Tak więc plac wiejski jest prawie pusty, jeśli nie liczyć
paru leżących w cieniu i oddychających ciężko psów, i starego mężczyzny
pilnującego wiejskiego kramu. Darrel naciągnął słomiany kapelusz mocniej na
twarz i podszedł do starego. Mimo że Darrel lubił przebieranki, jakoś zawsze
lepiej było mu się wpasować w rolę nieznajomego szlachcica niż chłopa. W ogóle
chłopa nie przypominał-był wysoki i wysmukły, oraz dziwnie blady, co
dawało ciekawy kontrast z jego kruczoczarnymi włosami. Dlatego na takie wyprawy
musiał zmieniać w sobie praktycznie wszystko-smarować skórę jakąś mazią
otrzymaną by wyglądała na bardziej opaloną, układać włosy tak, by optycznie
łagodziły jego kości policzkowe i smarować zęby żółcią, tak by wyglądały jak
zęby typowego wieśniaka.
Przystanął przy, przyglądającym mu się podejrzliwie,
dziadzie
-Dobry-zaczął, stylizując swój głos na gwarę wiejską- Szukam
domu panny Frycji. Gdzie ona ?
Chłop, zamiast odpowiedzieć, zerwał ździebło trawy rosnącej
koło stoiska i, wysadziwszy je sobie w usta, zaczął żuć, nie przestając
obserwować Darrela.
-Matuś powiadoła, że tu una mieszka. Brat jej jestem, Jan mi
na imię.
Chłop splunął na ziemię
-Ano, powiadała że ma jakiegoś brata we Sonkowie. Tylko że
jej nigdy żodyn ze znajomków nie odwiedzał nigdy.
Darrel zaśmiał się, prostackim według niego, śmiechem po
czym ciężko siadł koło starego.
-No widzisz sam, panie, familija ma kłopoty. Siostra zeszła
na tamten świat niedawno i pogrzeba trzeba zrobić. Matka niedołężna a ojca ni
ma. Chociaż una żeby na pogrzebie była-przy ostatnich słowach westchnął ciężko,
dbając o to, by jego głos był wystarczająco zmartwiony.
-Ano, ciężka to sprawa jest-powiedział chłop nabierając najwidoczniej
dla niego zaufania-Pierwsze jak cie zobaczyłem, to żem myślał że jej uciekły
chłop jesteś. Wisz o tym ? Miała być żeniacka, ale tamten zwioł- Zastanowił się
chwilę-Ale jej w domu ni ma. Na polu w pocie czoła tyra. Sama jedna, bo jej się
dziatki pochorowały.
Darrel podrapał się po karku, udając że się zastanawia, po
czym spojrzał na chłopa. Starał się nadać swojej twarzy jak najbardziej szczery
i prosty wygląd.
-A pokazałbyś drogę do chałupy ? Skwar taki, że hej a napiłbym się czego i kuzynostwo
poodwiedzał.
-Pewno-chłop był już całkowicie przekonany, więc nawet się
nie zastanawiał. Darrel nie był tym zaskoczony. Umiejętność rozmów i „naginania
prawdy” miał opanowane do perfekcji, więc tak zwyczajna rozmowa nie mogła nie
pójść dobrze. Stary wytłumaczył mu pokrótce drogę do domu owej Frycji, i Darrel
też się tam udał, żegnając się wesoło z chłopem. Ciekawiła go owa Frycja.
Dlaczego jego celem była chłopka ? W dodatku najwidoczniej nie wyróżniająca się
niczym, prócz niedoszłego małżonka. Mógł wypytać o to, kim jest ojciec dzieci
Frycji, ale nie chciał marnować więcej czasu na rozmowę ze straganiarzem,
zwłaszcza iż owa informacja nie była mu do niczego potrzebna.
Mężczyzna stanął w cieniu jakiejś chaty, i zmierzył dom celu
taksującym spojrzeniem. Nie było w nim nic wyjątkowego- słomiany dach, kamienne
ściany, brak okien. Zwykły dom najniższych warstw społecznych. Leżał na granicy
wioski, co jeszcze ułatwiało mu zadanie-ucieczka stamtąd będzie dziecinnie
łatwa. Problemem był jednak samo dostanie się do chaty niezauważonym, gdyż
miała tylko jedne drzwi, a domy takie jak te nie posiadały więcej niż dwa
pomieszczenia. Zgadywał że dzieci, które się w środku najpewniej siedzą w tym
głównym pokoju-w takie upały nikt nie
chciałby się gnieździć w małym i dusznym pomieszczeniu.
W końcu postanowił pójść najprostszą drogą i stanąwszy przy
drzwiach, delikatnie je uchylił. Nie słyszał rozmów, a jedynie miarowe
oddechy-najpewniej chorzy spali. Darrel wślizgnął się do środka i cicho zamknął
drzwi za sobą, po czym, uważając na to by poruszać się jak najciszej (a Darrel
nigdy, nawet w czasie uciążliwego biegu nie hałasował) podszedł do ich skrzyń z
nagromadzonym jedzeniem. Widział wyraźnie różnice pomiędzy stertą warzyw i
owoców przeznaczonych na daninę, a oddzielną kupą jedzenia które zostawili
sobie. Widocznie Frycja wybierała dla siebie tylko najzdrowsze i największe
kawałki, a całą resztę dawała poborcom podatkowym.
Wyjął z rękawa strzykawkę i fiolkę. Oj Frycjo, twoje zdrowe owoce obrócą się przeciwko tobie-powiedział sam do siebie. Nabrał w
strzykawkę zieloną wodę z fiolki i zaczął pracę. Do każdego, nawet
najmniejszego owocu którego Frycja zostawiła dla siebie wstrzykiwał małą ilość
płynu. Spokojnie. Miarowo. Nie bał się, że ktoś go zastanie. Miał słuch tak
niezwykle wyczulony, iż słyszał nawet najlżejszy podmuch wiatru. Potem podszedł
do rozklekotanej szafy z jedzeniem i powtórzył ową czynność cierpliwie
aplikując substancję w żywność. Kiedy skończył najciszej jak umiał zamknął
szafkę i cicho westchnął. Mimo że jego „zawód” wymagał nieustannej ostrożności,
to czasami mógł pozwolić sobie na chwile odprężenia. Rozejrzał się po
pomieszczeniu, po czym złapał butlę z wodą (której nie dotykał strzykawką) i, jako iż suszyło go pragnienie, napił się.
Darrel odszedł od szafek. Już miał wychodzić, gdy jego uwagę
z nieznajomych powodów przykuły dzieci. Zaintrygowany, podszedł do śpiącej
trójki i popatrzył na nie. Dwie dziewczynki były do siebie podobne tak bardzo,
że wyglądały jak bliźniaczki. Ale patrząc na najmłodszego chłopca, być może
czteroletniego, Darrel zrozumiał powód swojej misji. Wirgardzie, ty stary draniu-pomyślał-nawet dla wnuka nie masz litości. Darrel skrzywił się. Chłopiec
wyglądał tak samo jak cała rodzina Husów, i prawdopodobnie był bękartem
najstarszego syna lorda, Dominika. Patrząc na to dziecko, mężczyzna stwierdził
że nawet gdyby chciał go ocalić, wszędzie poznaliby charakterystyczny wygląd
Husów i nie dałoby rady go gdziekolwiek ukryć. Zresztą, jestem zabójcą nie niańką-skarcił się w myślach-i tak mam już wystarczająco rzeczy na głowie.
Stłumił odruch litości i, najciszej jak potrafił, wyszedł z domu.
Teraz musiał znaleźć dom poborcy, i „poprosić” o przysługę.
Naturalnie, nikt normalny nie przepraszał przystawiając ostrze do szyi
delikwenta. Ale kto powiedział, że Darrel jest normalny ? Z doświadczenia wiedział, że groźba jest
lepsza niż łapówka. Ludzie, którzy przyjmują łapówkę zaczynają prosić o więcej,
i więcej aż trzeba ich „uciszyć”. A groźby zamykają usta bez niepotrzebnego
przelewania krwi.
Przypomniał sobie starca który pilnował straganu, i zawrócił
na rynek. Najwidoczniej stary z nikim nie rozmawiał, ale Darrel był pewien że
nie utrzyma języka za zębami. Ludzie na wsi już tak mają.
Przystanął w cieniu, tak żeby nikt go nie dostrzegł i wyjął
z buta mini-kuszę. Tę kuszę zaprojektował dla niego Kwas. Stary alchemik, z
sześćdziesiątką na karku był jednym z jego najlepszych przyjaciół na zamku, i
mimo że czasami miał irytujący zwyczaj
pouczania wszystkich i zasypiania w niespodziewanych momentach to Darrel lubił
Kwasa. Pamiętał, że kiedy trafił na zamek w wieku dziesięciu lat to był on
jedyną osobą która okazywała mu życzliwość i martwiła się o niego.
Mężczyzna wyciągnął z kieszeni małe igiełki, i jedną z nich
namoczył w truciźnie, którą miał przymocowaną do pasa. Załadował igiełkę w
kuszy, uważając żeby jej nie dotknąć i wycelował w szyję chłopa, po czym
zwolnił spust.
Chłop zasyczał i klepnął się w szyję, najwidoczniej myśląc,
że to owad go ukąsił. Darrel wstał i ostrożnie zaczął oddalać się od rynku.
Chłop za jakieś pół minuty zacznie czuć się słabo. Po dwóch minutach będzie
leżał martwy. Zapewne zdąży krzyknąć i wywabić ludzi z mieszkania, ale Darrel
wątpił by ktokolwiek sądził iż dziada zabito. Jest upał. Stary nie był
pierwszej młodości. Na dodatek siedział w osłonecznionym miejscu, wystawiony na
promienie . Jego serce nie wytrzymało. Zawał. No cóż, zdarza się.
Mężczyzna wyszedł z wioski, dbając by na nikogo nie natrafić
po drodze. Nie było to zresztą trudne. Gdy oddalił się od wsi, zszedł z drogi w
pobliski lasek i poszedł do jeziorka. W lesie był cień, a nad jeziorkiem było
przyjemnie chłodno, więc było to idealne miejsce postoju konia.
Wierzchowiec Darrela, Egzekutor, stał przywiązany do pnia
drzewa i ze stoickim spokojem pił wodę z jeziora. Zwierzę miało wyjątkowe
umaszczenie-było całkowicie czarne, zaś grzywę i ogon miało srebrne, co
sprawiało że wyglądał jak zmora z koszmaru. Darrel był też jedyną osobą która mogła
podejść do konia bez ryzyka kopnięcia w brzuch czy stratowania co, nie wiedzieć czemu, mężczyznę rozczulało.
Podszedł do konia i odwiązał go od drzewa, po czym pogłaskał
go po pysku. Zwierzę parsknęło i szturchnęło go łbem. Darrel zaśmiał się i
wsiadł na wierzchowca, po czym skierował go w stronę wyjścia z lasku. Egzekutor
zarzucił łbem i podążył za wskazówkami pana. Wyjeżdżając na drogę stwierdził,
że na niebie zaczęły gromadzić się chmury. I
dobrze. Zmyją ślady końskich kopyt.
***
Poborca podatkowy siedział plecami do okna i coś zawzięcie
gryzmolił w swojej księdze rachunkowej. Z tego co Darrel słyszał, ów mężczyzna
miał na imię Hubert i był skąpym i wrednym urzędnikiem. Coś jednak Darrelowi mówiło
że jest to człowiek ceniący sobie własne życie i finanse wyżej niż wszystko
inne. Służbę wartowniczą też miał nienajlepszą, co zauważył wchodząc po murze
do okna gabinetu poborcy.
Darrel wyciągnął cicho sztylet zza paska i najciszej jak
umiał podszedł do mężczyzny, po czym delikatnie podstawił mu ostrze pod gardło,
jednocześnie zakrywając mu usta dłonią.
Poborca sapnął i zaczął się w przerażeniu lekko się szarpać,
co zirytowało Darrela. Mężczyzna nachylił się mu do ucha i cicho wyszeptał
-Cśś. Nie chcemy by komuś stała się krzywda, prawda Hubercie
?-Mocniej przycisnął ostrze do gardła ofiary.
Urzędnik zesztywniał i zamilkł.
-Brawo-pochwalił go Darrel-teraz posłuchaj. Jutro masz
odebrać daninę z wioski Senu. Jest tam pewna rodzina, trójka dzieci i samotna
matka. Zabierz tylko to, co należy zabrać i nie ruszaj nic poza tym-powoli
cedził słowa, dbając o to by Hubert zrozumiał wszystko-oddziel owoce owej
rodziny od reszty i pozostaw w kufrze na brzegu Brytu, koło twojego domu.
Dobrze pamiętam jakie owoce znajdowały się w skrzyni i ile ich było. Spotkamy
się tam o trzeciej w nocy i wysypiemy wszystko do rzeki. Jeśli mnie oszukasz,
albo nie stawisz się na miejscu, to nie owoce, tylko twoje zwłoki będą pływać w
rzece. Zrozumiałeś ?
Lekko odsunął sztylet od gardła, dając mu przestrzeń
wystarczającą do skinienia głową. Skinął. Darrel zauważył że czoło poborcy jest
mokre od potu. Z uśmiechem satysfakcji puścił nieszczęśnika który padł na kolana, i schował sztylet za
pasek.
Darrel zdjął kapelusz z głowy i zaczął się wachlować.
-Wiesz, Hubercie, nie wyjdziesz na tym źle-rzekł
pocieszającym tonem-zapłacę ci za stracony towar, i to całkiem dobrze. Nie
martw się.
Poborca spojrzał najpierw lekko na Darrela, a potem gwałtownie.
Wytrzeszczył oczy
-Niemożliwe-Wyszeptał zduszonym głosem-ty nie jesteś
człowiekiem !
Darrel uśmiechnął się wesoło do urzędnika
-Brawo za dedukcję, Hubercie. Domyśliłeś się po żółtych
oczach czy ostrych zębach? Jestem pod
wrażeniem.
Urzędnik jęknął cicho.
-A jeśli komukolwiek piśniesz choć słowo…-zaczął Darrel
przeciągłym tonem
-Wiem-wyjąkał cicho poborca- nie powiem
-Bystrzak-Pochwalił go Darrel i podszedł do okna-do
zobaczenia !-pożegnał się wesoło i
mrugnął do oniemiałego człowieka, po czym wyszedł przez okno i wylądował w
krzakach. Dawno nauczył się skakać z bardzo dużych wysokości. Była to bardzo
przydatna umiejętność. No i robiła wrażenie.
-Czas wracać do domu-szepnął sam do siebie i poszedł po
konia, którego tym razem ulokował w zniszczonym budynku gospodarczym z dala od
drogi -Jak myślisz, Egzekutorze, lord będzie zadowolony ?
Koń skinął głową.
-Masz rację-powiedział z rozbawieniem-Wirgard zawsze jest
zadowolony.
-Chociaż raz mógłby mnie pochwalić-burknął marudnym tonem do
Egzekutora.
Zwierzę zaparskało.
Darrel odniósł wrażenie że się śmieje.
-Czasami wydaje mi się że mnie rozumiesz…
Darrel wskoczył na grzbiet wierzchowca i skierował go w
stronę zamku
-…Ale patrzę na ciebie, i przypominam sobie że jesteś tylko
zwykłym koniem.
To na tym obrazku u gory to Darel ? a reszta to kto ?
OdpowiedzUsuńTak, to jest Darrel :) Ten w tym zielonym i te zamaskowane postacie to też on :P Dziewczyna to Emilia, siwy to Kwas, a ten lord po prawej to Wirgard :) Zobacz sb zakładkę "bohaterowie" tam oni są opisani :) Wszyscy zaczną się pojawiać od 1 rozdziału ;]
Usuńjuz usunelas
Usuńfajne opowiadanie ;-)