Logan Nenmery |
Powóz jechał osłonecznionym traktem i Darrel pomyślał że ma
w karocy najgorszy zespół ludzi jaki tylko może być. Kwas cały czas tak
donośnie chrapał, że nie dało się rozmawiać, Emilia siedząca na przeciwko była
na Darrela obrażona, Logan bazgrał jakieś szkice w swoim notesie i żuł własne
włosy (Darrel zauważył że miał irytujący zwyczaj robienia tego), zaś lady Claudia
(którą Wirgard dał tutaj z nieznanych Darrelowi powodów, bo powinna być w
karecie przodującej) posyłała raz wzrok przepełniony obrzydzeniem na Mariusza
(którego Darrel uparł się wziąć do powozu, bo się o niego martwił),a pełne
wyższości spojrzenie na wszystkich pozostałych.
Właśnie wyjechali z pierwszego miasta, Utalii, w którym
Wirgard odwiedził jakiegoś wpływowego kupca aldriatyckiego (Aldriatyk był
najbogatszym i najpotężniejszym krajem na Kontynencie, więc przyjazd tak
wpływowego kupca do Langwederii, która była wygwizdowem, nie mogło obyć się bez
wtrącenia się Wirgarda) i przy okazji zlecił Darrelowi skradzenie kupcowi
jakiejś ładnej wazy, która wpadła w oko lordowi. Dopiero gdy przechadzał się
utalijskimi uliczkami, i zauważył Emilię „dyskretnie” obserwującą strażników
(Emilia nic nie robiła dyskretnie), i Logana uważnym wzrokiem sprawdzającym
mury oraz artylerię Utalii, pojął że celem odwiedzenia tych miast (i tak nie
wiedział które z grubsza będą odwiedzać, ale mało go to obchodziło) jest
ustalenie ich siły. Darrel zrozumiał, że Wirgard jeśli nie przejmie władzy w
sposób bezkrwawy to wznieci rebelię. Skrytobójca uśmiechnął się pod nosem
patrząc na nieskończone pola po lewej strony drogi. Ledwo co udało mu się zająć
miejsce przy oknie, bo Kwas strasznie się pchał chcąc mieć miejsce do
„podziwiania widoków”. Darrel przeniósł
wzrok na Kwasa. I tak ich nie podziwiał, bo ciągle spał.
-Czy on może w końcu przestać chrapać ?!-lady Claudia
machnęła ostentacyjnie ręką na alchemika-w nocy się nie wysypiam bo ten dziad wydaje
dźwięki jak staczająca się lawina. To źle robi na cerę ! I mam sińce pod oczami
!-Pokazała Emilii, jedynej kobiecie w wozie swoją tragedię palcem. Chyba
myślała że ją zrozumie, ale grubo się myliła. Emilia starała się robić
współczującą minę ale wyglądała tak jakby połknęła gwoździe. Wszyscy wiedzieli
że jedyne co robi dla siebie pani kapitan to myje się mydłem i czesze
grzebieniem. Uroda w ogóle ją nie obchodziła.
-To straszne-powiedział współczującym tonem Darrel, bo
nikomu innemu nie chciało się odezwać-musi panienka ciągle uważać na tak
okropne rzeczy jak sińce pod oczami ! Doprawdy prawdziwe tortury !
Claudia chyba nie zrozumiała drwiny, bo posłała Darrelowi
pełne wdzięczności spojrzenie. Potem przypomniała sobie najwyraźniej że jest
skrytobójcą (niegodziwy zawód!) i w dodatku nie człowiekiem, więc jej wdzięczność
zamieniła się w drwinę .Zarzuciła blond włosy za plecy i z pełnym zadowolenia
wzrokiem spojrzała przed siebie (czyli na Kwasa, który kontynuował swój koncert
głosowy) co znów wprawiło ją w zły humor.
-Jak ja go nie cierpię ! Kiedy on w końcu umrze ?
Drugie miasto, Daltonia, było pokryte gęstą mgłą i wjechali
do niego zaraz po zmroku. Nocowali w prestiżowym zajeździe „pod Złoconą
Szpadą”. Właściwie to tylko lord i jego rodzina dostała bogate pokoje, zaś cała
reszta musiała się zadowolić średniej jakości pomieszczeniami. Nie byłby w nich
jeszcze tak źle, gdyby nie to że doskonale przepuszczały one dźwięki, przez co
nikt kto sąsiadował z Kwasem, nie mógł zmrużyć oka. Darrel miał pokój właśnie koło
alchemika i, mimo zmęczenia wyraźnie dającego się we znaki (nie spał już drugą
noc) nie mógł zasnąć. W końcu zrezygnował z bezowocnych prób, i po rynnie sąsiadującej
z oknem Kwasa zsunął się na dół. Postanowił przespacerować się wzdłuż jeziora
nad którego brzegiem leżało miasto i zaskoczyła go jeszcze jedna osoba która
wyprzedziła jego plany, spacerując właśnie w tym miejscu. Najpewniej
zignorowałby ją, ale po przyjrzeniu się zauważył długie i gęste kasztanowe
włosy które były znakiem rozpoznawczym tylko jednej osoby. Darrel pokręcił
głową. Można by pomyśleć, że jeśli Emilia jest prawie najwyższa rangą
gwardyjską na zamku to nie będzie biegać po zmroku nad jeziorem w obcym mieście.
Można by pomyśleć, ale Darrel wiedział, że gdyby ktoś zaatakował Emilię to
długo nie pożyłby. Po zamku chodziły plotki, jak to pani kapitan sama walczyła
z piętnastoma uzbrojonymi rzezimieszkami i wygrała, co dało jej ogromny szacunek wśród
młodych kadetów, i chyba tylko Darrel i rodzina Husów nie bali się młodej panny
Wasary.
-Pani kapitan też cierpi na bezsenność ?-Podszedł do niej
cicho, przez co podskoczyła jak oparzona. Odwróciła się momentalnie i
popatrzyła na niego zdumiona
-Darrel ? Co ty tu robisz ?
-Zażywam świeżego powietrza. Może mi pomorze na
koncentrację-Darrel uśmiechnął się krzywo-a koncentracja bardzo się przydaje,
gdy próbujesz zignorować chrapanie sąsiada.
Emila westchnęła
-Ty też sąsiadujesz z Kwasem ?-Po jej nieszczęśliwej minie,
wywnioskował że i ona dzieliła z Darrelem ten niechlubny zaszczyt-
Zastanawiałam się, czy jest jakiś sposób na jego dolegliwości. Jak myślisz ?
-Można by go udusić w nocy. Gwarantuję, skuteczność
stuprocentowa- zażartował Darrel. Zauważył też, że Emilia się już na niego nie
wścieka, co powitał z niezakłamaną ulgą. Była jedynym towarzyszem podróży z
którym Darrel mógł porozmawiać-Kwas spał, Claudia zadzierała nosa a Logan
ciągle coś bazgrał, i mamrotał sam do siebie, poprawiając szkice.
Emilia westchnęła i ciężko, i spojrzała na jezioro zasnute
gęstą mgłą. W świetle księżyca ten widok sprawiał wrażenie wręcz nieziemskiego,
tak jakby owe jezioro było wyjęte z jakiegoś sennego obrazu.
-Darrel, muszę ci coś powiedzieć-przybrała poważny ton
głosu.
-Co ?-Zaciekawiła go ta zmiana, choć wyczuwał coś co mu się
nie podobało.
-Wiesz jakie jest trzecie odwiedzane przez nas miasto ? Widziałeś plan trasy ?
-Nie i nie-On też spoważniał. Niemożliwe żeby to było…
-Gotham-wypowiedziała na głos ową nazwę. Darrel poczuł się
tak, jakby go spoliczkowano. Gotham ? Nie, przecież…nie ! Obiecał sobie, że
wyrzuci z pamięci uciążliwe wspomnienia, a ta nazwa powinna być głęboko
zagrzebana w odmętach jego pamięci. I tam też powinna pozostać…ale dlaczego
lord chce wywlekać je na zewnątrz ?
-Po co do cholery ?-Wyszeptał sam do siebie, zapominając że
Emilia jest w pobliżu.
-Nie wiem. Przykro
mi, Darrel.
Darrel czuł się tak, jakby właśnie Emilia mu oznajmiła że
jadą do piekła. Piekła, które ledwo jemu i jego siostrze udało się przeżyć, a
teraz mają stanąć na zgliszczach tego inferna ? Nie to, żeby miał jakieś
nieszczęśliwe wspomnienia związane z Gotham. Przeciwnie. Gotham było
najszczęśliwszym okresem jego życia, okresem w którym był małym i naiwnym
chłopcem biegającym po łące z przyjaciółmi i łapiącym żaby w rzece. Okresem,
który nigdy się nie powtórzy. Okresem który zniszczyli, spalili i podeptali
ludzie, wchodząc do niego ze swoimi mieczami i ogniem, mordującym i palącym
wszystko na swej drodze.
Emilia chciała dotknąć jego ramienia, i go jakoś pocieszyć
ale Darrel sztywno odsunął się od niej.
-Chyba muszę już wracać-oznajmił martwym głosem Darrel, i
nie czekając na wołającą go Emilię, odszedł w inną uliczkę , po czym wspiął się
na dach wieży zegarowej i siadł tam, patrząc na miasto pogrążone we śnie.
Obojętne mu było jednak piękno miasta zasnutego mgłą, bo jego głowę zaprzątały
inne myśli. Nie. Nie. Nie ! Po co Wirgardowi odwiedziny w tym miejscu ? Tam nie
ma już nic. Sam Darrel widział to, gdy odwracał się by ostatni raz spojrzeć na
miasto stojące w ogniu, ściskając siostrę w dłoniach. Nie dał rady odizolować się
od wspomnień, mimo że usilnie próbował i po dziesięciu latach uśmiercania
swojego byłego życia, te wróciło ze zdwojoną siłą. Darrel zacisnął zęby, a
potem zaczął cicho śmiać się. Pojął całą komedię swojej sytuacji-i uświadomił
sobie że jest idiotą. Życie idzie dalej, durniu. Powiedział sobie w myślach, po
czym wstał i twardo spojrzał na panoramę miasta. Jest Darrelem, i ma ważniejsze
rzeczy na głowie niż przeszłość. Jej już nie zmieni. Co z tego, że prócz Nianny
jest ostatnim edmonem na ziemi ? I tak już nic z tym nie zrobi. Rozwodzenie się
nad tym, co było, jest żałosne. Skrytobójca podszedł do krawędzi dachu i zaczął
lekko ześlizgiwać się po rynnie. Jakaś staruszka wyjrzała przez szybę, akurat w
momencie w którym Darrel przejeżdżał przed jej oknem i odskoczyła szybko.
Prawdopodobnie Darrel zafundował jej palpitację serca. Ale kto kazał jej
wyglądać w środku nocy przez okno ? Skrytobójca pokręcił głową.
Paręnaście minut później był już w hotelu i zauważył że
hałas Kwasa zniknął. Powitał to radosnym uśmiechem, który od razu znikł gdy
zobaczył że alchemik siedzi w jego pokoju i gada do Mariusza zamkniętego w
klatce. Emilia przyglądała się temu z beznadziejnym wyrazem twarzy.
-A kizi mizi mały szczurku-gruchał do niego Kwas-Dziadzio kocha
Mariusza, a Mariusio kocha dziadziusia ?-Kwas wsadził palec do klatki chcąc
pogłaskać szczura. Zamiast tego, gryzoń ugryzł go.
-Ajajaj ty skubańcu-zaszlochał Kwas i zaczął ssać swój
palec. Wyglądał z nim jak śmieszne, wielkie i niewiarygodnie brzydkie dziecko.
-Chyba cię nie lubi-powiedział rozbawiony Darrel, wchodząc
do pokoju-jak wszyscy.
Emilia wyraźnie ucieszyła się z jego widoku, za to Kwas
obrzucił go obrażonym wzrokiem.
-I czemu w moim pokoju toczy się narada wojenna ?-Przeszedł
przez pokój i zaczął grzebać w swojej walizce.
-Emilka, dobre dziecko martwiła się o ciebie-Kwas pogroził
Darrelowi bolącym palcem-nie wolno ci tak martwić siostry !
-Darrel nie jest moim bratem-cierpkim głosem zaoponowała
Emilia
-Jest moim synem, i ty też jesteś moją córką więc jesteście
rodzeństwem-Kwas najwidoczniej uparł się przy swojej wersji „adoptowanych”
dzieci. Emilia westchnęła ciężko.
-Ucisz się, Kwas-uciął Darrel i siadł na łóżku, po czym
wyjął kartkę którą wygrzebał ze swojej kieszeni bagażowej- Pani kapitan,
mogłaby pani wyznaczyć mi plan podróży po Langwederii?
Emilia wydawała się zdumiona tym pytaniem.
-Mogę. I…dobrze się czujesz ?-Spojrzała na niego zmartwiona.
Troska to był bardzo rzadki widok w oczach pani kapitan. Darrel mimo woli
parsknął śmiechem.
Dziewczyna zmrużyła oczy, i jej zmartwienie przeszło w złość.
-Jak widać doskonale-wyburczała na niego i wyszarpnęła mu
kartkę z ręki.
-Nie kłóćcie się-zakrzyknął Kwas.
-Kwas, sprawdź czy cię nie ma w swoim pokoju-zaproponował
Darrel z uprzejmym uśmiechem.
-Nie ma mnie-powiedział tonem odkrywcy alchemik-już
sprawdzałem, bo Emilka mi kazała.
Darrel skrzywił się. Kwas w ogóle nie umiał wyczuć aluzji.
Skrytobójca podniósł pióro i dał je zirytowanej Emilii, która najpewniej
zastanawiała się po co mu plan podróży.
-Chcę wiedzieć, gdzie jedziemy-powiedział Darrel-bo nie chcę
znów być zaskoczony. Poza tym, mam
też taką jedną sprawę do załatwienia.
Mianowicie, co dokładnie planuje Wirgard.
-Ładne panie ?-Darrel nie miał pojęcia, jak Kwas wynajdował
i tworzył różne rzeczy skoro był tak głupi.
-Nie, sposoby utopienia starego alchemika.
Darrel siadł na swoim łóżku. Był wykończony. Nie spał…ile to
już ? Dwa dni, a w karecie też pewnie się nie wyśpi bo jego „tatuś” będzie
chrapał jak opętany. W końcu Emilia nakreśliła plan podróży i podała skrytobójcy,
który od razu wsadził je sobie w kieszeń spodni. Pożegnał Emilię, i niemal
wyrzucił Kwasa za drzwi, kiedy postanowił zaśpiewać mu kołysankę na dobranoc.
Darrel zapadł w sen i nie śniło mu się nic.
****
Emilia razem z współpasażerami gramoliła się do karocy.
Padało niesamowicie, i włosy miała już całkowicie przemoczone mimo że dopiero
wyszła na dwór. Przy okazji nawrzeszczała na strażnika, który nie stał „na
baczność”, tylko opierał się ścianę. Potem jednak przypomniała sobie, że sama
wybrała tego człowieka i że miał on chorą nogę więc zdenerwowała się jeszcze
bardziej, przez to że o tym zapomniała (miała nadzieję że lord nie zauważył jego
niesubordynacji). Nagle zauważyła
Darrela, który chciał wepchać się pierwszy i pewnie zająć najlepsze miejsce, więc
zastąpiła mu drogę. Postanowiła pokazać mu dobre maniery, i lekcję etykiety
dworskiej, tak więc otworzyła drzwi lady Claudii, tak jak wypada osobie z
wyższego stanu. Darrel jednak skwitował to lekkim uniesieniem brwi, co ją znów
zdenerwowało więc weszła pierwsza, żeby nie patrzeć na jego durną twarz i
usadowiła się na drugim najlepszym miejscu, co jak miała nadzieję, chociaż
trochę go rozzłości.
W końcu wszyscy siedzieli wygodnie (albo niewygodnie) w
wozie i powóz ruszył.
-Kwas, jeśli zaśniesz to wyrzucę cię przez okno-zagroził
Darrel alchemikowi, który już szykował się do snu. Kwas zrobił nieszczęśliwą
minę, ale nie zasnął. Emilia wiedziała że z Darrelem nigdy nic nie wiadomo-albo
żartował, albo nie.
Zapadło milczenie, akompaniowane przez spadające krople
deszczu.
-Wiem- oznajmił Kwas radośnie-zagrajmy w papier, kamień,
nożyce !
-To jakaś langwederska gra ?-Zainteresował się Logan,
odrywając wzrok od notatek.
-Tak, ale gra w nią tylko plebs-powiedziała wyniosłym tonem
lady Claudia, i zajęła się oglądaniem swoich paznokci.
-Logan, właściwe to mógłbyś opowiedzieć nam coś o
sobie-zaproponowała Emilia, żeby jakoś ożywić rozmowę w powozie.
-A co tu opowiadać-wzruszył ramionami-Żyłem w stolicy, byłem
synem szklarza. Nudziło mnie szkło, bo w naszym kraju wszystko jest ze szkła.
Pewnego razu spotkałem obcokrajowca z Birmy. Pokazał mi różne ciekawe bronie,
zbroje i budowle nie zrobione ze szkła. Zacząłem się tym interesować. No i
nauczyłem się bardzo dużo, i zatrudniłem się w Kryształowym Pałacu. W końcu
znudziło mi się to, bo i tam wszystko było ze szkła. No i znów spotkałem tego
gościa z Birmy, i powiedział że był w Langwederii w Werdii i przydałby im się
dodatkowy zbrojmistrz, bo tamten jest już stary. No to przyjechałem tam. I
akurat wtedy był tam wasz lord, i powiedział że jego zbrojmistrz zmarł i
chętnie by mnie zatrudnił więc się przeniosłem tutaj. Tyle-zakończył niezbyt
precyzyjnie, z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Skrytobójcy coś nie podobało się w tym blondwłosym palmedijczyku, ale sam nie wiedział co- A wy ? Pani Kapitan Emilio ?
Skąd pani wzięła się na zamku ?
Emilia wzruszyła ramionami.
-Też nic wyjątkowego. Mój ojciec był poprzednim kapitanem
gwardii lordowskiej. Matka zmarła po moich narodzinach. Zostałam gwardzistką,
bo to taka nasza rodzinna tradycja. Potem ojciec zginął w bitwie, a ja
postanowiłam być kapitanem, tak jak on. Przeprowadziłam się na zamek w wieku
siedemnastu lat, i trzy lata później zostałam mianowana przez lorda.
-A co się stało z domem ?
-Ciągle stoi, ale już w nim na razie nie mieszkam. Po co ? W
zamku mam wszystko, co mi jest potrzebne. Ale też go nie sprzedam. To nasz
rodzinny dom- Emilia miała zbyt dużo wspomnień z nim związanych, żeby tak po
prostu go sprzedać jakimś obcym ludziom. Kochała swój dom, mimo że rzadko go
odwiedzała.
-Czemu nikt nie chce grać w kamień, papier, nożyce
?-Zaszlochał Kwas
Wszyscy go zignorowali.
-A ty, panie doradco ?-Zapytał ciekawie Logan-jak został pan doradcą zamkowym ?
Emilia zagryzła wargi. Cholera, mogła nie zaczynać tego
tematu. Darrel nie wyglądał jednak na specjalnie przejętego. Zastanowił się
chwilę, po czym odparł
-Zwyczajne. Jak byłem mały, moi rodzice zginęli w…ataku.
Przyszedłem więc do zamku, bo wiedziałem że będę miał tam zapewniony dom. Znałem lorda Wirgarda już jako dziecko, ale
wtedy nie był jeszcze lordem. Pierwszy raz spotkałem go w lesie…
Emilia zauważyła że nawet lady Claudia słucha.
-…walczył z łowcami głów, którzy wykończyli już jego
strażników. Zabijali bogatych ludzi za bardzo wysokie pieniądze. Miałem
wtedy...jedenaście lat, a lord Wirgard trzydzieści ale i tak był najmłodszym
członkiem rodziny. Pewnie wyjechał na polowanie. Siedziałem wtedy na drzewie z
łukiem-mój ojciec był myśliwym i chciałem potrenować, żeby móc z nim chodzić na
polowania. Wjechali na polanę i otoczyli
go ze wszystkich stron. A ja ich wystrzelałem, zanim się w ogóle zorientowali
kto do nich strzela-Darrel uśmiechnął się krzywo. Emilia nigdy wcześniej nie
słyszała historii poznania się pana zamku i skrytobójcy. Wiedziała tylko, że zanim
on wprowadził się na zamek znał już lorda- zaproponował mi współpracę. Potem
pomogłem mu jeszcze w paru sprawach. Po najeździe wróciłem tam, i przyjąłem ją.
Po roku został lordem, i oficjalnie zacząłem pracę tutaj.
-A ja cię nauczyłem wszystkiego-oznajmił dumnie Kwas-a ty
nawet nie chcesz zagrać ze mną w kamień, papier i nożyce-dodał obrażony.
-Kwas, daj sobie spokój-Emilia starała się być cierpliwa.
-Czyli został pan doradcą nie z powodu umiejętności, tylko z
powodu uratowania życia lordowi ?-wydawał się lekko zniesmaczony.
-Na początku rzeczywiście tak było. Ale potem zacząłem się
uczyć swojej pracy i mogę powiedzieć, że jestem idealną osobą na moje
stanowisko-uśmiechnął się dwuznacznie.
Emilia zrozumiała, tak jak wszyscy w karocy prócz Logana, że
nie opowiadał o swojej pracy doradcy, tylko o pracy skrytobójczej. Westchnęła
ciężko. Zastanawiała się kiedy architekt w końcu się dowie, że Darrel tylko
zgrywa rolę radcy.
-Zagrajmy w kamień, papier i noż…
-Nikt nie chce grać w kamień, papier i nożyce !-wrzasnęli
wszyscy w tym samym momencie.
Kwas obraził się i już się więcej nie odzywał.
W końcu, w równe południe, zauważyli majaczące się ruiny
miasta w oddali. Emilia nie zauważyła, żeby te widok jakoś wpłynął na Darrela.
Sama się na siebie złościła, że tak się martwi o tego idiotę, ale przyjaźniła
się z nim od dziecka i znała go jak nikt inny . Lubił ukrywać swoje uczucia. I
był dobrym człowiekiem (edmonem?) pomimo swojej pracy i mrocznej przeszłości.
Najbardziej jednak martwiła ją przyszłość. Edmoni nie mogli zabijać bez 'kary',
tak jak ludzie. Przed Wypędzeniem panowało powszechne przekonanie że bogini
chciała zrobić rasę czystą, dlatego nałożyła na edmonów klątwę-każde zabójstwo
zbliżało ich do śmierci psychicznej i zamiany w demona. Od ojca słyszała
przypadki, jak edmon zamieniał się po jednym zabójstwie, i dopiero pytając
Darrela dowiedziała się prawdy. Nie zabójstwa, ale świadomość morderstwa
przyczyniała się do ich zamiany. I mimo że Darrel miał się na razie dobrze, to
wiedziała że prędzej czy później się zamieni. A ona będzie musiała go zabić,
zgodnie z poleceniem lorda. Wiedziała też że będzie ostrzeżona-mówiło się że
edmońskie oczy są lustrem ich duszy. I było to jak najbardziej słuszne
powiedzenie-bowiem zabójstwa odbijały się czerwonymi kręgami dookoła tęczówkach
właściciela. Jeśli cała tęczówka pokryje się czerwienią, powstaje demon. Od szerokości
tych kręgów zależą właśnie wyrzuty sumienia, ale niemożliwym jest zablokowanie
ich. Emilia na razie cieszyła się, ze czerwona otoczka dookoła żółtych oczu
Darrela jest wąska, ale widziała jak z każdą misją owe kręgi powiększają się i
zbliżają go do śmierci, pomimo tego że Darrel specjalnie nie rozpaczał z powodu
śmierci swoich celów. Dlatego starała się nie przywiązywać do niego zbytnio,
ale wiedziała że jej się do nie udaje. Lubiła go, i mogła śmiało nazwać go
swoim przyjacielem przez co nienawidziła jego pracy. Dlaczego, nie zostawi jej
i nie wyjedzie ? Wiedziała, że skrytobójca gdyby chciał mógłby ukryć się nawet
na zamku i Wirgard by go nie znalazł. Więc dlaczego z własnej woli godzi się na
śmierć ? Głowa zaczęła ją boleć od tych rozmyślań, i cieszyła się że powóz
powoli się zatrzymuje, odrywając ją od męczących myśli.
Wszyscy wysiedli z ulgą z karocy. Już przestało padać, i
wyszło słońce. Emilia stanęła przy Kwasie i Darrelu. Cała trójka spojrzała na
miasto rozpościerające się w dole. Miasto duchów. Lekki wiatr sprawiał, że
popołudnie nie było aż tak upalne, jak można by się spodziewać co wszyscy
przyjęli z wdzięcznością.
Pani kapitan kątem oka zauważyła że lord Wirgard, który
wyglądał dumnie nawet w stroju podróżnym i kapeluszem chroniącym go przed
pogodą, daje dyskretny znak skrytobójcy. Darrel kiwną głową i oddalili się poza
zasięg słuchu .
-I znowu coś się święci-zapowiedział Kwas.
Emilia westchnęła tylko.
***
-Wiesz co to za miejsce ?-Lord uśmiechnął się chłodno, nawet
nie spojrzawszy na skrytobójcę.
Darrel nic nie odpowiedział. Dobrze wiedział że Wirgard
doskonale zna przeszłość sługi.
-Jesteśmy w Gotham. Moi ludzie przepytali tego zamachowca, i
dowiedzieli się że tu była ich ostatnia baza wypadowa. Musimy przeszukać te
ruiny i znaleźć dowody ich obciążające. Zrozumiałeś ?
-Tak, panie- Darrel pokłonił się-co mam przekazać innym ?
-Powiedz im tylko że szukamy tu dowodów na używanie magii. W
szczególności powiedz to alchemikowi. Jest magiem, więc jego obecność w
poszukiwaniach będzie pomocna.
Słudzy przyprowadzili konia Wirgarda. Lord wsiadł na niego i
spojrzał z góry na Darrela.
-I mam nadzieję, że nie będziesz okazywał
zbytniej…sentymentalności co do tego miejsca.
Nie czekając na odpowiedź, lord Wirgard zawrócił wierzchowca
i, razem z dwójką strażników jadących na własnych koniach, ruszył w stronę
zniszczonego miasta.
Darrel nie przejął się słowami lorda. Na dachu
Daltońskiego domu przyrzekł sobie że Wirgard nie zobaczy na jego twarzy
słabości. Za bardzo denerwował go drwiący uśmiech pracodawcy.
-Ruszamy na poszukiwania !-oznajmił pozostałym.
-Czego ?-Spytała jednocześnie cała czwórka.
-Czegoś co ma jakiś związek z magią.
-To znaczy że będziemy musieli grzebać w ziemi ?-wystraszyła
się Claudia.
-Gwarantuję, lady Claudio że jeśli będziemy grzebać w ziemi
to pani kapitan panienkę wyręczy. Jest bardzo uprzejmą osobą-Darrel ciągle nie
wybaczył Emilii, za to że siadła na jego miejscu przez co on musiał siedzieć
koło Kwasa.
-Świetnie-ucieszyła się Claudia.
Emilia posłała Darrelowi rozzłoszczone spojrzenie.
-Gdzie idziemy ?-wyburczała.
-Idziemy na przygodę !-zakrzyknął wesoło Kwas.
-Ten zawsze potrafi znaleźć pozytywy-powiedział rozbawiony
Logan , żując swoje żółte włosy.
-Bo trzeba być pozytywnie nastawionym do życia-powiedział
alchemik.
Darrel wciągnął powietrze w płuca i popatrzył na ruiny.
Patrzeć na pozytywną stronę życia. Tak. Nie da się stłamsić przeszłości. Ale
zmieni przyszłość. Dla siebie i dla siostry.
Nie czekając na innych, ruszył w kierunku ruin.
Czas
zmierzyć się z przeszłością.
`````````````````````````````````````
Wiem że pierwsze rozdziały są dość nudne, ale lubię jak wszystko się tak powoli dzieje :) W sumie to nigdzie mi się nie śpieszy, więc czemu by nie pisać w swoim własnym tempie ? :P Kolejny rozdział może ukazać się trochę później (szkoła :c).
Twoje opowiadanie jest naprawdę dobre ;) Podobają mi się opisy, które dodajesz ponieważ nie są długie i wplatają się w powieść :) Pozdrawiam C:
OdpowiedzUsuń