogini
chciała zrobić rasę czystą, dlatego nałożyła na edmonów klątwę-każde zabójstwo
zbliżało ich do śmierci psychicznej i zamiany w demona. Od ojca słyszała
przypadki, jak edmon zamieniał się po jednym zabójstwie, i dopiero pytając
Darrela dowiedziała się prawdy. Nie zabójstwa, ale świadomość morderstwa
przyczyniała się do ich zamiany. I mimo że Darrel miał się na razie dobrze, to
wiedziała że prędzej czy później się zamieni. A ona będzie musiała go zabić,
zgodnie z poleceniem lorda. Wiedziała też że będzie ostrzeżona-mówiło się że
edmońskie oczy są lustrem ich duszy. I było to jak najbardziej słuszne
powiedzenie-bowiem zabójstwa odbijały się czerwonymi kręgami dookoła tęczówkach
właściciela. Jeśli cała tęczówka pokryje się czerwienią, powstaje demon. Od szerokości
tych kręgów zależą właśnie wyrzuty sumienia, ale niemożliwym jest zablokowanie
ich. Emilia na razie cieszyła się, ze czerwona otoczka dookoła żółtych oczu
Darrela jest wąska, ale widziała jak z każdą misją owe kręgi powiększają się i
zbliżają go do śmierci, pomimo tego że Darrel specjalnie nie rozpaczał z powodu
śmierci swoich celów. Dlatego starała się nie przywiązywać do niego zbytnio,
ale wiedziała że jej się do nie udaje. Lubiła go, i mogła śmiało nazwać go
swoim przyjacielem przez co nienawidziła jego pracy. Dlaczego, nie zostawi jej
i nie wyjedzie ? Wiedziała, że skrytobójca gdyby chciał mógłby ukryć się nawet
na zamku i Wirgard by go nie znalazł. Więc dlaczego z własnej woli godzi się na
śmierć ? Głowa zaczęła ją boleć od tych rozmyślań, i cieszyła się że powóz
powoli się zatrzymuje, odrywając ją od męczących myśli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wszyscy wysiedli z ulgą z karocy. Już przestało padać, i
wyszło słońce. Emilia stanęła przy Kwasie i Darrelu. Cała trójka spojrzała na
miasto rozpościerające się w dole. Miasto duchów. Lekki wiatr sprawiał, że
popołudnie nie było aż tak upalne, jak można by się spodziewać co wszyscy
przyjęli z wdzięcznością. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Pani kapitan kątem oka zauważyła że lord Wirgard, który
wyglądał dumnie nawet w stroju podróżnym i kapeluszem chroniącym go przed
pogodą, daje dyskretny znak skrytobójcy. Darrel kiwną głową i oddalili się poza
zasięg słuchu .<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-I znowu coś się święci-zapowiedział Kwas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia westchnęła tylko.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz co to za miejsce ?-Lord uśmiechnął się chłodno, nawet
nie spojrzawszy na skrytobójcę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel nic nie odpowiedział. Dobrze wiedział że Wirgard
doskonale zna przeszłość sługi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jesteśmy w Gotham. Moi ludzie przepytali tego zamachowca, i
dowiedzieli się że tu była ich ostatnia baza wypadowa. Musimy przeszukać te
ruiny i znaleźć dowody ich obciążające. Zrozumiałeś ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, panie- Darrel pokłonił się-co mam przekazać innym ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Powiedz im tylko że szukamy tu dowodów na używanie magii. W
szczególności powiedz to alchemikowi. Jest magiem, więc jego obecność w
poszukiwaniach będzie pomocna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Słudzy przyprowadzili konia Wirgarda. Lord wsiadł na niego i
spojrzał z góry na Darrela.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-I mam nadzieję, że nie będziesz okazywał
zbytniej…sentymentalności co do tego miejsca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nie czekając na odpowiedź, lord Wirgard zawrócił wierzchowca
i, razem z dwójką strażników jadących na własnych koniach, ruszył w stronę
zniszczonego miasta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel nie przejął się słowami lorda. Na dachu
Daltońskiego domu przyrzekł sobie że Wirgard nie zobaczy na jego twarzy
słabości. Za bardzo denerwował go drwiący uśmiech pracodawcy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ruszamy na poszukiwania !-oznajmił pozostałym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czego ?-Spytała jednocześnie cała czwórka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czegoś co ma jakiś związek z magią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To znaczy że będziemy musieli grzebać w ziemi ?-wystraszyła
się Claudia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Gwarantuję, lady Claudio że jeśli będziemy grzebać w ziemi
to pani kapitan panienkę wyręczy. Jest bardzo uprzejmą osobą-Darrel ciągle nie
wybaczył Emilii, za to że siadła na jego miejscu przez co on musiał siedzieć
koło Kwasa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Świetnie-ucieszyła się Claudia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia posłała Darrelowi rozzłoszczone spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Gdzie idziemy ?-wyburczała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Idziemy na przygodę !-zakrzyknął wesoło Kwas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ten zawsze potrafi znaleźć pozytywy-powiedział rozbawiony
Logan , żując swoje żółte włosy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Bo trzeba być pozytywnie nastawionym do życia-powiedział
alchemik.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel wciągnął powietrze w płuca i popatrzył na ruiny.
Patrzeć na pozytywną stronę życia. Tak. Nie da się stłamsić przeszłości. Ale
zmieni przyszłość. Dla siebie i dla siostry.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie czekając na innych, ruszył w kierunku ruin.</div>
<div class="MsoNormal">
Czas
zmierzyć się z przeszłością.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
`````````````````````````````````````</div>
<div class="MsoNormal">
Wiem że pierwsze rozdziały są dość nudne, ale lubię jak wszystko się tak powoli dzieje :) W sumie to nigdzie mi się nie śpieszy, więc czemu by nie pisać w swoim własnym tempie ? :P Kolejny rozdział może ukazać się trochę później (szkoła :c). </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/00040225339944338908noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2336216530903505118.post-17451715373976002812014-02-12T06:12:00.000-08:002014-02-12T07:54:57.382-08:00Rozdział II. Ku stolicy !<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitY_Nq4TYpNkhC6oBdMMR8wSGAs93xVNuZeKEicFhirJANXvgtVFCnZuzobMKtDlA8V4UEBIW53JiDceQ18jjA2GbtJ2_MPlYA78p81QwGUywkKXKz80ctdtdBuYo6Z0RDVvroH8Ryat8/s1600/wino.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitY_Nq4TYpNkhC6oBdMMR8wSGAs93xVNuZeKEicFhirJANXvgtVFCnZuzobMKtDlA8V4UEBIW53JiDceQ18jjA2GbtJ2_MPlYA78p81QwGUywkKXKz80ctdtdBuYo6Z0RDVvroH8Ryat8/s1600/wino.jpg" height="320" width="225" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Langwederskie wino</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Wirgard siedział przy biurku i odpieczętowywał butelkę wina.
Darrel stał w kącie i spokojnie czekał, aż lord skończy i sam zacznie rozmowę.
W końcu, gdy pan na zamku Hus nalał sobie wina do złoconej karafki, i pociągnął
z niej solidnego łyka, Darrel został zaszczycony chłodnym pytaniem<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Znasz Rhuji Taskam ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel doskonale znał tę nazwę. Była to organizacja która z
największym zapamiętaniem, podczas Wypędzenia, tępiła innorasowców, i właśnie w
tym celu została założona. Jako iż Trzech Bogów Kontynentu-Geldria, Szywarius i
Barnasiach byli ludźmi, Rhuji Taskam stwierdziło że rasy odmienne od ludzkiej
zostały stworzone przez pomyłkę. Podobno założyciel Rhuji miał sen jakoby
ukazała się w nim Geldria nawołująca do tępienia „brudu pozostałego po
tworzeniu ludzi”. Sam Darrel uważał, że założyciel wymyślił ową historię, i
posłużył się nią jako pretekst do stworzenia organizacji. Obecnie zakon
zajmował się tropieniem innych ras, miał także prawo do rutynowych kontroli
domów bez ich ostrzeżenia. Mimo że w przeszłości byli groźni, teraz zamienili
się w grupę upierdliwych fanatyków widzących w każdym nowoprzybyłym zagrożenie,
i nawet ludzie którzy kiedyś ich popierali teraz podzielali opinię ogółu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Gdybym miał wrzód na tyłku, nosiłby imię tej organizacji-odpowiedział
Darrel.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Skrytobójca zawsze przebywając w większym mieście musiał
unikać na ulicy owych osobników, bo zwykli byli atakować każdą osobę, która
miała zasłoniętą twarz. Plusem było to, że charakterystyczna fioletowa szata w
którą się ubierali bardzo rzucała się w oczy, i Darrel nie wchodził na ulicę,
po której przemierzali członkowie Taskam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dzisiaj dwójka członków Rhuji Taskam śmiała podnieść na
mnie rękę. Pojmaliśmy tamtego maga, a przez twoją niezręczność nie zyskaliśmy
kobiety, która zepewne byłaby cennym więźniem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Skrytobójca przemilczał fakt, że gdyby jej wtedy nie rzucił
zamachowczyni sztyletem, to Wirgard a nie ona leżałby martwy w kałuży krwi. Z
lordem lepiej było się nie dochodzić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-…zaś pojmany przywrócił sobie usta usunięte magią, gdy moi
ludzie go do tego przekonali. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel wolał nie myśleć jak kaci Wirgarda przekonali
nieszczęsnego maga do otwarcia ust. Mimo że Wirgard był skąpcem, jeśli chodzi o
zamek, to sala tortur była miejscem na który wyłożył solidną sumę pieniędzy. Prawdopodobnie
w całej Langwederii nie ma bogatszego miejsca kaźni niż na lordowskim zamku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wyznał że jest jednym z członków Rhuji Taskan…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i>To tłumaczy tę
beznadziejnie zaplanowaną próbę zamachu- </i>pomyślał Darrel<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-…którzy uważają, że daję schronienie innorasowcom, którzy
pomagają mi w planach władania całą Langwederią…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i>No proszę, choć raz
trafili bezbłędnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
-Postanowili za kwaterę tymczasową obrać sobie zamek
królewski. Nasz miłościwy król-słowa te były przesycone jadem-prosi o przyjazd
do stolicy, w celu wyjaśnienia zarzutów mi stawianych.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie ufa ci, panie ?-Powszechnie było wiadome, że król
Castor i lord Wirgard są najlepszymi przyjaciółmi. Cóż, chyba z tylko
perspektywy króla , a lord podtrzymywał ową relację. Darrel wiedział, że gdyby
jego zleceniodawca miał okazję, to pchnąłby nożem króla i zasiadł na tronie bez
żadnych skrupułów. Ale dochodziły do tego jeszcze kwestie polityczne, prawne, dziedziczne i finansowe. Za wcześnie
było na jakiekolwiek kroki w stronę władzy królewskiej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-W liście napisał że nie posądza mnie o to-mruknął, i napił wina
z karafki-ale nie może wyrzucić tego motłochu z zamku<i>. Bo prawo tego zakazuje</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po minie Wirgarda, Darrel wywnioskował że gdyby on sam był
na miejscu władcy kazałby ich wszystkich ponabijać na pale i wystawić na
pożarcie wronom.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Tak więc postanowiłem, że jutro wyjeżdżam do stolicy. Razem
z kapitan, medykiem, najstarszą córką i świtą. Dołączysz do nas, jako mój
kuzyn. Zapewni ci to ciągłą obecność przy mojej osobie i dostęp do części zamku
niedostępnych dla doradcy. Musisz znaleźć dowody potwierdzające używanie magii
przez tych głupców. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A ten człowiek ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Mimo że mnie zaatakowali, rozkazałem go zabrać do Sali
tortur, co jest nielegalne wobec członków Rhuji, nawet tych zamachowców.
Stawiłoby mnie to w niewygodnym świetle-Wirgard pociągnął solidny łyk ze
szklanicy-Trzeba zniszczyć tę organizację. Mój przyszły tron musi być wolny od
wszelkich skażeń. Nie może być nawet jednej wątpliwości, że zasługuję na miano
króla Langwederii.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Panie, jest jeszcze jedna sprawa…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wirgard uniósł brwi w górę<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jaka ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Mój wygląd. Na kolacji nie było tego widać, bo panował
półmrok, ale jeśli ktokolwiek spojrzy mi w oczy od razu dowie się kim jestem.
To lekko utrudniałoby dochodzenie, nieprawdaż?-Darrela zastanawiało jakie
Wirgard znajdzie rozwiązanie dla tej sytuacji. Wątpił, by lord nie zastanawiał
się nad tym wcześniej, bo była to dość istotna sprawa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wirgard dolał sobie wina<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Zamkowy medyk ostatnio wynalazł ciekawą substancję. Nie
rozpuszcza się w oku i nie utrudnia widzenia. On zapozna cię ze szczegółami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas wynalazł coś takiego ?-Darrel był zdumiony. Kwas umiał
robić i wynajdywać mikstury, to Darrel wiedział, ale nigdy nie wynalazł czegoś
przydatnego. Zawsze zajmował się, jak to Emilia określiła, pierdołami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jest stary i durny, ale ma talent. I dlatego pozwalam mu
przebywać na moim zamku. Pomimo szkód które codziennie wywołuje. A teraz idź
już. Znużyła mnie rozmowa z tobą-przegonił Darrela machnięciem ręki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Skrytobójca pokłonił się, po czym opuścił gabinet. Prawdę
mówiąc cieszył się z wyjazdu do stolicy, pomimo tego że czekała go tam naprawdę
trudna misja-zniszczenie całej organizacji, która pomimo bycia bandą szalonych
fanatyków, pozostawała silna i miała wysoką pozycję społeczną. W stolicy mieszkają
jego znajomi, z którymi nie widział się od przeszło dwóch lat. I, jeśli
substancja Kwasa była prawdziwa, to nie będzie musiał przejmować się swoim
wyglądem w podróżach po mieście. A to dawało mu tyle możliwości ! Nawet
przekupywanie strażników będzie łatwiejsze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nagła myśl sprawiła, że Darrel niemal się zatrzymał. Musi ją
odwiedzić. Nie był u niej już od miesiąca, a przebywanie w domu samej na pewno
jej się dłuży. Darrel stwierdził, że będzie musiał wyjść w nocy, (żeby go nie
zauważono) co lekko komplikowało jego plany dotyczące pakowania się. Chyba
że Darrel zdąży spakować się jutro. Ale
na razie musiał odwiedzić Kwasa. Miał nadzieję, że alchemik nie zasnął-a nawet
jeśli to Darrel tym razem się nie podda i nie odejdzie, póki go nie obudzi.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia Wasary czujnym wzrokiem obserwowała przygotowania do
wyjazdu. Lord zleciwszy jej dobranie strażników z którymi wyjedzie w podróż,
nawet nie miał pojęcia w jaki stres wpędzi dziewczynę. Cały wieczór przeglądała
listę swoich podwładnych, i znalazła może pięciu na tyle dobrych, by powierzyć
życie pana zamku w ich ręce. Emilia zastanawiała się, czy być może miała za
wysokie wymagania co do predyspozycji kandydatów, co tylko wpędzało ją w
jeszcze większe podenerwowanie i sprawiało, że ciągle od nowa czytała listę
gwardzistów zamkowych.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W końcu dała sobie z tym spokój, i, żeby choć trochę
odetchnąć od listy kandydatów, poszła nadzorować przygotowania zwalniając tym
samym z obowiązku sierżanta Juliusa. Wreszcie, gdy ostatni z pakunków został
umiejscowiony na wozie, kurier gwardyjski przyszedł do niej ze zwitkiem papieru
w rękach. Emilia wiedziała, że Thomas był jedynym kurierem i wyruszył z
wiadomością dla lorda, dlatego na czas jego nieobecności wyznaczyła zastępcę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kapitanie.-Zasalutował jej- Lord wyznaczył trasę przejazdu
do Werdii. Prosi też o jak najszybsze zaakceptowanie wytycznych. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia oderwała wzrok od wozu i spojrzała na gwardzistę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Podaj, żołnierzu-gdy strażnik podał jej mapę, Emila
odesłała go skinieniem głowy. Posłaniec znów zasalutował i oddalił się
pośpiesznie. Pani kapitan zauważyła, że wydawał się wyjątkowo zaabsorbowany
swoją pracą, a to znaczy że można było na nim polegać. W myśli dodała go do
swojej listy. Pani kapitan zauważyła, że niedługo wybije północ, więc szybko
podniosła się z kamienia, na którym siedziała i weszła do zamku. Musiała
przyznać że nagła decyzja o wyjeździe lorda, podjęta wieczorem zaskoczyła
zarówno ją, jak i resztę personelu zamkowego- dlatego wszyscy byli na nogach i
przygotowywali wszystko na jutrzejszy wyjazd, inaczej o tej porze większość z
nich spałaby.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Postanowiła przejrzeć mapę lorda i wyznaczyć trasę, tak więc
zasiadła do biurka w swoim pokoju i rozwinęła papier. Lord czerwonym atramentem
zaznaczył miasta, które koniecznie muszą odwiedzić. Była ich piątka, i patrząc
na nie, Emilia zrozumiała tak szybką decyzję o wyjeździe. Jeśli nie wyruszyliby
jutro z rana, prawdopodobnie nie zdążyliby na czas do stolicy( jako iż istniało
niepisane prawo mówiące o tym, że szlachcic wezwany przez króla ma dwa tygodnie
na stawienie się na miejscu). A powozy, zwłaszcza te z zaopatrzeniem
podróżowały strasznie długo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wiedząc o ich położeniu, zaczęła sprawdzać ukształtowanie
terenu i stan dróg prowadzących do miast. Ale nagle jej oczy znieruchomiały,
gdy popatrzyła na trzecie miasto na ich trasie. Gotham.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Cholera, Darrel. Zagryzła usta. Czy skrytobójca wiedział, że
będą przejeżdżać przez akurat to miasto ? Właściwie, to nie było nawet miasto.
To była ruina. Dlaczego lord chce przejeżdżać przez tę ruinę ? Przecież nie
został tam nawet kamień na kamieniu, co każdy dobrze wiedział. Gotham było
miastem duchów, od czasów gdy trzynaście lat temu armie królewskie spaliły
edmońskie miasto i wymordowały mieszkańców. Więc dlaczego władca…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nie. Emilia zatrzymała ten potok w swojej głowie. Była pewna
że lord miał swoje powody dla których chce się tam udać i nie jest jej sprawą
kwestionowanie tej decyzji. Dostała rozkazy, wykona je.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Pani kapitan zabrała się do pracy, przysięgając jednak w
duchu że uprzedzi Darrela. Każdy wcześniej chciałby wiedzieć o odwiedzinach na
grobie swoich bliskich. Zwłaszcza, że byłby to zbiorowy grobowiec całego
miasta.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas, może jednak to zły pomysł ?-wyraził swą wątpliwość
Darrel, kiedy stary alchemik zbliżał się do niego z aplikantem nasączonym
niebieskim płynem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Sam Darrel siedział na krześle postawionym w gabinecie
alchemika, z głową odchyloną do tyłu. Coraz mniej podobała mu się wizja Kwasa
ze strzykawką wycelowaną w Darrelowe oko. Nagle przed oczami stanęła mu wizja
medyka, który zbyt nisko pochyla igłę i wbija mu ją w źrenice. To sprawiło ze
Darrel wyprostował się gwałtownie, w idealnym momencie, żeby stuknąć głową o
alchemika. Ten wytrącony z równowagi wbił igłę w dłoń „pacjenta”.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
-Kwas, ty durniu !-wysyczał Darrel, obserwując jak niebieska
substancja zabarwia jego dłoń na granatowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Alchemik potarł się w bolące czoło i popatrzył na pustą
strzykawkę tak, jakby właśnie stracił dziecko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Zniszczyłeś moje dzieło !<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Popatrz na moją rękę !-Darrel był wściekły. Jakby nie dość
że musiał kamuflować sobie całą twarz, to dochodziła do tego jeszcze
ręka-zejdzie to chociaż ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie wiem-Kwas wyglądał jakby był na granicy płaczu-nie
wsadzałem sobie tego w skórę…moje dziecko…jedyne dziecko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie masz dodatkowych płynów ?-Darrel się zaniepokoił.
Przecież jego obecność na salonach była głównym punktem planu Wirgarda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ale nie niebieskiego- wyszlochał, i smarknął sobie w rękaw
togi<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrela poczuł ulgę, a jednocześnie naszła go nagła ochota
na uduszenie Kwasa<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To dawaj to drugie-wyburczał, wpatrując się podejrzliwie w
rękę-tak w ogóle, to to nie jest trujące ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Alchemik podszedł smętnym krokiem do gabloty z płynami,
ignorując pytanie Darrela<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Niebieski najbardziej by ci pasował-smęcił, preparując nową dawkę-a teraz został mi jedynie zielony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrelowi było obojętne, jaki kolor będą miały jego oczy.
Ważne tylko, żeby nie były żółte, jak dotychczas. W końcu substancja była
gotowa, i Kwas, tym razem bez przeszkód
wlał w oko skrytobójcy zielony płyn. Przez cały ten proces Darrel, jako iż
panicznie bał się strzykawek, miał różne wizje igły wbitej w swoją gałkę oczną,
i substancji wyżerającej mu białko w oku. W końcu alchemik skończył, co Darrel
powitał z niezakłamaną ulgą i westchnął ciężko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kiedy to zejdzie ?-Spytał z ciekawością. Płyn na jego
tęczówce nie przeszkadzał mu w widzeniu, ale sprawiał że cały świat miał lekko
zielonawe zabarwienie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jak sam zdejmiesz to palcami, albo otworzysz oczy pod wodą-
powiedział. Widocznie humor mu się poprawił-wyglądasz jak książątko-smarknął z
rozczuleniem. Tak się zagapił na Darrela, że ręka osunęła mu się do wywaru z
żrącym kwasem. Alchemik odskoczył z sykiem od kotła, który przy okazji wywalił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel wzdrygnął się, i opuścił gabinet, pozostawiając
klnącego Kwasa, z no cóż, z kwasem. Skrytobójca przypomniał sobie o swoich
planach odwiedzin Osoby, więc poszedł do swojego pokoju i zabarykadował drzwi
zasuwką. To powinno odgonić niechcianych gości, przynajmniej na parę godzin. A
droga stąd do miasteczka na piechotę zajmowała dla Darrela piętnaście minut.
Spokojnie zdąży. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Otworzył drugie tajne przejście. Otwierało się na suficie, i
była to raczej ukryta klapa, niż sekretne przejście. Wchodziło się, wysuwając
drabinkę i wychodziło się na dach „kominem” który prawdopodobnie był postawiony
tu tylko dla kamuflażu. Spojrzał na miasteczko w dole. Leżało u podnóża skał,
na których wybudowany był zamek. Darrel zawsze schodził właśnie po nich, i
zsuwał się na dom jakiegoś bogatego mieszczanina. Uśmiechnął się-wspinaczka
zawsze poprawiała mu humor.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Piętnaście minut później stał przed domem Cildy Roupher.
Była to kobieta około pięćdziesiątki, i nic nie wyróżniało ją z otoczenia,
dzięki czemu była idealną współpracownicą skrytobójcy. Cilda pełniła rolę kogoś
w rodzaju strażnika bramy, choć przez ową bramę przepuszczała tylko Darrela.
Sam dom przylegał do skały, i mieścił się w średnio zamożnej części miasta,
dzięki czemu nic nie przykuwało uwagi strażników-ot, starsza kobieta i dom.
Prawdę powiedziawszy, gdyby ktokolwiek z nich odkrył co Cilda, a raczej kogo,
trzyma w mieszkaniu, byliby ustawieni do końca życia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel starannie obserwował dzielnicę, sprawdzając czy
nikogo nie ma na ulicy, po czym podszedł do drzwi i spokojnie zapukał kołatką
trzy razy, zachowując przy każdym uderzeniu dwusekundowy odstęp. Skrytobójca z
Cildą już dawno ustalił, że nie będzie wchodził oknami i to był jeden z
warunków współpracy. Kobieta uwielbiała swoje pelargonie, i najprawdopodobniej
dostałaby apopleksji gdyby Darrel wchodząc przez okno zniszczył chociaż jeden z
jej cennych kwiatów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W końcu drzwi otworzyły się i w progu stanęła zaspana
kobieta, która nie pytając o nic wpuściła Darrela do środka, i zamknęła za nim
drzwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dawno cię nie było-oznajmiła zaspanym tonem- mała już
zaczęła się niepokoić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jak się czuje ?-Darrel zszedł razem z nią do piwnicy. W
domu wszędzie były kwiaty. Można by pomyśleć że zamiast do domu, weszło się do
oranżerii. Miała nawet dwa małe kanarki, który skakały po roślinach i wydawały
z siebie melodyjne dźwięki, które bardzo irytowały Darrela. Zawsze gdy wchodził
do domu miał cichą nadzieję, że ptaszki zdechły. I zawsze spotykał go ten sam
zawód.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dobrze, choć dzieciom w jej wieku przydałoby się trochę
słońca-kobieta zapaliła lampkę gazową w pomieszczeniu z winami-i brakuje jej
trochę książek. Moje już przeczytała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kobieta podeszła do kamiennej ściany piwnicy i wyjęła z niej
lekko wystającą cegłę, po czym sięgnęła do powstałego otworu i pociągnęła za
dźwignię w nim ukrytą. Miała tylko parę sekund na zabranie ręki, zanim cegły
zaczęły się odsuwać tworząc wyrwę w ścianie, wysokości dorosłego człowieka, i
ukazującą drzwi prowadzące do ukrytego skrzydła domu. Cilda otworzyła drzwi
kluczykiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ten dom, jeszcze przed Wypędzeniem zamieszkiwała jakaś
sullijska rodzina hodująca Kropelki, wyjątkowo mocne langwederskie narkotyki.
Podczas Wypędzenia rodzina została zabita, a potem sprzedano dom na aukcji.
Kupiła go wtedy matka Cildy i wprowadziła się wraz z córką do domu, nie mając
pojęcia o ukrytych pomieszczeniach. Podczas zabaw Cilda znalazła owo przejście
, ale zachowała go w sekrecie przed matką, która niedługo potem zmarła na
rzeżączkę. Cilda nie miała się z czego utrzymywać, i zapewne „wyszłaby na
ulicę” gdyby nie spotkała dwunastoletniego Darrela ze swoją nowonarodzoną
siostrą. Mimo, że chłopiec dostał posadę na zamku, to Wirgard już na wstępie
oznajmił że każdego Darrelowego
„przyjaciela” (czyli osobę innej rasy niż ludzka) wyda w ręce władz.
Chłopiec zaproponował dziewczynie układ, na mocy którego miała opiekować się
jego siostrą, a w zamian będzie jej podsyłał pieniądze w każdy miesiąc .
Później kobieta znalazła pracę jako kwiaciarka, ale nie zerwała
układu-pokochała dziewczynkę jak własne dziecko, a Darrela polubiła. Poza tym
,trzeba było przyznać że Cildę nie stać by było na połowę tej bogatej
oranżerii, gdyby nie pieniądze otrzymane od skrytobójcy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ledwo Darrel przekroczył próg dzielący piwnicę i ukryte
pokoje, a już zauważył małą, drobną czarnowłosą istotkę z radosnym krzykiem
biegnącą mu na spotkanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Darrel !-pisnęła ucieszona, gdy z całej siły przycisnęła
się do jego brzucha-Tęskniłam za tobą !<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nianny- wystękał stłumionym głosem. Miała dużo siły, jak na
chudą dziesięciolatkę-dusisz mnie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Oj-oderwała się od brata, i złapała go za rękę, prowadząc
do pokoju w którym było jaśniej-Cilda mówiła, że przyjdziesz i czekałam i
czekałam, i Cilda powiedziała że minął już miesiąc , i ciebie ciągle nie ma i
się zaczęłam trochę bać, ale Cilda mówi „nie martw się, twojemu bratu nic nie
jest”, i ciągle czekam i czekam…aż jesteś ! A co ci się stało w rękę ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To magiczna ręka-zażartował, choć ciągle był zły na Kwasa,
mimo że dobrze wiedział iż to jego wina, bo podniósł się, gdy alchemik nad nim
stał. Ale Darrel od zawsze panicznie bał się igieł. Na samą myśl o nich
wzdrygał się gwałtownie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A co robi magicznego ?-spojrzała na jego rękę zafascynowana<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jest niebieska-Darrel zaśmiał się, i siadł na kanapie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nianny wgramoliła się
koło niego. Teraz, kiedy było lepsze światło, zauważył że Nianny rzeczywiście
jest blada-nie blada na emoński sposób (bo każdy edmon był blady), ale
blado-szara, z wyraźnym niedoborem słońca. Wcześniej Nianny wychodziła na
podwórko na tył domu Cildy, ale od czasu gdy do opuszczonego domu (zasłaniającego
podwórko Cildy przed innymi ludźmi) wprowadzili się domownicy, nawet tego
Nianny nie mogła dostać. Darrelowi zrobiło się żal siostry-trzymał ją tu jak
zwierzątko w klatce, ale było to jedyne bezpieczne miejsce jakie znał.
Edmonowie wyginęli, nie było ich już nigdzie, dlatego twarz Nianny była bardzo
charakterystyczna. Już nawet nie chodziło o żółte oczy, ani o rysy kości
policzkowych czy specyficzną linię nosa, ale o uszy-edmońskie uszy były bardzo
długie i cienkie. Uszy Darrela zostały poddane operacji i wycięte zostały tak,
żeby przypominały uszy ludzkie. Niestety, Darrel nie mógłby wtajemniczyć
nikogo, więc sam musiałby obciąć uszy siostrze. Bez morfiny. Scyzorykiem. Nie
miał serca tego zrobić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Da !-Zawsze nazywała go ‘Da’. Darrel nauczył ją skróconej
wersji swojego imienia, gdy była za mała żeby zapamiętać całość. I tak już
zostało -czemu masz inne oczy ?- Obserwowała go uważnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To taki plan-powiedział Darrel z półuśmiechem-staram się
wyglądać jak najbardziej przyjacielsko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ale ci to nie wychodzi-burknęła Cilda, wnosząc herbatę do
pokoju, i nalała rodzeństwu po kubku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Już wyglądasz przyjacielsko, bez tych dziwnych
oczu-przekrzywiła głowę jak mały piesek-chcesz wyglądać jak ludź ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Człowiek-poprawił ją Darrel. Westchnął ciężko-Nianny, jutro
wyjeżdżam do stolicy. Nie będzie mnie ładny miesiąc, może więcej zależy na ile
tam zostaniemy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wargi Nianny zadrżały, tak jakby miała się zaraz rozpłakać.
Darrel czuł się jak potwór. Nie odwiedzał siostry od ponad miesiąca, a teraz
przyjechał na krótko oznajmić że znów nie będzie go miesiąc. Najgorsze było to,
że dziewczynka prócz Cildy nie miała z kim rozmawiać, a i kobieta musiała iść i
przez większość dnia pracować w kwiaciarni, więc dla niej czas okropnie się
dłużył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie płacz-pogłaskał ją po głowie. Przytuliła się do
niego-obiecuję, że kupię ci bardzo dużo książek w stolicy. Wykupię
bibliotekę-uśmiechnął się do niej wesoło- i jak wrócę to pójdziemy na spacer.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Znów spojrzała na niego jak mały piesek. Zawsze miała wzrok
jak małe zwierzątko, niewinne i rozczulające.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Spacer ?-szepnęła z nadzieją<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Spacer-potwierdził <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A jak ktoś zobaczy ?-powątpiewała<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wtedy skończy z nożem w głowie-zażartował, choć pewnie
gdyby naprawdę ktoś ich rozpoznał, to rzeczywiście skończyłby martwy w rowie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Darrel-pisnęła i roześmiała się. Rzuciła w niego poduszką,
przed którą łatwo się uchylił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Skrytobójca pomyślał że jeśli tak dalej pójdzie, to
przesiedzi tu całą noc, więc wstał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Cilda, zapłacę ci za przyszły miesiąc jak wrócę, dobrze
?-Spojrzał w stronę kobiety, która dotychczas siedziała w fotelu i obierała
jabłka . Skinęła głową- Idę już, mała- pokosturzył włosy dziewczynce, która
spojrzała na niego z obrażoną miną. Spojrzał na zegarek. Piąta rano, a on nawet
się nie spakował. Świetnie. Już widział zachwyconą minę Emilii<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Piąta rano, a ty się jeszcze nie spakowałeś ?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Mówiłem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie mogę się spakować-wyjaśnił jej rozpaczliwym głosem
Darrel, omiatając spojrzeniem cały swój pokój zabałaganiony różnymi ciuchami,
amunicją, fiolkami, nożami i innymi jego przedmiotami-to wszystko jest mi
potrzebne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Widocznie miał bardzo nieszczęśliwą minę, bo Emilia
parsknęła śmiechem. Wredna istota.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Na pewno nie jest ci potrzebne to-oznajmiła szturchając
czubkiem kapitańskiego buta maskę teatralną- albo to-wskazała na „Zbiór Poezji
Fidiausza”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Potrzebne-jęknął Darrel-co jeśli będę mieć misję w teatrze,
a ta maska okaże się niezbędna ? Albo poezja, jeśli będę musiał grać rolę
inteligentnego kuzyna, to skąd będę wiedział co powiedzieć ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emila zmarkotniała. Nienawidziła słuchać o jego misjach, co
Darrel dobrze wiedział.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz dobrze że nie jest ci to potrzebne. Jedziemy tylko na
miesiąc. Weź miecz, parę sztyletów, tę kuszę od Kwasa i noże do rzucania. Eliksiry
na miejscu on ci zrobi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nigdy nie nazywała trucizn Darrela eliksirami, co go bawiło
i lekko wyprowadziło z dołka emocjonalnego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W końcu, po godzinie kłócenia się, wyrywana sobie przedmiotów z rąk i
narzekaniu Emilii na sentymentalność Darrela w końcu ustalili co trzeba zabrać
i z powsadzali to do walizek. Pani kapitan dostała szału, gdy zobaczyła że
Darrel chce w jej walizce (którą przyniosła ze sobą, bo już wszyscy się
zbierali i tylko „królewskiego kuzyna” nigdzie nie było widać, więc poszła go
poszukać) przeszmuglować parę dysków do rzucania i klatkę dla szczura Mariusza
(którego wcześniej Darrel ganiał po zamku żeby go do tej klatki wsadzić), wraz
ze szczurem w środku. (Sama nie wiedziała jak Darrel upchnął to wszystko, gdy
tylko się odwróciła, ale już przyzwyczaiła się do nadzwyczajnych "umiejętności" Darrela). Wreszcie postanowili że klatkę
z Mariuszem skrytobójca będzie niósł, bo
Emilia nienawidziła gryzoni, a plecak z pożywieniem dla Darrela, kapitan weźmie
ze sobą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Tak więc minęła im godzina, i już mieli wyjść na pałacowy
dziedziniec, gdy Darrel przypomniał sobie że nie wziął do walizki żadnych
ubrań, więc razem ze wściekłą do ostateczności Emilią wrócili do jego pokoju i
zaczęli pakowanie od nowa, zważając na to by wziąć ciuchy tylko i wyłącznie
eleganckie (przecież Husycki kuzyn nie będzie chodzić w czarnych strojach z
kapturem). Ku jeszcze ogromniejszej rozpaczy Darrela, przez ciuchy musieli
zostawić połowę broni które zabrali. Darrel sam przebrał się w zielony surdut i
bluzkę z żabotem, sądząc że wygląda jak idiota.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wyszedł na korytarz do czekającej na niego Emilii, która
cała zaczerwieniona opuściła jego pokój gdy Darrel zaczął zdejmować przy niej
spodnie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Myślałem że pani kapitan widziała już gorsze rzeczy niż
nagie męskie ciała-powiedział z rozbawioną miną, patrząc na wkurzoną Emilię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wyburczała coś pod nosem i, łapiąc swoje walizki, opuściła
korytarz skrzydła gościnnego nie czekając na śmiejącego się towarzysza. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-No to jedziemy do Werdii-powiedział do obserwującego go
czerwonymi ślepkami Mariusza- stolica Langwederii, najstarsze miasto na wschodzie
Kontynentu i najbardziej zapuszczone. Wiesz że słyszałem, że robią tam
najlepsze langwederskie wino ? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Szczur zrobił bobka, więc chyba niespecjalnie przejął się
entuzjazmem Darrela. A może przejął się aż za bardzo ? Darrel wzruszył
ramionami i ruszył za Emilią. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
````````````````````````</div>
<div class="MsoNormal">
Zrezygnowałam jednak z wstawiania "co niedzielę" :) Postanowiłam, że rozdziały będą wstawiane co tydzień, bo czasami napiszę szybciej a czasami nie :p </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/00040225339944338908noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2336216530903505118.post-44999814921565918982014-02-05T03:29:00.003-08:002014-02-13T11:28:59.889-08:00Rozdział I. Życie na zamku.<div class="MsoNormal">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhx_P2lPiy75AMaqi22YhR4tnZbqU6NjndFW7kUFNlyQ9QDq925_20G_e_F57DWddc2ljmkueOYJ18GvaAbuGGuOILxySB5HgFaiEL6xcYimfXHIAKE2B1DdS8Yxl2e_2b-7WKR6Rhq5Ck/s1600/lord_of_mercenaries_by_justaman78-d4c0dit.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhx_P2lPiy75AMaqi22YhR4tnZbqU6NjndFW7kUFNlyQ9QDq925_20G_e_F57DWddc2ljmkueOYJ18GvaAbuGGuOILxySB5HgFaiEL6xcYimfXHIAKE2B1DdS8Yxl2e_2b-7WKR6Rhq5Ck/s1600/lord_of_mercenaries_by_justaman78-d4c0dit.jpg" height="320" width="226" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">lord Wirgard Hus</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Zmierzchało już, kiedy Darrel przestąpił próg zamkowy.
Oczywiście, jeśli progiem zamkowym można nazwać okno biura lorda Wirgarda
położone na czwartym piętrze. Darrel wyznawał żelazną zasadę „zawsze lepiej oknem
niż drzwiami” i często wprowadzał ją w życie. Mężczyzna wprost uwielbiał się
wspinać, poza tym nienawidził wystawiać
się na widok publiczny- to czajenie się w cieniu uważał za największą
przyjemność życia. Już dawno nagłe pojawianie się w niektórych miejscach
Darrela nie dziwiło jego pracodawcy. Lord Wirgard był osobą którą rzadko można
było czymś zdziwić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Tak więc lord rozmawiał z jakimś młodym posłańcem (co Darrel
wywnioskował po charakterystycznym żółto-czerwonym ubarwieniu szat kuriera) .
Chłopak był wyraźnie poddenerwowany, i coś ciągle tłumaczył panu, który z
widocznym trudem hamował gniew na posłańca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kiedy ja mówię panie, było jak było…król sam powiedział…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-i Castor <i>nic </i>z
tym nie zrobił ?-wysyczał lord patrząc świdrującymi oczami na przerażonego
chłopaka<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nnn-ie, chyba..a może zrobił ? Ni-e ! nnie wiem-kurier z
przerażenia zaczął się jąkać<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jesteś bezużyteczny- westchnął Wirgard-wynoś się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Aa-a co z o-d-dpowiedzią ?-Darrel zauważył że przez całą
rozmowę nawet raz nie spojrzał na lorda<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wynoś się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak prawie wybiegł z gabinetu, przy okazji potykając się
o próg. Darrel nie mógł wytrzymać i zaśmiał się cicho, gdy drzwi za posłańcem
zamknęli strażnicy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Biedny chłopak-powiedział współczującym tonem-nie musiałeś
tak bardzo go przerażać, panie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wirgard zignorował to, i zamoczywszy pióro w atramencie
zaczął pisać coś na papierze. Darrel domyślił się, że była to odpowiedź, którą
oczekiwał kurier.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Od dawna tu jesteś ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Od jakiś pięciu minut.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Słyszałeś wszystko ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Tylko końcówkę. Przekażesz wiadomość temu chłopakowi ?-
Darrel spojrzał na drzwi, za którymi przed chwilą zniknął przerażony posłaniec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Odpowiem Castorowi, ale nie przez tego durnia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel wiedział też, że nie przez niego. Spotkanie się
Darrela z królem byłoby jednoznaczne z podpisaniem wyroku śmierci zarówno na
siebie, jak i na Wirgarda. Dwadzieścia lat temu w Langwederii zapanował chaos,
i główną winę zrzucono na inne rasy- przede wszystkim na edmonów jako iż ich
najbardziej się bano. A strach rodzi nienawiść. Tak zaczęło się Wypędzenie-które
właściwie powinno nazwać się Mordowaniem. Król wyznaczył ceny za każdą
głowę nie będącą ludzką głową. Panująca
wówczas bieda na Kontynencie sprawiła, że za Langwederią poszły także inne
państwa i rasy tam żyjące znalazły się na granicy wymarcia. Sam Darrel cudem
przeżył, właśnie dzięki Wirgardowi z którym to zaczął współpracę w dniu w
którym młody wówczas lord sprowadził go na zamek. Darrel, który był edmonem, w
trakcie swoich misji spotykał inne rasy
żyjące w utajeniu w innych miastach. Ale nigdy nie spotkał innego edmona, mimo
iż przez cały czas ich szukał. W końcu pogodził się z myślą, że jest prawdopodobnie
jedynym żyjącym przedstawicielem swej rasy, którą tak zapamiętale tępiono. Była
też jeszcze jedna osoba, ale Darrel starał się o niej nie myśleć. Szczególnie
przed lordem, który wyraźnie orzekł iż żadnego innorasowca, prócz Darrela nie
zamierzał tolerować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Misia zakończyła się powodzeniem ?-Wirgard przerwał
rozmyślania Darrela<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jeszcze nie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel zauważył że lord lekko uniósł brwi<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie. Jutro wieśniaczka i dzieciaki zapadną na bardzo
poważną chorobę, która jednak nie jest zaraźliwa. Oczywiście, nikt nie zauważy
że była ona spowodowana jedzeniem. Za tydzień cała trójka będzie gryźć kwiatki
od spodu, i nikt nawet nie będzie podejrzewać że nie była to śmierć naturalna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dla skrytobójcy najważniejsza była dyskrecja. Oczywiście Wirgard
nigdy nie mówił, aby zlikwidować cel dyskretnie, ale Darrel „jawne zabójstwo”-z
użyciem noża, łuku czy innych narzędzi, uważał za amatorszczyznę. I ściąganie
niepotrzebnej uwagi w jego stronę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ciekawy sposób-Wirgard zwinął list i przybił go Husowską
pieczęcią-A jeśli ktoś zje te owoce ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie sądzę by to zrobił, panie. A nawet jeśli, to-Darrel
uśmiechnął się pod nosem-strata jednego chłopa nie byłaby aż tak dotkliwa. I
przyda wiarygodności tej „chorobie”, prawda ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Lord Wirgard wstał, odsunął szufladę biurka po czym wyjął z
niej mieszek złota i wręczył go Darrelowi<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie mam pojęcia na co ty to wydajesz-oznajmił sucho-ale
umowa, to umowa, prawda ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel lekko pokłonił się przed swoim pracodawcą<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Tak jest.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Możesz już odejść. I przy okazji zawołaj Tomasza. To mój
jedyny kurier, ale przynajmniej nie wygląda jak osioł chodzący na dwóch nogach,
w przeciwieństwie do tamtego idioty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel znów się pokłonił i wyszedł z gabinetu. Żaden
strażnik nie był zaskoczony tym nagłym pojawieniem się edmona. Wszyscy na zamku znali tożsamość
Darrela, ale nikt nie pisnął ani słowa. Przysięga wobec lorda, i świadomość że
długo nie pożyliby gdyby wydali Darrela skutecznie trzymała im języki za
zębami.<o:p></o:p><br />
Poprosił jednego z wartowników o przekazanie wiadomości owemu Tomaszowi, po czym wyszedł na główny korytarz.</div>
<div class="MsoNormal">
Mężczyzna zauważył, że za dwie godziny rozpocznie się pora
kolacyjna. Zgodnie z tradycją kolację jedli wszyscy razem na zamku-od służek aż
do pana domu. Darrel oficjalnie w zamku był doradcą, i czasami tę funkcję
pełnił. Ale Wirgard rzadko potrzebowało doradcy, dlatego jego funkcja była
jedynie umowna i stanowiła świetny pretekst do spotkań skrytobójcy z lordem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel chciał pójść do Kwasa, i pewnie zrobiłby to, gdyby
nie śpiesząca się brązowowłosa postać na którą wpadł zaraz za zakrętem, i którą
musiał podtrzymać, boby spadła ze schodów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kapitan Emilio-oznajmił zdumiony. Widocznie za bardzo
zamyślił się, bo najpewniej słyszałby kroki pani kapitan zanim na nią wpadł.
Szczególnie że była ubrana w strój kapitana gwardii zamkowej, który był strojem
ciężkim i hałaśliwym, ale w jakiś sposób pasował do ładnej twarzy Emilii.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Darrel-oznajmiła lekko oszołomiona stłuczką- znów włazisz
mi w drogę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Śmiem twierdzić, że to pani zawsze wchodzi mi w
drogę-powiedział rozbawiony jej miną, która zawsze gdy go spotkała była
zirytowana. Puścił ją widząc, że odzyskała stabilność. Darrel miał równowagę we krwi, więc nawet się
nie zakołysał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel zauważył, że podczas ich zderzenia upuściła jakiś
zwój, więc podniósł ją i podał zezłoszczonej dziewczynie. Wyszarpnęła mu zwój z ręki
i wsadziła za pasek spodni, po czym ruszyła przed siebie. Darrel, z braku
innych zajęć postanowił pójść z nią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A więc wróciłeś z misji ? Prawie cię nie poznałam w tym
kostiumie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Skrytobójca zaśmiał się i zdjął słomiany kapelusz z głowy- prawie
o nim zapomniał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zdarzyło się coś ciekawego, kiedy mnie nie było ?-spytał
zaciekawiony<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia zastanowiła się, nie przerywając marszu<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Mamy nowego zbrojmistrza, nazywa się Logan, i jest obcokrajowcem. Wygląda na
porządnego człowieka, ale na jak na mój gust jest trochę zbyt miły. A Kwas
znowu podpalił laboratorium, i musi na razie zadomowić się w pokoju gościnnym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A co on znowu zrobił ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas ciągle coś robi-pani kapitan się zaśmiała-tym razem
próbował znaleźć odporne na ogień spodnie. Przy okazji, osmolił sobie nogi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel skrzywił się. Nogi alchemika i bez tego wyglądały
okropnie, co Darrel często miał okazję zaobserwować jako iż Kwas ciągle nosił
przykrótką togę, sięgającą mu co najwyżej do kolan.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To mieszka teraz w
pokoju gościnnym ?-Darrel nie zdziwił się. Kwas uwielbiał eksperymenty, pomimo
tego że miał on już sześćdziesiąt lat i powinien się unormować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kwas zawsze mieszkał i spał w swoim laboratorium, na materacu.
Samo laboratorium przylegało do Sali Audiencyjnej, najważniejszego miejsca na
zamku, jako iż alchemik był także medykiem co sprawiało, że jego obecność
blisko lordowskiego tronu była obowiązkowa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Mieszka, ale na krótko. Ciągle zrzędzi na przeciągi w tym
pokoju. Sąsiaduje z lady Claudią, co ją też denerwuje .<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas ciągle coś wysadza ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Emilia zaśmiała się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Właśnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zostawił panią kapitan przed wyjściem na dziedziniec i
poszedł do swojego pokoju. Pokój Darrela mieścił się na samym końcu korytarza w
sekcji gościnnej i z pozoru nie wyróżniał się niczym-kamienne ściany, dywan,
okno, zwykłe dwuosobowe łoże z
baldachimem, kominek, komoda, lustro i szafa. Jednak Darrel w wieku dziesięciu
lat odkrył powód, dlaczego lordowi tak zależało na umieszczeniu go w tym, a nie
innym pokoju-znajdowały się tu tajne przejścia, niewidoczne dla oka. Pierwsze
które odkrył odblokowywało się poprzez przekrzywienie obrazu wiszącego na ścianie w prawą stronę i
prowadziło do zagraconego pokoju, który kiedyś prawdopodobnie służył za
składownię bo ciągle walały się po niej stare papiery, zardzewiałe zbroje i
zniszczone meble. Prawdopodobnie podczas któregoś z remontów zamku, zamurowano
drzwi do składowni i tak już zostało. Dziesięcioletni wówczas Darrel bojąc się
spać w swoim łóżku, zaczął tam sypiać aż do momentu w którym został obudzony
przez stadko szczurów, które zadomowiły się w tym miejscu.<o:p></o:p><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7qw73a4_9oG2ktXJgE71UlruzdFjD6_pXWAWevCK7NLEk4QDXDPvwEwS-gCjeQSMeJqZ-j1WK44oQzkUqoS_NCqBovhpP-NqHBj13_lqsDHMGPgHMnFBONixlmg-50dxEctByp1ZxDZ4/s1600/bedroom.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7qw73a4_9oG2ktXJgE71UlruzdFjD6_pXWAWevCK7NLEk4QDXDPvwEwS-gCjeQSMeJqZ-j1WK44oQzkUqoS_NCqBovhpP-NqHBj13_lqsDHMGPgHMnFBONixlmg-50dxEctByp1ZxDZ4/s1600/bedroom.jpg" height="212" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pokój Darrela</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
Darrel westchnął i wszedł do łazienki. Każdy pokój gościnny
miał łazienkę, a jego była wyjątkowo ciasna i brzydka. Zmył farbę z włosów i
twarzy, oraz wypłukał zęby tak, że powróciły do swojego naturalnego, białego
koloru. Potem przebrał się w swój zwyczajowy strój skórzany. Przy okazji musiał
powyciągać wszystkie bronie poukrywane w chłopskim stroju, po czym wsadził
wszystko do jakiegoś ręcznika wiszącego na wieszaku i wyszedł z łazienki.
Otworzył przejście prowadzące do składowni. Zmieniła się przez te wszystkie
lata-mimo że ciągle była pozawalana, Darrel od czasu do czasu sprzątał ją,
dzięki czemu nie było na niej grubej warstwy kurzu. Biurko też było
wysprzątane, no i nie było już ciemno, bo Darrel przeszmuglował tu lampę oliwną
która oświetlała pomieszczenie. Gdy uczył się sztuki trucicielstwa od Kwasa,
jego królikami doświadczalnymi były szczury co prawie doprowadziło do ich
wyginięcia. W końcu odkrył gniazdo szczurów i wybił wszystkie, prócz jakiegoś
szczurzego niemowlęcia które pomimo bycia niesamowicie brzydkim, jego
zachwyciło. Darrel wychował i wytresował szczura, dając mu na imię Mariusz po
kucharzu który go przypominał. Szczur był jego posłańcem, i przenosił różne
rzeczy do miejsc które wskazywał mu Darrel. Mariusz zawsze pokazywał się w nocy,
dlatego też mężczyzna nie robił sobie nadziei na spotkanie pupilka teraz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Otworzył szafę, i poodkładał wszystkie bronie na swoje
miejsca, przy okazji dokonując kontroli amunicji. Trucizny mu się prawie
skończyły, a strzał do łuku prawie nie było widać. W końcu wsadził w but
ulubiony sztylet i opuścił pomieszczenie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruszył do Kwasa z zamiarem uzupełnienia mikstur. Jak
przypuszczał stary alchemik znów siedział w swoim pokoju. Ale nie siedział, jak zauważył Darrel,
tylko spał. Chrapał tak głośno, że Darrel nie dziwił się wściekłości Claudii,
mimo że za nią nie przepadał. Podszedł do alchemika i szturchnął go lekko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kwas, podnoś dupę z krzesła-szturchnął znowu alchemika,
który szybko się obudził. To była jedna z zalet medyka-potrafił w sekundę się
obudzić. I ku irytacji Darrela w sekundę znów zasnąć, co właśnie przed chwilą
zademonstrował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zostawił śpiącego Kwasa w spokoju i podszedł do jego szafek
ze składnikami, po czym odblokował ukrytą półkę. To była półka na wszelkiego
rodzaju trucizny, środki odurzające i inne mikstury potrzebne mu w jego
misjach. Zabrał trochę i przelał do fiolek przymocowanych do wnętrza jego
płaszcza. Fiolki były z lekkiego żelaza, więc nie było ryzyka że się stłuczą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel zamknął szafkę i wyszedł z pokoju śpiącego alchemika.
Za pół godziny zacznie się kolacja. Jako iż Darrel nie przepadał za chodzeniem
po korytarzach (gdzie mało osób go lubiło, i większość służących się go bała)
zwykle podróżował po belkach podtrzymujących strop, a były one w każdym, nawet
w najmniejszym pokoju na zamku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel wziął rozbieg, ignorując wytrzeszczającą oczy
pokojówkę, odbił się od ściany złapał
się za belki i wgramolił na nie. Lubił tędy chodzić-nikt go nie widział (w
zamku nie było żyrandoli, dzięki czemu góra była zawsze ciemna i nieoświetlona),
wszędzie mógł się dostać, no i posłuchać ciekawych rzeczy.<o:p></o:p><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCZ0c3DMq7dPb_cnnKT3Ln_YCmWMW-CMNSRGYJajN5mYrsldzV50cRv2tYio4PzDsu5Un6DmgadVg15DQ9lz1oyBjsYtlpMEBXVh15kIuDpdLd16SZdIQNAB8cQmDGH5HxwNKkT6RXQlI/s1600/belki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCZ0c3DMq7dPb_cnnKT3Ln_YCmWMW-CMNSRGYJajN5mYrsldzV50cRv2tYio4PzDsu5Un6DmgadVg15DQ9lz1oyBjsYtlpMEBXVh15kIuDpdLd16SZdIQNAB8cQmDGH5HxwNKkT6RXQlI/s1600/belki.jpg" height="320" width="317" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
Właśnie, zmęczony długą jazdą, postanowił uciąć sobie
drzemkę nad Salą Audiencyjną, gdzie się znajdował, kiedy przeszkodził mu w tym
lord Wirgard wchodząc do pokoju z dwiema innymi osobami. Darrel nigdy nie
ingerował w sprawy polityczne lorda, wiedząc że to wykracza daleko poza jego
obowiązki i już chciał się wynieść kiedy coś kazało mu się zatrzymać. Przyjrzał
się obecnym. Były to dwie osoby-kobieta w stroju krainy Lustra, i mężczyzna
ubrany całkowicie na czarno, z kapturem zasłaniającym twarz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jak udała wam się podróż?-spytał lord Wirgard, zdejmując
rękawice i siadając przy okrągłym stole. Kobieta i mężczyzna siedli po jego obu
stronach.- Przyznam się, że zakoczyła mnie wiadomość o waszym nagłym przyjeździe tutaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Była udana. Na początku było okropnie gorąco, ale już się
przyzwyczailiśmy do tego klimatu-kobieta miała lekko syczący głos. Darrel
stwierdził, że wygląda na jakieś trzydzieści lat.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Niech się panna nie martwi, dopilnuję żeby w waszych
pokojach została utrzymana stosowna temperatura powietrza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel znał ten przyjazny ton Wirgarda. Używał go wobec
każdego, chcąc wywrzeć na nim dobre wrażenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie trzeba-kobieta uśmiechnęła się przymilnie-nie
zatrzymamy się na noc.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zakapturzony mężczyzna ciągle się nie odzywał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Twój przyjaciel nie jest, jak na dyplomatę, rozmowny-
zauważył lord-czy coś mu dolega ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Fransis nie lubi mówić. Jest raczej w formie ochrony-zaszczebiotała
kobieta. Wstała okrążając lorda, i
stanęła za jego plecami-prawda, Fransisie ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mężczyzna skinął głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel nagle zauważył lekki ruch przy rękawicy Fransisa.
Niedostrzegalny dla nikogo innego. Sam nie wiedząc, co robi wyjął sztylet i ze
wzmożoną ostrożnością przyglądał się gościom.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czy mogę prosić o zajęcie miejsca ? Nie lubię gdy ktoś mówi
do mnie stojąc <i>za moimi plecami</i>. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Oho, Wirgarda zaczęli denerwować owi goście. Darrel pokręcił
z rozbawieniem głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nagle Darrel poczuł to bardzo wyraźnie. Nie był to wiatr,
ale coś owiało mu twarz. Mężczyzna tylko raz czuł coś podobnego, i zwiastowało
to kłopoty<i>. Magia</i>. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Obawiam się, Wirgardzie, że niedługo nikt do ciebie nic nie
powie-z tymi słowami uniosła nóż, który nagle zmaterializował się w jej ręce. W
tym samym momencie Fransis, machając dziwnie rękami, stworzył coś co oględnie
można było nazwać przezroczystymi drzwiami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel nie czekał. Strażnicy zaingerowaliby za późno, więc wziął
szybki zamach swoim jedynym sztyletem i posłał go prosto w czoło zaskoczonej
kobiety. Padła na ziemię. Darrel w tym samym czasie zeskoczył z belki na maga i,
łapiąc czarodzieja za szyję , skutecznie przydusił go do ziemi. Słyszał że
jeśli czarodzieje nie będą mogli ruszać rękoma, to nic nie zdziałają więc
unieruchomił mu też ręce. Szarpał się trochę, ale dał sobie spokój. Drzwi
stworzone przez Fransisa rozpłynęły się w powietrzu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Strażnicy dopiero teraz dobiegli do lorda Wirgarda, który
był lekko zaskoczony i solidnie wściekły. Z całej siły kopnął wytrzeszczoną ze
zdziwienia twarz martwej kobiety, po czym podszedł do szarpiącego się maga.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Pstryknął na strażników, którzy podnieśli go z ziemi zaraz
po tym jak Darrel z niego zszedł, i powiązali mu ręce i usta sznurem. Musieli
przy tym odchylić kaptur, i oczom Darrela ukazała się twarz ludzka z białymi
oczodołami, bez ust i nosa. Nie stanowiło to przyjemnego widoku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Zabrać go do celi-zarządził wściekły lord-zaraz tam
przyjdę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel skrzywił się , i podczas gdy strażnicy ciągnęli
szarpiącego się więźnia do drzwi piwnicznych, odzyskał swój sztylet z czoła kobiety i wytarł
go o jej ubrania. Nóż który trzymała w ręce też znikł. Darrel domyślił się iż
był on częścią jakiegoś zaklęcia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czy kazałem ci, żebyś tu przyszedł ?-Wywarczał w stronę
Darrela<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, panie-Darrel się pochylił-siedziałem tutaj, kiedy tu
weszliście, wasza lordowska mość. Miałem wyjść, ale wydali mi się podejrzani,
więc zostałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wirgard patrzył przez chwilę z wściekłością na skrytobójcę,
po czym machnął rękoma i odwróciwszy się bez słowa opuścił pomieszczenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel nie spodziewał się podziękowań. Nie przepadał za
swoim pracodawcą, ale dzięki niemu wciąż żył, więc wywiązywał się ze swoich
obowiązków. Śmierć Wirgarda to byłaby też śmierć Darrela. Najstarsza córka
lorda, Claudia, nie cierpiała Darrela i ze wzajemnością, i nie potrzebowała
skrytobójcy tak więc Darrel szybko straciłby i dach nad głową, i pracę co
wiązałoby się ze śmiercią-albo głodową, albo z rąk żołnierzy. Oczywiście mógłby
ukryć się u któregoś z jego znajomych, ale nie na zawsze. Skrytobójca miał swój
honor, i wolałby zginąć niż żyć jako ciężar i gęba do wykarmienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel wyszedł z Sali, i poprosił służącą o posprzątanie tam.
Skinęła głową wystraszona, i pobiegła w tym kierunku. Darrel współczuj jej tego
co tam znajdzie, ale (z tego co pamiętał) na zamku sprzątało się gorsze rzeczy.
Przypomniał sobie nagle o kolacji, która ciągnęła się już jakieś dwadzieścia
minut i ruszył do Sali Jadalnej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wszedł tam, jak gdyby nigdy nic( czym najwyraźniej zdenerwował członków
rodziny Husów), i przeprosił za spóźnienie. Darrel przypomniał sobie że jakiś
kodeks dworzański mówił że lepiej w ogóle nie przychodzić jeśli się jest tak
bardzo spóźnionym, i nie zajmuje się wysokiej pozycji, ale nie dbał o to.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zajął swoje zwyczajowe miejsce, pomiędzy Emilią (która
rozmawiała z siedzącym naprzeciwko sir Victorem, kuzynem lady Anny, i zignorowała
przyjście Darrela), a złotowłosym, piegowatym młodzieńcem, prawdopodobnie nowym
zbrojmistrzem Wirgarda. Poprzedni zmarł na „chorobę” (Albo raczej na truciznę,
ale taki los czekał szpiegów na zamku lorda). Najwidoczniej ów Logan przybył w
czasie jego nieobecności, bo nie mieli okazji się poznać. Zauważył że lorda
Wirdegarda nie ma na sali, co go niespecjalnie zdziwiło.</div>
<div class="MsoNormal">
Kwas, siedzący naprzeciwko, wyraźnie ucieszył się z
obecności Darrela</div>
<div class="MsoNormal">
-Darrel ! Wróciłeś już ? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jakieś trzy godziny temu-westchnął Darrel<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To czemu mnie nie odwiedziłeś ?-Wydawał się trochę
obrażony. Darrel zauważył że zbrojmistrz z ciekawością przysłuchuje się
rozmowie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Próbowałem cię obudzić, ale się nie dałeś. Przy okazji,
strasznie chrapiesz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kwas chciał coś odpowiedzieć, ale łyżka upadła na ziemię
więc schylił się żeby ją podnieść.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba nie mieliśmy okazji się poznać-zagadnął go w tym czasie
Logan-jestem Logan Nenmery, nowy zbrojmistrz i architekt lordowski. A pan jest doradcą, sir
Darrelem…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Darrelem Landers. Bez „sir”-uśmiechnął się uprzejmie do
Logana, który odpowiedział tym samym. Darrel nie wyczuwał w nim fałszu. Ani też
niechęci wobec niego. Prawdopodobnie nikt mu jeszcze nie powiedział czym
zajmuje się Darrel, ani kim jest. Wiedział że służący boją się nawet o nim
rozmawiać, a co dopiero go obmawiać. Pewnie myślą że Darrel podrzyna gardło
każdej osobie, która wypowie o nim choć jedno złe słowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-I jak się podoba zamek, Loganie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-W środku jest bardzo ciepły, ale na zewnątrz jest strasznie
ponury. Szczególnie jeśli patrzy się na niego z miasteczka. Wygląda wtedy jak
siedziba rodu wampirów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel zaśmiał się i napił się wina<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Fakt, mogliby go choć trochę rozweselić. Co myślisz o
pomalowaniu ścian na tęczowo ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Logan przewrócił oczami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To ja już wolę tak jak jest teraz-zaśmiał się-Może tylko mi
się wydaje, w końcu przyjechałem tu stosunkowo niedawno i się nie oswoiłem z
klimatem Langwederii. W Palmedilium nic nie budują z kamienia, wszystko jest
szklane- wzruszył ramionami i ugryzł kurczaka. W tym czasie Kwas w końcu wylazł
spod stołu. Darrel nawet nie pytał co Kwas tam robił, pewnie odkrył jakiś
interesujący wzorek na wewnętrznej stronie ławy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Widzę że już się poznaliście-powiedział wesoło Kwas-Logan jest
w twoim wieku, Darrel, możecie się zaprzyjaźnić, prawda ?-miał taką minę, jakby
przed chwilą podarował Darrelowi wyjątkowo pyszny kawałek czekolady.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie uważasz że jestem trochę za stary na to, żebyś szukał
mi przyjaciół, Kwas ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Synku, każdy czasem
potrzebuje wsparcia jakim jest
przyjaciel-zawyrokował medyk mądrzącym się głosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-On jest twoim ojcem ?-Spytał
zszokowany zbrojmistrz-Nawet nie jesteście podobni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Bo nie jest moim ojcem-oznajmił
zirytowany Darrel-po prostu jest dziwny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ja cię wychowałem, więc mogę
nazywać cię synem, knypku-zawołał rozeźlony
alchemik<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Przestańcie się drzeć, ludzie na
was patrzą-wysyczała w ich stronę Emilia<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Następna niewdzięcznica !-tym razem
do niej doczepił się Kwas-kiedy ostatnio powiedziałaś do mnie „tato” ? Ja cię
tu na zamku wychowałem, oswoiłem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Miałam ojca i pamiętam go bardzo
dobrze-oznajmiła chłodno Emilia-a na zamku mieszkam od szesnastego roku życia,
więc trochę za późno na tatusiowanie, Kwas<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-No nie wierzę !-zawołał-i
jeszcze mi się wypiera ! Naprawdę, zero szacunku do ojca nie masz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel zignorował kłótnię Emilii
z Kwasem i zwrócił się w stronę zbrojmistrza<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A więc będziesz wyrabiał dla
mnie bronie ?-Spytał Logana, który z ciekawością przyglądał się kłótni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Tak jest. Szczegóły dostałem od
pana lorda Wirgarda. Ale po co, jeśli mogę pana zapytać, doradcy są tak
różnorodne bronie ? –Darrel zauważył że Logan chyba za cechę nadrzędną postawił
sobie uprzejmość, bo nie robił nic nieuprzejmie-nawet pił z uprzejmością.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czasami słowa nie wystarczają, i
wtedy trzeba użyć mocniejszych środków-zainsynuował Darrel<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Aa, czyli do obrony ? Praca
doradcy musi być ciężka. Szczególnie jeśli podróżuje się tyle co pan.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Widocznie nie złapał aluzji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie mów do mnie „pan”. Jestem
Darrel.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zbrojmistrz patrzył na niego
chwilę. Pewnie uważał, że jeśli jest on doradcą to trzeba go obsypywać
tytułami. A to było krępujące.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Darrel-powiedział przyjaźnie.
Widocznie polubił Darrela.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W tym samym momencie ktoś szturchnął go w plecy. Darrel
odwrócił i ze zdziwieniem spostrzegł że był to najmłodszy syn lorda, Edmund. Wyglądał
na bardzo dumnego z siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-W końcu mi się udało-oznajmił radośnie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Co ci się udało ?-Spytał z rozbawieniem Darrel. Edmund był
jedynym członkiem rodu Husów, którego Darrel lubił. Cała reszta, według niego, była bandą rozpieszczonych gówniarzy. Pewnie i Edmund byłby taki,
gdyby pewnego razu Darrel nie ocalił mu życia, szybko wyciągając go spod
nadjeżdżających kół powozowych. Od tego czasu Edmund traktował skrytobójcę jak
swojego mistrza, i ideał godny naśladowania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-W końcu się do ciebie podkraść i cię zaskoczyć-oznajmił z
dumą, tak jakby właśnie został mianowany nowym królem Langwederii.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra, udało ci się-przyznał mu rację Darrel-ale drugi raz
już mnie nie zaskoczysz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Zaskoczę !<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Przekonamy się- Kątem oka zauważył że lady Anna przygląda
się synowi i Darrelowi ze źle ukrywaną złością. Widocznie nie życzyła sobie, żeby jej syn rozmawiał ze
skrytobójcą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-I mam dla ciebie to-oznajmił konspiracyjnym tonem
siedmiolatek i wetknął mu w rękę zwinięty liścik. Darrel podziękował mu, i
rozwinął liścik tak, żeby nikt prócz niego go nie przeczytał<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Przyjdź do gabinetu.
Natychmiast.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i> Lord Wirgard Hus.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel uniósł brwi i wstawszy, pożegnał się ze wszystkimi. Wyszedł, zmierzając do gabinetu lorda. Ciekawy był, co tym razem przygotował
dla niego Wirgard.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
`````````````````````````````</div>
<div class="MsoNormal">
Jak widzicie nowy rozdział opublikowałam wcześniej, bo w niedzielę prawdopodobnie nie będę miała czasu :) So, enjoy ! :]</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/00040225339944338908noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2336216530903505118.post-12472460828762985152014-02-02T15:43:00.001-08:002014-02-05T07:26:09.126-08:00Prolog<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4GXCgMtlYdKEwKtyw55ppcbbF8P3YFbMZ9ckUMnesYisu7YxYEq46C1k4ZxXSgZFVBzixT-uogNfp96CFkLQL8pWyrp6iZN3uP_etyBj2Xv5Rb07leUx0Qf9acpkFaX_f0XzOPvfVOnc/s1600/Village_scene.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4GXCgMtlYdKEwKtyw55ppcbbF8P3YFbMZ9ckUMnesYisu7YxYEq46C1k4ZxXSgZFVBzixT-uogNfp96CFkLQL8pWyrp6iZN3uP_etyBj2Xv5Rb07leUx0Qf9acpkFaX_f0XzOPvfVOnc/s1600/Village_scene.png" height="106" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
W samo południe upalnego lata na targu wiejskim jest
niewiele ludzi. Obywatele Langwederii już dawno nauczyli się, że w tak upalne
dni jak ten lepiej w ogóle nie wychylać się z domów. Oczywiście robili to tylko
ci, którzy mogli sobie na to pozwolić. Chłopstwo które nie zdążyło zebrać całej
wymaganej daniny ciągle przebywało na polach oddalonych o jakiś kilometr od
wioski i w pośpiechu nadrabiało zaległości. Lord panujący nad krainą Husów,
Wirgard, konsekwentnie ściągał podatki od swoich lenników. W tym roku, z okazji
dziesięciolecia Wypędzenia danina była obniżona prawie o 20%, co sprawiło iż chłopstwo
choć trochę mogło odetchnąć od nieustannej harówy. Zwłaszcza chłopstwo
Wirgarda.<br />
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Tak więc plac wiejski jest prawie pusty, jeśli nie liczyć
paru leżących w cieniu i oddychających ciężko psów, i starego mężczyzny
pilnującego wiejskiego kramu. Darrel naciągnął słomiany kapelusz mocniej na
twarz i podszedł do starego. Mimo że Darrel lubił przebieranki, jakoś zawsze
lepiej było mu się wpasować w rolę nieznajomego szlachcica niż chłopa. W ogóle
chłopa nie przypominał-był wysoki i wysmukły, oraz dziwnie blady, co
dawało ciekawy kontrast z jego kruczoczarnymi włosami. Dlatego na takie wyprawy
musiał zmieniać w sobie praktycznie wszystko-smarować skórę jakąś mazią
otrzymaną by wyglądała na bardziej opaloną, układać włosy tak, by optycznie
łagodziły jego kości policzkowe i smarować zęby żółcią, tak by wyglądały jak
zęby typowego wieśniaka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przystanął przy, przyglądającym mu się podejrzliwie,
dziadzie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dobry-zaczął, stylizując swój głos na gwarę wiejską- Szukam
domu panny Frycji. Gdzie ona ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chłop, zamiast odpowiedzieć, zerwał ździebło trawy rosnącej
koło stoiska i, wysadziwszy je sobie w usta, zaczął żuć, nie przestając
obserwować Darrela.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Matuś powiadoła, że tu una mieszka. Brat jej jestem, Jan mi
na imię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chłop splunął na ziemię<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ano, powiadała że ma jakiegoś brata we Sonkowie. Tylko że
jej nigdy żodyn ze znajomków nie odwiedzał nigdy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel zaśmiał się, prostackim według niego, śmiechem po
czym ciężko siadł koło starego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-No widzisz sam, panie, familija ma kłopoty. Siostra zeszła
na tamten świat niedawno i pogrzeba trzeba zrobić. Matka niedołężna a ojca ni
ma. Chociaż una żeby na pogrzebie była-przy ostatnich słowach westchnął ciężko,
dbając o to, by jego głos był wystarczająco zmartwiony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ano, ciężka to sprawa jest-powiedział chłop nabierając najwidoczniej
dla niego zaufania-Pierwsze jak cie zobaczyłem, to żem myślał że jej uciekły
chłop jesteś. Wisz o tym ? Miała być żeniacka, ale tamten zwioł- Zastanowił się
chwilę-Ale jej w domu ni ma. Na polu w pocie czoła tyra. Sama jedna, bo jej się
dziatki pochorowały.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel podrapał się po karku, udając że się zastanawia, po
czym spojrzał na chłopa. Starał się nadać swojej twarzy jak najbardziej szczery
i prosty wygląd. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A pokazałbyś drogę do chałupy ? Skwar taki, że hej a napiłbym się czego i kuzynostwo
poodwiedzał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Pewno-chłop był już całkowicie przekonany, więc nawet się
nie zastanawiał. Darrel nie był tym zaskoczony. Umiejętność rozmów i „naginania
prawdy” miał opanowane do perfekcji, więc tak zwyczajna rozmowa nie mogła nie
pójść dobrze. Stary wytłumaczył mu pokrótce drogę do domu owej Frycji, i Darrel
też się tam udał, żegnając się wesoło z chłopem. Ciekawiła go owa Frycja.
Dlaczego jego celem była chłopka ? W dodatku najwidoczniej nie wyróżniająca się
niczym, prócz niedoszłego małżonka. Mógł wypytać o to, kim jest ojciec dzieci
Frycji, ale nie chciał marnować więcej czasu na rozmowę ze straganiarzem,
zwłaszcza iż owa informacja nie była mu do niczego potrzebna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mężczyzna stanął w cieniu jakiejś chaty, i zmierzył dom celu
taksującym spojrzeniem. Nie było w nim nic wyjątkowego- słomiany dach, kamienne
ściany, brak okien. Zwykły dom najniższych warstw społecznych. Leżał na granicy
wioski, co jeszcze ułatwiało mu zadanie-ucieczka stamtąd będzie dziecinnie
łatwa. Problemem był jednak samo dostanie się do chaty niezauważonym, gdyż
miała tylko jedne drzwi, a domy takie jak te nie posiadały więcej niż dwa
pomieszczenia. Zgadywał że dzieci, które się w środku najpewniej siedzą w tym
głównym pokoju-w takie upały nikt nie
chciałby się gnieździć w małym i dusznym pomieszczeniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W końcu postanowił pójść najprostszą drogą i stanąwszy przy
drzwiach, delikatnie je uchylił. Nie słyszał rozmów, a jedynie miarowe
oddechy-najpewniej chorzy spali. Darrel wślizgnął się do środka i cicho zamknął
drzwi za sobą, po czym, uważając na to by poruszać się jak najciszej (a Darrel
nigdy, nawet w czasie uciążliwego biegu nie hałasował) podszedł do ich skrzyń z
nagromadzonym jedzeniem. Widział wyraźnie różnice pomiędzy stertą warzyw i
owoców przeznaczonych na daninę, a oddzielną kupą jedzenia które zostawili
sobie. Widocznie Frycja wybierała dla siebie tylko najzdrowsze i największe
kawałki, a całą resztę dawała poborcom podatkowym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wyjął z rękawa strzykawkę i fiolkę. <i>Oj Frycjo, twoje zdrowe owoce obrócą się przeciwko tobie-</i>powiedział sam do siebie<i>. </i>Nabrał w
strzykawkę zieloną wodę z fiolki i zaczął pracę. Do każdego, nawet
najmniejszego owocu którego Frycja zostawiła dla siebie wstrzykiwał małą ilość
płynu. Spokojnie. Miarowo. Nie bał się, że ktoś go zastanie. Miał słuch tak
niezwykle wyczulony, iż słyszał nawet najlżejszy podmuch wiatru. Potem podszedł
do rozklekotanej szafy z jedzeniem i powtórzył ową czynność cierpliwie
aplikując substancję w żywność. Kiedy skończył najciszej jak umiał zamknął
szafkę i cicho westchnął. Mimo że jego „zawód” wymagał nieustannej ostrożności,
to czasami mógł pozwolić sobie na chwile odprężenia. Rozejrzał się po
pomieszczeniu, po czym złapał butlę z wodą (której nie dotykał strzykawką) i, jako iż suszyło go pragnienie, napił się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel odszedł od szafek. Już miał wychodzić, gdy jego uwagę
z nieznajomych powodów przykuły dzieci. Zaintrygowany, podszedł do śpiącej
trójki i popatrzył na nie. Dwie dziewczynki były do siebie podobne tak bardzo,
że wyglądały jak bliźniaczki. Ale patrząc na najmłodszego chłopca, być może
czteroletniego, Darrel zrozumiał powód swojej misji. <i>Wirgardzie, ty stary draniu-</i>pomyślał-<i>nawet dla wnuka nie masz litości</i>. Darrel skrzywił się. Chłopiec
wyglądał tak samo jak cała rodzina Husów, i prawdopodobnie był bękartem
najstarszego syna lorda, Dominika. Patrząc na to dziecko, mężczyzna stwierdził
że nawet gdyby chciał go ocalić, wszędzie poznaliby charakterystyczny wygląd
Husów i nie dałoby rady go gdziekolwiek ukryć. <i>Zresztą, jestem zabójcą nie niańką</i>-skarcił się w myślach-<i>i tak mam już wystarczająco rzeczy na głowie</i>.
Stłumił odruch litości i, najciszej jak potrafił, wyszedł z domu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Teraz musiał znaleźć dom poborcy, i „poprosić” o przysługę.
Naturalnie, nikt normalny nie przepraszał przystawiając ostrze do szyi
delikwenta. Ale kto powiedział, że Darrel jest normalny ? Z doświadczenia wiedział, że groźba jest
lepsza niż łapówka. Ludzie, którzy przyjmują łapówkę zaczynają prosić o więcej,
i więcej aż trzeba ich „uciszyć”. A groźby zamykają usta bez niepotrzebnego
przelewania krwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przypomniał sobie starca który pilnował straganu, i zawrócił
na rynek. Najwidoczniej stary z nikim nie rozmawiał, ale Darrel był pewien że
nie utrzyma języka za zębami. Ludzie na wsi już tak mają.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przystanął w cieniu, tak żeby nikt go nie dostrzegł i wyjął
z buta mini-kuszę. Tę kuszę zaprojektował dla niego Kwas. Stary alchemik, z
sześćdziesiątką na karku był jednym z jego najlepszych przyjaciół na zamku, i
mimo że czasami miał irytujący zwyczaj
pouczania wszystkich i zasypiania w niespodziewanych momentach to Darrel lubił
Kwasa. Pamiętał, że kiedy trafił na zamek w wieku dziesięciu lat to był on
jedyną osobą która okazywała mu życzliwość i martwiła się o niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mężczyzna wyciągnął z kieszeni małe igiełki, i jedną z nich
namoczył w truciźnie, którą miał przymocowaną do pasa. Załadował igiełkę w
kuszy, uważając żeby jej nie dotknąć i wycelował w szyję chłopa, po czym
zwolnił spust.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chłop zasyczał i klepnął się w szyję, najwidoczniej myśląc,
że to owad go ukąsił. Darrel wstał i ostrożnie zaczął oddalać się od rynku.
Chłop za jakieś pół minuty zacznie czuć się słabo. Po dwóch minutach będzie
leżał martwy. Zapewne zdąży krzyknąć i wywabić ludzi z mieszkania, ale Darrel
wątpił by ktokolwiek sądził iż dziada zabito. Jest upał. Stary nie był
pierwszej młodości. Na dodatek siedział w osłonecznionym miejscu, wystawiony na
promienie . Jego serce nie wytrzymało. Zawał. No cóż, zdarza się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mężczyzna wyszedł z wioski, dbając by na nikogo nie natrafić
po drodze. Nie było to zresztą trudne. Gdy oddalił się od wsi, zszedł z drogi w
pobliski lasek i poszedł do jeziorka. W lesie był cień, a nad jeziorkiem było
przyjemnie chłodno, więc było to idealne miejsce postoju konia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wierzchowiec Darrela, Egzekutor, stał przywiązany do pnia
drzewa i ze stoickim spokojem pił wodę z jeziora. Zwierzę miało wyjątkowe
umaszczenie-było całkowicie czarne, zaś grzywę i ogon miało srebrne, co
sprawiało że wyglądał jak zmora z koszmaru. Darrel był też jedyną osobą która mogła
podejść do konia bez ryzyka kopnięcia w brzuch czy stratowania co, nie wiedzieć czemu, mężczyznę rozczulało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Podszedł do konia i odwiązał go od drzewa, po czym pogłaskał
go po pysku. Zwierzę parsknęło i szturchnęło go łbem. Darrel zaśmiał się i
wsiadł na wierzchowca, po czym skierował go w stronę wyjścia z lasku. Egzekutor
zarzucił łbem i podążył za wskazówkami pana. Wyjeżdżając na drogę stwierdził,
że na niebie zaczęły gromadzić się chmury. <i>I
dobrze. Zmyją ślady końskich kopyt</i>.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Poborca podatkowy siedział plecami do okna i coś zawzięcie
gryzmolił w swojej księdze rachunkowej. Z tego co Darrel słyszał, ów mężczyzna
miał na imię Hubert i był skąpym i wrednym urzędnikiem. Coś jednak Darrelowi mówiło
że jest to człowiek ceniący sobie własne życie i finanse wyżej niż wszystko
inne. Służbę wartowniczą też miał nienajlepszą, co zauważył wchodząc po murze
do okna gabinetu poborcy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel wyciągnął cicho sztylet zza paska i najciszej jak
umiał podszedł do mężczyzny, po czym delikatnie podstawił mu ostrze pod gardło,
jednocześnie zakrywając mu usta dłonią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Poborca sapnął i zaczął się w przerażeniu lekko się szarpać,
co zirytowało Darrela. Mężczyzna nachylił się mu do ucha i cicho wyszeptał<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Cśś. Nie chcemy by komuś stała się krzywda, prawda Hubercie
?-Mocniej przycisnął ostrze do gardła ofiary.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Urzędnik zesztywniał i zamilkł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Brawo-pochwalił go Darrel-teraz posłuchaj. Jutro masz
odebrać daninę z wioski Senu. Jest tam pewna rodzina, trójka dzieci i samotna
matka. Zabierz tylko to, co należy zabrać i nie ruszaj nic poza tym-powoli
cedził słowa, dbając o to by Hubert zrozumiał wszystko-oddziel owoce owej
rodziny od reszty i pozostaw w kufrze na brzegu Brytu, koło twojego domu.
Dobrze pamiętam jakie owoce znajdowały się w skrzyni i ile ich było. Spotkamy
się tam o trzeciej w nocy i wysypiemy wszystko do rzeki. Jeśli mnie oszukasz,
albo nie stawisz się na miejscu, to nie owoce, tylko twoje zwłoki będą pływać w
rzece. Zrozumiałeś ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Lekko odsunął sztylet od gardła, dając mu przestrzeń
wystarczającą do skinienia głową. Skinął. Darrel zauważył że czoło poborcy jest
mokre od potu. Z uśmiechem satysfakcji puścił nieszczęśnika który padł na kolana, i schował sztylet za
pasek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel zdjął kapelusz z głowy i zaczął się wachlować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz, Hubercie, nie wyjdziesz na tym źle-rzekł
pocieszającym tonem-zapłacę ci za stracony towar, i to całkiem dobrze. Nie
martw się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Poborca spojrzał najpierw lekko na Darrela, a potem gwałtownie.
Wytrzeszczył oczy<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Niemożliwe-Wyszeptał zduszonym głosem-ty nie jesteś
człowiekiem !<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel uśmiechnął się wesoło do urzędnika<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Brawo za dedukcję, Hubercie. Domyśliłeś się po żółtych
oczach czy ostrych zębach? Jestem pod
wrażeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Urzędnik jęknął cicho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A jeśli komukolwiek piśniesz choć słowo…-zaczął Darrel
przeciągłym tonem<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wiem-wyjąkał cicho poborca- nie powiem<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Bystrzak-Pochwalił go Darrel i podszedł do okna-do
zobaczenia !-pożegnał się wesoło i
mrugnął do oniemiałego człowieka, po czym wyszedł przez okno i wylądował w
krzakach. Dawno nauczył się skakać z bardzo dużych wysokości. Była to bardzo
przydatna umiejętność. No i robiła wrażenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czas wracać do domu-szepnął sam do siebie i poszedł po
konia, którego tym razem ulokował w zniszczonym budynku gospodarczym z dala od
drogi -Jak myślisz, Egzekutorze, lord będzie zadowolony ?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Koń skinął głową. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Masz rację-powiedział z rozbawieniem-Wirgard zawsze jest
zadowolony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Chociaż raz mógłby mnie pochwalić-burknął marudnym tonem do
Egzekutora.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zwierzę zaparskało.
Darrel odniósł wrażenie że się śmieje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czasami wydaje mi się że mnie rozumiesz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Darrel wskoczył na grzbiet wierzchowca i skierował go w
stronę zamku<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-…Ale patrzę na ciebie, i przypominam sobie że jesteś tylko
zwykłym koniem.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Mężczyzna popędził wierzchowca i ruszyli oboje kamienistym
traktem, nie zważając na rozpoczynającą się burzę oraz rzęsisty deszcz moczący
zarówno jeźdźca jak i, wyraźnie obrażonego, konia.<o:p></o:p><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjozYZUDd5kUjOMH_cshjAeqjENsO_KZDEdNLl-tWhF6qlV-_gz7p2G1eCtwg9WZW-SaZN9rpUX5Apj89c8egUqnZtVfvfzT6D-RlSIsEafbPG165Iqkuv6GrZNehAv7O6Vz1d5rn61AuI/s1600/Winterfell-concept-art-game-of-thrones-30632117-686-514.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjozYZUDd5kUjOMH_cshjAeqjENsO_KZDEdNLl-tWhF6qlV-_gz7p2G1eCtwg9WZW-SaZN9rpUX5Apj89c8egUqnZtVfvfzT6D-RlSIsEafbPG165Iqkuv6GrZNehAv7O6Vz1d5rn61AuI/s1600/Winterfell-concept-art-game-of-thrones-30632117-686-514.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/00040225339944338908noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2336216530903505118.post-89103183578316578422014-02-02T15:40:00.002-08:002014-02-02T15:40:18.535-08:00Notatka Wstępna ! <b>Cześć wszystkim !</b> :P<br />
No więc tak-zaczynam pisać bloga z opowiadaniami :b Już od dawna nosiłam się z pomysłem stworzenia własnej książki, a że różne historie roiły się w mojej głowie już od dawna postanowiłam przelać je na bloga :P Będzie on raczej w klimacie fantasy, a opowiadał będzie o Darrelu :) Nie będzie to fantasy z jednorożcami, wróżkami, magicznymi różdżkami i latającymi słoniami-będę starała się utrzymać je w jak najbardziej realistycznym klimacie ale też dodam do niego humor (czymże jest książka bez chumoru ? ). Oczywiście będę wdzięczna z obecności każdego czytelnika, ale nie piszę tego bloga "pod czytelników". Chcę mieć miejsce gdzie mogę przelewać swoje wypociny i świadomość że nawet jeśli minie dużo, dużo lat i komputer mi się zepsuje to to opowiadanie ciągle tu będzie :]<br />
Tak więc...miłego czytania :D<br />
<br />
Nowe rozdziały będę zamieszczać w każdą niedzielę ;)Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/00040225339944338908noreply@blogger.com2